Donald Tusk poinformował, że to Sławomir Nitras zajmie się pilnowanie wyborów w imieniu Platformy Obywatelskiej. Przedstawił go jako „znanego z energii, umiejętności mobilizacji, wielkiego optymizmu i sprawczości” polityka, ale jest to wyliczanka co najmniej niepełna. Bo to także polityk, który wchodzi w bardzo ostre zwarcia, często pełniąc rolę harcownika.
Ta nominacja mówi wszystko o intencjach lidera PO. Platforma chce nie tyle strzec wyborów, co już teraz obarczyć je znakiem zapytania, wątpliwości. Bez żadnych podstaw chce rzucić cień na najważniejszy akt demokratyczny. Jeśli wygra, powie, że wygrała, bo dopilnowała. Jeśli przegra, będzie krzyczała o fałszerstwie i oszustwie. W stylu, który dobrze znamy.
Obrazu dopełnia zapowiedź współpracy z Komitetem Obrony Demokracji w kontekście pilnowania wyborów. W mojej skromnej ocenie polskiej KOD nie służy polskiej demokracji, on ją demoluje. To raczej przed KOD-em trzeba strzec naszych procedur i instytucji. Tam gdzie KOD, tam i awantura, draka, a często i szarpanina. Intencje są więc jasne.
Atakując zmiany w Kodeksie Wyborczym Tusk celowo nie konkretyzował ani swoich zarzutów, ani proponowanych przez PiS rozwiązań. Nie mówił więc, że chodzi o ułatwienie głosowania mieszkańcom małych miejscowości poprzez tworzenie nowych lokali wyborczych, ani o zapewnienie dojazdu tam, gdzie nie ma sprawnej komunikacji publicznej. Uznał wyraźnie, że atakowanie tych profrekwencyjnych, arcydemokratycznych rozwiązań jest absurdem. Woli więc tworzyć „ogólne wrażenie”, przy okazji manipulując. Spójrzmy na poniższe zdanie:
Jeśli są gotowi dzisiaj w świetle kamer, przy podniesionej kurtynie manipulować przy ordynacji wyborczej po to, aby zwiększyć swoje szanse wyborcze, to łatwo sobie wyobrazić, że będą także zdolni do innego typu manipulacji.
To oczywista nieprawda: PiS nie zmienia ordynacji, a jedynie kodeks wyborczy. A to wielka różnica. Głosy zostaną przeliczone na mandaty tak jak poprzednio, w ramach tych samych okręgów wyborczych, przy tych samych progach.
Mieszkańcy małych wsi są takimi samymi obywatelami Rzeczypospolitej jak mieszkańcy wielkich miast. I skandalem jest fakt, że przez 32 lata funkcjonowania naszej demokracji pozwalano na to, by dostęp do głosowania był tak zróżnicowany. W mieście krótki spacerek, najczęściej parominutowy, do najbliższej szkoły, na wsi godzinna lub dłuższa wyprawa, a wcześniej poszukiwanie środka transportu - w przypadku tych, którzy nie mają samochodu (a nie ma całkiem wielu mieszkańców wsi i małych miasteczek). Atakowanie wprowadzonych zmian jest obrazą dla tych ludzi. Ale jest także przyznaniem, że Platforma nie ma dla nich żadnej propozycji. Żadnej poza awanturą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/631878-po-chce-awantury-wokol-wyborow-na-wypadek-gdyby-przegrala