Inwestowanie behawioralne zajmuje się analizowaniem tego jak psychika, charakter, emocje wpływają na decyzje jakie podejmują gracze giełdowi. Jedną z naczelnych zasad jest: rób tak jak widzisz, a nie tak jak czujesz, czy myślisz. Łatwo powiedzieć, ale bardzo trudno zastosować. I tak: czy myślimy, że Niemcy chcą zwycięstwa Ukrainy? Można tak myśleć - tę prawdę powtarzają eksperci, politycy, media. Jest ona sporna, ale można jej bronić. Czy czujemy - pragniemy, by Niemcy pomagały Ukrainie i chciały jej zwycięstwa? Zdecydowane tak, nasze emocje, oczekiwania są właśnie takie. A teraz popatrzmy. Czy widzimy, że Niemcy chcą zwycięstwa Ukrainy i pomagają jej? Nie, nie widzimy. Widzimy że nie chcą i nie pomagają jej. Powinniśmy więc zachowywać się, grać tak, jakby Niemcy w istocie były jawnym, czy skrytym, ale sojusznikiem Rosji i chciały ruskiego podboju Ukrainy. Ostatnia odmowa przekazania czołgów to kolejny dowód na to, a dla Polski doskonała okazja, by zdecydowanie wzmocnić swą pozycję w Unii.
CZYTAJ TAKŻE:
Te wszystkie szumne deklaracje, przekazywane z ogromnym oporem, wyłącznie w wyniku presji międzynarodowej nędzne partie sprzętu to tylko kamuflaż. Coś trzeba zrobić dla zachowania pozorów, dla zbudowania legendy jak agent. Brytyjski historyk Timothy Garton Ash, od nazwiska niemieckiego kanclerza ukuł nowy termin:
szolcowanie, a więc głoszenie wszem i wobec dobrych intencji i chęci, po czym wynajdywanie byle pretekstu by nie stało się to, co się deklaruje.
Tak naprawdę o szolcowaniu wcześniej mówili Ukraińcy: składać obietnice bez zamiaru ich dotrzymania.
Niuansowanie nie ma sensu. Nie ma potrzeby robić psychoanalizy niemieckiej pacyfistycznej duszy. Dzielić włos na czworo, że Zieloni, CDU chcą zwycięstwa Ukrainy i chcą jej pomóc, a tylko socjaldemokraci nie chcą. Może tak, a może nie, może koalicja rządząca w Niemczech dla czystej propagandy umówiła się na podział ról. To wszystko jest bez znaczenia: widać, że Niemcy chcą zwycięstwa Rosji, bo według nich gwarantuje im to szybki powrót do interesów z nią. Całe sterowane przez przemysł państwo wyznaje taką rację stanu. Dla pokrycia jej jakąś pozłotką, nadania blichtru i pozoru jakiejś przyzwoitości można użyć choćby pożytecznych idiotów jakimi na Zachodzie są tzw. intelektualiści. Niemieccy właśnie skierowali otwarty list do Scholza z poparciem dla jego „pokojowej” polityki i wezwaniami, by nie przekazywał Ukrainie żadnego sprzętu wojskowego. Petycja kończy się obrzydliwym, butnym zapewnieniem, jak u Hitlera, że historia przyzna Niemcom rację
Szanowny Panie Kanclerzu jesteśmy przekonani, że premier Niemiec może wnieść decydujący wkład w rozwiązanie, które oprze się osądowi historii. Nie tylko ze względu na naszą obecną (gospodarczą) potęgę, ale także ze względu na naszą historyczną odpowiedzialność – i w nadziei na wspólną, pokojową przyszłość.
Kluczowe jest odwołanie się do potęgi gospodarczej Niemiec. To przekonanie, że skoro produkuje się i eksportuje najlepsze maszyny, urządzenia etc, wszystko to co dzięki tanim, ruskim surowcom przemysł wytwarzał i jest się najbogatszym państwem Europy, to można w niej zaprowadzać własne porządki. Tymczasem odwołajmy się zasady inwestycyjnej „rób co widzisz”. A właśnie widzimy upadek potęgi Niemiec i to jak ich silna gospodarka przestaje determinować ich polityczne znaczenie w Europie, czy na świecie. Na naszych oczach Niemcy przestają być gwarantem czegokolwiek, stabilizatorem porządku politycznego, ale także gospodarczego. Nikt tak bardzo jak one poprzez narzucone przez Berlin paradygmaty szaleństwa kilmatyzmu, nie przyczyniły się do wielkiego kryzysu energetycznego w Europie, który przeradza się teraz w gospodarczy.
