Nie ma większego świństwa, jakie polski polityk mógłby zrobić własnemu krajowi, jak insynuowanie, że Polska może się zachowywać gorzej niż Niemcy.
Z Radosławem Sikorskim jest gorzej niż można było przypuszczać. A można było sądzić, że działa tylko na rzecz Rosji. Tymczasem udało mu się zrobić dobrze jednocześnie Władimirowi Putinowi i Olafowi Scholzowi. To takie pośrednie żyrowanie czy też „przyklepanie” niemiecko-rosyjskich układów z 16 kwietnia i 11 sierpnia 1922 r. oraz 23 sierpnia i 28 września 1939 r., gdy interesy jednych i drugich były w znacznym stopniu tożsame. A realizacja tych interesów była bezpośrednim zagrożeniem dla Polski.
O robieniu przez Sikorskiego dobrze Putinowi oraz ruskiej propagandzie napisano już wiele (sam pisałem o tym na naszym portalu 24 stycznia 2023 r.) i to jest dość proste. Znacznie ciekawsze jest jednak to, że słowa Sikorskiego o wahaniu polskich władz w kwestii rozbioru Ukrainy są bardzo korzystne dla Niemiec i kanclerza Scholza. I nie ma takiego koła ratunkowego rzuconego Sikorskiemu przez przyjaciela Jana Vincenta Rostowskiego, które jest w stanie pomóc panu na Chobielinie.
Niemieckie państwo i kanclerz Scholz musieli się konfrontować z wielką lawiną krytyki ze strony własnej opinii publicznej, ze strony innych rządów i zagranicznych mediów, a wreszcie od sojuszników z NATO. Nie tylko za opieszałość w pomaganiu Ukrainie dostawami broni, ale też za dawanie Rosji strategicznego oddechu i de facto sprzyjanie Putinowi w eskalacji wojny. I w takiej sytuacji wyskakuje Sikorski, który twierdzi, że jeśli nawet najbardziej oddany i zaangażowany przyjaciel oraz partner (i zaplecze) Ukrainy, czyli Polska, miał wątpliwości co do tego, czy warto Kijowowi pomagać, to usprawiedliwione i uzasadnione są wątpliwości oraz zaniechania Niemiec.
Sikorski wprost dał Scholzowi alibi, a jeszcze dodał do tego argument, że polskie władze są gorsze od niemieckich, bo te nigdy nie brały pod uwagę rozbioru Ukrainy, a polskie jak najbardziej. Nie ma większego świństwa, jakie polski polityk mógłby zrobić własnemu krajowi, jak insynuowanie, że Polska może się zachowywać gorzej niż Niemcy. U Sikorskiego to akurat zupełnie nie dziwi zważywszy jego hołd berliński z 28 listopada 2011 r. i domaganie się, by Niemcy stały się hegemonem i faktycznym właścicielem Unii Europejskiej, a w stosunku do Polski panem i władcą.
Sikorski wspiął się na wyżyny szkodnictwa, gdy zdecydował się jednocześnie pomóc Putinowi (takie są obiektywne skutki, więc opowieści o dobrych zamiarach można spokojnie spuścić w klozecie) oraz wyciągnąć niemieckie władze z potrzasku twierdząc, że polskie zachowały się jeszcze gorzej. Przy zachowaniu wszelkich proporcji to podobne zachowanie, jak robienie z Polaków współsprawców Holokaustu. I równie podłe.
Co Sikorski chciał poprzez swoje pomaganie Moskwie i Berlinowi osiągnąć? Najprostsze wyjaśnienie to oczekiwanie nagrody, przede wszystkim od Berlina. Ale nagroda z Moskwy też może nie być bez znaczenia, gdy już się skończy wojna na Ukrainie. Sikorski, całkiem słusznie, może twierdzić, że zasłużył się Niemcom dużo bardziej niż Donald Tusk, a tamten dostał przecież bardzo wartościową nagrodę – fuchę przewodniczącego Rady Europejskiej. To teraz coś porównywalnego należy się Sikorskiemu.
Już obecnie Sikorski pomógł Niemcom przezwyciężyć wizerunek hamulcowego w UE i pomocnika Rosji. Za chwilę się okaże, tym bardziej że to już się dzieje, iż Niemcy wcale nie przyłączyły się do pomagających Ukrainie w ostatniej chwili, w stopniu niewystarczającym i pod wpływem ogromnych nacisków z zewnątrz, tylko od początku są w awangardzie. Dlatego należy im się wiodąca rola w odbudowie Ukrainy i prawo do czerpania z tego tytułu korzyści. Należy im się też prawo do przeorganizowania Unii Europejskiej, czyli odgrywania w niej roli hegemona.
Sikorski mógł działać z pełną premedytacją, żeby zasłużyć na wdzięczność Niemiec. A ta wdzięczność może się wyrazić w popieraniu go na najwyższe stanowiska w strukturach Unii Europejskiej. Może też chodzić o objęcie w przyszłości upragnionego stanowiska sekretarza generalnego NATO, co wcześniej się nie udało, m.in. z powodu sprzeciwu Angeli Merkel. Wszystko to oznaczałoby, że Sikorski bardzo świadomie zainwestował we własną przyszłość oczekując pomocy i wdzięczności niemieckich władz. Zainwestował nawet bardziej cynicznie i obrzydliwie niż wcześniej zrobił to Donald Tusk.
Mamy kontynuację, tylko w gorszym stylu. I mamy całkiem otwarte (Tusk jednak to kamuflował) opowiedzenie się po stronie zagranicznych mocodawców, kosztem interesu, wizerunku i dobra Polski. Dlatego jest to tak wyjątkowo obrzydliwe, a wręcz odrażające.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/631707-sikorski-zrobil-dobrze-i-moskwie-i-belinowi-kosztem-polski