Na temat tego jak rząd PO by nie pomógł Ukrainie nie trzeba snuć domysłów - dali plamę już w 2014 roku.
Dumna i odważna Polska, która jest kluczowym wsparciem w obronie przed rosyjską inwazją, nie jest taką oczywistością. Zwróciła na to uwagę wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska, z którą rozmawialiśmy w drodze do niewielkiej miejscowości na wyzwolonych z rosyjskiej okupacji terenach obwodu charkowskiego. Podczas programu telewizji wPolsce.pl redaktor Maciej Wolny zapytał:
Czy Polska jest najtwardszym i najbardziej pewnym sojusznikiem Ukrainy?
Polityk PiS odpowiedziała:
Do wyborów na pewno. A od wyniku wyborczego zależy, czy będzie tak dalej. Bo ja jednak Polakom chciałabym przypomnieć, że można się z pewnymi decyzjami Prawa i Sprawiedliwości nie zgadzać, ale trzeba myśleć o czymś dużo, dużo ważniejszym, a mianowicie o przyszłości bezpieczeństwa Polski i naszego regionu. Ja bardzo proszę, aby przypomnieć sobie, jak wyglądało wsparcie dla Ukrainy, szczególnie w kontekście międzynarodowym, w 2014 roku, kiedy Polską rządziła Platforma Obywatelska.
Polska w 2013 i 2014 roku popełniła szereg błędów - od bagatelizowania zagrożenia (słynna Biała Księga Bezpieczeństwa) przez postawę ministra Sikorskiego w Kijowie czy w ogóle bierność polskiej armii czy służb na hybrydowe zagrożenia na wschodzie Europy.
Ale ile Polska nie zrobiła, choć mogła? Ukraińcy czuli się osamotnieni, porzuceni i niezrozumiani. Nasze państwo mogło wtedy stać się oparciem dla ukraińskiego narodu i już wtedy przyjąć rolę organizatora bezpieczeństwa w regionie, a także wywierać presję na Berlin. Ileż by się zmieniło przez tę dekadę, gdyby rząd w Warszawie zdał w 2014 roku egzamin z historii, z relacji z Rosją? Reset Tuska zaprzepaścił historyczną szansę tak wielkiej miary, że akolitom partii niemieckiej w Polsce pozostaje zaciemniać wiszącą nad nimi hańbę oskarżeniami jedynej antyrosyjskiej siły w Polsce - Prawa i Sprawiedliwości - o powiązania z Putinem.
Tuskową biedę dało się jako-tako naprawić, część majątku narodowego ocalić, ofensywę genderową w edukacji powstrzymać, armię odbudować - ale są w polityce rzeczy utracone bezpowrotnie. Spolegliwość Polski wobec Berlina i Moskwy w latach 2007-2014 (w ostatnim roku rządów PO nastąpiły jednak zmiany) oczyściła Kremlowi drogę do obecnego celu - zawłaszczania Europy Środkowowschodniej, choć owe „zbieranie ziem” okazało się bardziej krwawe niż najmądrzejsi z proroków przypuszczali.
Gdy zatem na krańcach wojennej Ukrainy spotykamy wicemarszałek Sejmu RP, Małgorzatę Gosiewską z Prawa i Sprawiedliwością, dwojącą się i trojącą, przemierzającą codziennie setki, dosłownie setki kilometrów, wożąc pomoc dla gruzińskiego Legionu Cudzoziemskiego, pomoc humanitarną dla dzieci w Charkowie, współorganizując punkty medyczne na wyzwolonych spod rosyjskiej okupacji ziemiach, zestawiam to z Radkiem Sikorskim, wpływowym i osieciowanym politykiem PO, który w marcu pisał sobie z wygodnego gabinetu, że do Kijowa by pojechał, jeśli miałby zgodę unijnych instytucji. I co? Nadal jej nie dostał?
Przepaść między PO a PiS w podejściu do Rosji, odwadze, rozmachu myślenia, widoczna jest w tym właśnie obrazku. Uśmiechnięty Sikorski siedzi w Warszawie i w Radiu Zet powtarza rosyjską propagandę, a zatroskana Gosiewska jedzie do ukraińskich wojskowych czy też do potrzebujących cywili z konkretną pomocą wiezioną z Polski.
ZOBACZ ŁĄCZENIE Z WICEMARSZAŁEK GOSIEWSKĄ JADĄCĄ PRZEZ WSCHODNIĄ UKRAINĘ:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/632859-po-na-salonach-brukseli-pis-z-pomoca-na-wschodzie-ukrainy
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.