Polska może więc zastąpić Niemcy w naszej części Europy. Nie jesteśmy potęgą gospodarczą, ale politycznym mocarstwem, dystrybutorem bezpieczeństwa w naszej Europie możemy się stać. Róbmy więc to co widzimy - zajmujmy zwolnione przez Niemcy miejsce. Japonia jest gospodarczo jeszcze potężniejsza niż Niemcy, ale jej polityczne znaczenie nawet w Azji jest niemal nikłe.
Niemcy na naszych oczach utraciły budowaną przez dekady soft power i wiarygodność jako partner polityczny, a nawet gospodarczy. Można śmiało przypuszczać, że np. straty dla niemieckiego przemysłu zbrojeniowego będą ogromne. Kto będzie chciał kupować sprzęt wojskowy i uzależniać się od tak zakłamanego, niestabilnego partnera, który pod byle pretekstem może odmówić dostarczenia części zamiennych, czy serwisowania?
Polska powinna uznać za oczywistość, że Niemcy przestają się politycznie liczyć i wykorzystać to w naszych relacjach z Unią. Mówiąc wprost - zagrozić jej buntem i doprowadzić do zakończenia rządów Berlina w Brukseli. Odrzucać jeden po drugim paradygmaty unijnej polityki, a zwłaszcza obłędu klimatyzmu i agendy fit for 55. Polska potrzebuje dostępu do rynku, wolnego przepływu ludzi, kapitału, towarów, usług, a nie unijnych wartości, a tym bardziej politycznego nadzoru i niewybieralnej eurokracji, która chce nam prawa pisać i decydować kto w Polsce rządy może sprawować. Unia ma nad nami tylko tyle władzy na ile jej pozwalamy. Jesteśmy bardziej w stanie uzależnienia psychicznego i emocjonalnego niż rzeczywistego. Pani Ursula von der Leyen jest bez Berlina nikim. To nie papież, który mimo braku dywizji władztwo nad wiernymi ma. A Berlin politycznie sypie się jak mur, który go dzielił.
Rób co widzisz, a nie co myślisz, o czym marzysz. A widzimy przegniłą, zepsutą, ogarniętą korupcją i chylącą się ku upadkowi instytucję. Trzeba wreszcie zobaczyć, że Unia to taki byt, który nie chce nawet nałożyć sankcji na kolaborującego z ludobójczym reżimem Schrodera. Z jakiego powodu? Bo on Niemiec jest. Bo jego wychowanek Scholz kanclerzem jest i zakazał tego.
Wielka afera korupcyjna Parlamentu Europejskiego, kolejne kompromitacje Berlina stwarzają niepowtarzalną okazję, by wybić się na niepodległość. Trzeba skończyć z uległością. Potrzeba tylko trochę odwagi i wyobraźni. Licytować bardzo wysoko i uzyskać pozycję wyższą niż z pozoru na to potencjał wskazuje. Jak Izrael, czy Turcja w swojej części świata
Kochany Rządzie. Nie kieruj się uczuciami - strachem przed zemstą Unii. Nie kieruj się nadziejami, wyobrażeniami, że w Brukseli o jakieś wartości chodzi. Nie kieruj się myśleniem, które analitycy eksperci podpowiadają, a wiecznie się mylą. Popatrz i zobacz, że nawet dość podły człowiek, jakim jest były premier Belgii, a dziś pierwszy pyskacz Parlamentu Europejskiego Guy Verhofstadt jest do użycia. Nie kieruj się uczuciem - obrzydzeniem, tylko użyj go. Zobacz te kajdany, którymi skuwani są europosłowie i sprawdź czy aby u nas nie można kogoś do lochu wrzucić. Przecież jakoś współpracujesz z Belgami, Grekami, Włochami, Hiszpanami, którzy to robią.
W inwestowaniu szalenie ważne jest tez wyczucie czasu, tempa - tzw. timing. Tylko w danej chwili można coś zrobić. Tak jest teraz, bo moment jest być może niepowtarzalny. To dziś jest ten zbieg okoliczności - równoczesna kompromitacja Berlina i instytucji unijnych, ich słabość. Za miesiąc, trzy takiej okazji może już nie być. Mamy do czynienia z dość okrutnym paradoksem, bo decydując na przykład o wysłaniu ogromnej ilości sprzętu na Ukrainę, w każdej chwili, przynajmniej teoretycznie, Niemcy mogą zawalczyć o swój autorytet i pozycję. A wysyłki broni przecież chcemy
Teraz jest ten moment, splot okoliczności, byśmy sobie nowa pozycję w Unii wywalczyli. To my mamy ma układać Unię, a nie Unia Polskę.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/631157-niemcy-i-unia-slabe-jak-nigdy-to-okazja-dla-polski