Choć państwa członkowskie UE podjęły w poniedziałek decyzję o zwiększeniu o 500 mln euro funduszu na dozbrojenie Ukrainy, to faktyczne wypłaty KE dla krajów UE, które dostarczają broń, są niewielkie. „Biurokracja nie działa zgodnie z oczekiwaniami, procedury są zbyt powolne, a skala zwrotów za niska” - mówi PAP ambasador Polski przy UE Andrzej Sadoś.
CZYTAJ TAKŻE:
Opieszałość Brukseli w kwestii zwrotu środków
Fundusz na dozbrajanie Ukrainy - Europejski Instrument na rzecz Pokoju (EPF) - został w UE uruchomiony w marcu 2022 roku po agresji Rosji. Celem jest zwrot kosztów poniesionych przez państwa członkowskie za uzbrojenie przekazane Ukrainie. Fundusz był kilkakrotnie zwiększany, a po poniedziałkowej decyzji - zakładającej kolejne 500 mln euro - będzie liczył 3,6 mld euro.
Część dyplomatów wskazuje jednak, że to liczby tylko na papierze, a zwroty, za które odpowiada Komisja Europejska, są ciągle niewielkie i postępują zbyt wolno. Przykładowo Polska, która przekazała KE faktury o wartość 2,2 mld euro za dostarczony sprzęt wojskowy (najwięcej ze wszystkich unijnych państw), jak dotąd otrzymała tylko 27 mln euro.
Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że łącznie - choć faktury przekazało większość krajów UE - zwrot otrzymało tylko sześć, na kwotę ok. 76 mln euro. Są to: Belgia (900 tys. euro), Grecja (ok. 7 mln euro), Portugalia (ok. 325 tys. euro), Słowenia (257 tys. euro) i Słowacja (ok. 40 mln euro).
„Biurokracja nie działa zgodnie z oczekiwaniami”
EPF jest osiągnięciem w wymiarze politycznym. Przyjęliśmy wczoraj jednomyślnie decyzje o siódmej transzy, która przeznaczona będzie na refinansowanie pomocy wojskowej oraz misje szkoleniowa dla żołnierzy ukraińskich w Polsce. Od wielu miesięcy podkreślamy jednak konieczność operacjonalizacji Funduszu. Biurokracja nie działa zgodnie z oczekiwaniami, procedury są zbyt powolne, a skala zwrotów za niska
— powiedział PAP ambasador Polski przy UE Andrzej Sadoś.
Rozczarowania nie kryją też inni dyplomaci.
W wymiarze politycznym zwiększenie EPF-u do 3,6 mld euro to dobry krok, ale w wymiarze implementacji jest fatalnie. Zwroty są na poziomie 1 proc. przekazanych dostaw. To za mało i za wolno
— powiedział PAP jeden z unijnych dyplomatów.
Paweł Rybicki zwrócił uwagę, że na unijny fundusz składają się kraje UE - w tym też Polska.
Sytuacja wygląda więc tak, że my dajemy sprzęt Ukrainie, po czym jeszcze dopłacamy do funduszu UE, który ma za to zwracać, ale nam nie zwraca.
KE: Informacje dot. wypłat są niejawne
Komisja Europejska informuje, że szczegóły na temat wypłat są niejawne.
Ta informacja jest poufna. Niestety nie możemy podać szczegółowych informacji na temat zwrotu kosztów w ramach Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju. Jeśli chodzi o proces, wszystkie wnioski o zwrot przechodzą przez komórkę izby rozliczeniowej, która dba o to, aby dostarczony sprzęt odpowiadał potrzebom zgłaszanym przez Siły Zbrojne Ukrainy
— poinformował PAP rzecznik KE Peter Stano.
Wpłaty do EPF - jest to instrument poza budżetem UE - uzależnione są od wielkości PKB danego kraju. To oznacza, że największymi płatnikami są Niemcy i Francja.
Zwiększenie EPF za każdym razem wymaga zgody 27 państw członkowskich.
wkt/PAP/TT
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/631353-ue-ociaga-sie-ze-zwrotem-srodkow-za-bron-przekazana-ukrainie