Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej” Bogusław Chrabota skrytykował organizowanie Młodzieżowej Akademii Walki z Dezinformacją, m.in. dlatego że wykładowcami szkoleń są także i tacy komentatorzy jak redaktor Samuel Pereira czy prezes Maciej Świrski. Dziennikarz drwił z przedsięwzięcia, mającego przygotowywać także do walki z dezinformacją Kremla, albowiem, ma on swoje wrażenie na temat prowadzących:
spora ich cześć raczej winna się zapisać na zajęcia w roli słuchaczy, a nie nauczycieli. Co będą wykładać Samuel Pereira? Maciej Świrski? Adam Hofman? Jakie mają kompetencje dziennikarskie? Dorobek? Zostawię to bez komentarza.
Red. Chrabota dodał także:
Bez wątpienia nie będę rekomendował usług Akademii adeptom dziennikarstwa
Kto czyta uważnie gazetę, której redaktor Chrabota szefuje, ten nie ma wątpliwości, że naczelny „Rzepy” poważnych szkoleń z zakresu rosyjskiej dezinformacji nie mógł odbyć.
Przecież całe miesiące lata i jesieni 2021 roku jego gazeta i ona sam prowadzili pewien flircik z białoruską propagandą, deprecjonując wysiłki państwa polskiego w walce z falą nielegalnej imigracji, zorganizowanej przez służby Łukaszenki. Chrabota wprost namawiał do przyjęcia podstawionych pseudouchodźców. Tak na przykład dziennikarz pisał 20 sierpnia, gdy trwała wykreowana przez polskie liberalne i białoruskie autorytarne media awantura:
Rozumiem, że polski rząd boi się, że wpuszczając koczujących na naszej granicy uchodźców uzna się za pokonanego w wojnie hybrydowej i zachęci Łukaszenkę do dalszego przerzucania przez naszą granicę uchodźców, ale trzeba wyraźnie tu oddzielić kwestie czysto humanitarne od systemowych. (…) Ludzie wegetujący na naszej granicy to nasi bliźni i za żadną cenę nie można dopuścić do ich dramatu. To my – w przeciwieństwie do reżimu z Mińska - jesteśmy depozytariuszami i ex lege obrońcami standardów z zakresu prawa człowieka. (…)Myślę, że co do grupy Afgańczyków (nie tylko), którzy dziś błąkają się między lufami białoruskich i polskich pograniczników – jedyne co możemy zrobić, to pokazać jak bardzo różnimy się od satrapy z Mińska, udzielić im schronienia i dać szansę do ubiegania się o azyl.
Chrabota wielokrotnie apelował o wpuszczenie przybyszy, takich samych jak ci, którzy na Ukrainie okazali się przygotowanymi do dywersji absolwentami rosyjskich szkoleń wojskowych.
zagrożenie ani strach nie mogą nam jednak zasłaniać oczu na ludzką tragedię i kryzys humanitarny. Mamy prawo i obowiązek strzec wschodniej granicy Unii Europejskiej, ale musimy również umieć pomóc migrantom, których wykorzystuje się do wywołania kryzysu.
Ale i gazeta redaktora Chraboty nie unikała powtarzania założeń Łukaszenkowskiej propagandy. Jedna z autorem degradowała znaczenie instalacji obronnej na granicy, nazywając ją płotem. Egzagerowano sprawę Usnarza Górnego, podawano niepotwierdzone informacje o cierpieniu uchodźców, którzy potem okazali się być karmieni przez białoruskie służby.
Marek Kozubal uważał nawet - wbrew rzeczywistości - że istnieje między granicami jakiś „pas ziemi niczyjej”, na którym przesiadują poszkodowani migranci. Na łamach dziennika pojawiały się liczne argumenty „humanitarne” na rzecz wpuszczenia imigrantów - te same, które padały w białoruskiej propagandzie, ba, te same które rosyjskiej dezinformacji przydają się od dekad, bo likwidacja broni, pokój, strefa bezatomowa, rozbroić Zachód, biedne dzieci, biją Murzynów, ciemiężeni robotnicy migranci i inni.
Zatem Bogusław Chrabota, który Akademię Walki z Dezinformacją krytykuje, sam mógłby być jej słuchaczem. Owszem, impreza jest dla młodzieży, ale mam podstawy przypuszczać, że dla naczelnego „Rzepy” zrobi się wyjątek i osobno wyjaśni mu się czym jest rosyjskie wodzenie za nos pożytecznych idiotów Kremla.
CZYTAJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/631123-redaktora-chraboty-mrugniecie-do-bialoruskiej-dezinformacji