Rosyjskie media ochoczo podchwyciły wypowiedź Radka Sikorskiego, która przychodzi im z pomocą do dezinformowania Ukraińców na temat „złowrogich” intencji Zachodu, w tym Polski.
CZYTAJ WIĘCEJ:
Rosyjskie media szeroko cytują wypowiedź Radka Sikorskiego
Kreml od miesięcy próbuje rozpylić fake newsa, że intencją Polski jest aneksja zachodniej części Kraju, ale nikt w Europie tego nie podchwycił, a Ukraińcy szczerze się naigrywali z tak oderwanej od rzeczywistości dezinformacji. Gdy były polski Minister Spraw Zagranicznych opowiada się po stronie dezinformacji, relacje polsko-ukraińskie i pozycja Warszawy na Ukrainie może doznać pewnego uszczerbku. To jeszcze żaden dramat, ale na pewno antypolski kierunek debaty publicznej.
I co?
I nic. W demokratycznym kraju wolno gadać głupoty, można też sobie publicznie przypuszczać, można kłamać, można też - gdy odpowiednio się to ubierze w słowa - oskarżyć kogoś kłamliwie, zaszkodzić krajowi, zakołysać łodzią sojuszu, gdy trwa najstraszniejsza wojna XXI wieku.
Patałachy, zdrajcy i głupcy
Nawet ich wysiodłać z pełnienia publicznych funkcji i zasiadania w gremiach decyzyjnych się nie bardzo da - potężne tuby medialne, zagraniczne stacje telewizyjne, portale internetowe na niemieckich pieniądzach, przemilczą, zmienią wydźwięk, milionom - ludzie, powtórzmy: milionom wyborców - wmówią, że to PiS jest prorosyjski i nadal będą okupować ławy sejmowe, samorządy i wiele innych instytucji. Nic nie da biadolenie polskie spod znaku „gdzie są służby?”, bo przecież facet, o którym piszemy to ogniwo międzynarodowych układów, opleciony pracą w zagranicznych instytucjach, dostający pieniądze z różnych źródeł i w świetle prawa nikomu nic do tego. To nie są czasy agentów obcych dworów, którym konny kurier przywozi sakiewkę ze złotem, ani nawet czasy, gdy sowiecki ambasador zaprasza na obiad, by przekazać szeleszczący neseser. Nic nie da też wyrywanie sobie włosów z głowy, że trzeba było ograniczyć samowolę zagranicznych koncernów medialnych, bo koalicja rządząca przy ustawie o radiofonii i telewizji koalicja rządząca zaskrzypiała tak, że otarła się o rozpad, a w kraju nie było większości poparcia dla takiego rozwiązania.
Mamy tutaj do czynienia z klasycznym klinczem, który nasz kraj zatrzymuje w fazie półpaństwa, struktury z niedowładem mediów, władzy, polityki, o sądownictwie nie wspominając. Wielu komentatorów może i widzi prorosyjską grę niektórych polityków opozycji, ale ze strachu przed zaetykietowaniem jako „pisowiec” nie przyzna tego truizmu o niebezpiecznym rezonowaniu kremlowskich fake newsów.
Powstrzymać zagrożenie
Zmiana tego stanu rzeczy nie spoczywa zatem tylko na władzy. Każdy Polak z dokumentem tożsamości może zagłosować, ale ma też i inne obywatelskie narzędzia - przekonać innego wyborcę, uświadomić komuś jak niebezpieczne są zagrywki establishmentu III RP, uzmysłowić innym jak wielkie rzeczy dzieją się za naszą wschodnią granicą i jak znaczący ma to wpływ na Polskę. Pewnie że łatwiej palcem wskazać, że ten i ów powinien zrobić więcej, że instytucje mogłyby działać lepiej (bo mogłyby), a rządzący dwoić się i troić, zamiast przecinać wstęgi na otwarciu nowych odcinków dróg. Prawda. Ale dojrzała demokracja, to także wysiłek oddolny, samoorganizacja społeczna i polityczna, presja obywateli, a nie tylko oligarchów i elit. Zwłaszcza w roku wyborczym społeczne zaangażowanie ma znaczenie. Nie ma przecież gwarancji, że skoro kilka kadencji po 1989 roku rządziła niemiecka czy rosyjska agentura, to znaczy że i następny eksperyment z klientami obcych mocarstw u władzy nasze państwo swobodnie przetrwa.
ZOBACZ TAKŻE PROGRAM O TYM CZY UKRAIŃCY SĄ WDZIĘCZNI POLAKOM I CZY WYPOWIEDŹ SIKORSKIEGO ZEPSUJE NASZE RELACJE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/631287-zdrajcow-i-glupcow-moze-pokonac-tylko-kartka-wyborcza