Wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński w serii wpisów zamieszczonych na Twitterze odpowiedział na pytania dotyczące środków z KPO. Polityk zwrócił uwagę, że Polska ma dostać 106 mld, a oddać 63-73 mld, a brak tych środków to sygnał do dużego biznesu, że Polska nie jest stabilna - tu swojej szansy na wygranie wyborów mogłaby upatrywaĆ opozycja.
CZYTAJ TEŻ:
Czym są środki z KPO?
Paweł Jabłoński zwrócił uwagę, że jest wiele pytań dotyczących KPO. Wielu nie wie, czy jest to kredyt, czy Polska poradzi sobie bez tych pieniędzy, czy warto zmieniać ustawę o SN i czy jest to zgodne z Konstytucją. Dlatego udzielił odpowiedzi na te i inne pytania.
Wiceszef MSZ na początku zwrócił uwagę, że tzw. część grantowa KPO wynosi 22,5mld euro czyli 106 mld zł - to ok.1/6 budżetu. Dodał, że nie są to darmowe pieniądze - Polska musi je częściowo spłacić.
Spłata rozpocznie się w 2028 i jest rozłożona na 30 lat. Kapitał do spłaty dla Polski wyniesie między 13,5 a 15 mld euro
— wyjaśnił Jabłoński.
W ramach pieniędzy na KPO Polska ma dostać 106 mld, a oddać 63-73 mld do 2057 roku.
Pokażcie mi, gdzie można dostać kredyt na takich warunkach
— dodał polityk.
Polska poradzi sobie bez tych pieniędzy?
Wiceminister odniósł się także do kwestii braku wypłaty środków dla Polski. Jak dodał, Polska „z pewnością” jakoś sobie poradzi.
Bez dywersyfikacji energetyki, z mniejszymi inwestycjami w rozwój wsi, miast, służbę zdrowia, edukację… Tylko po co sobie utrudniać?
— zwrócił uwagę Jabłoński dodając, że „najbardziej odczuwalnym efektem braku KPO nie byłby zresztą sam brak przelewu z UE”. Podkreślił, że brak środków były sygnałem dla dużego biznesu, „który zastanawia się dziś, czy Polska jest bezpiecznym krajem, w którym warto inwestować i lokować naprawdę duży kapitał. Większy niż ten z UE”.
Wyjaśnił, że brak środków z KPO zostałby odebrany przez biznes jako spór Polski z Komisją Europejską, a co za tym idzie, komunikat, że „Polska może nie być dobrym miejscem do inwestowania dla biznesu, który chce być obecny na unijnym rynku”.
Zwłaszcza że przecież tuż za granicą jest wojna. To może lepiej, bezpieczniej, pewniej wybrać jakiś inny kraj?
— dodał.
Kolejna kwestia to spadek wiarygodności kredytowej państwa, a w efekcie wzrost rentowności polskich obligacji, wyższe koszty obsługi długu i mniej pieniędzy w budżecie.
Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym
Paweł Jabłoński odniósł się także do ustawy o Sądzie Najwyższym, jej zgodności z polską Konstytucją i tego, czy w ogóle warto ją zmieniać.
Odpowiedź na pierwsze pytanie – zdecydowanie tak. Skoro NSA może rozpoznawać sprawy dyscyplinarne (robi to od wielu lat ws. sędziów sądów administracyjnych) – to dlaczego nie mógłby tego robić wobec sędziów innych sądów, w tym SN?
— wskazał Jabłoński odnosząc się do kwestii zgodności ustawy z Konstytucją.
„Środowiska prawnicze” protestują, bo od lat mamy system, w którym sprawy dyscyplinarne odbywają się wewnątrz korporacji. Sędziowie „dyscyplinują” sędziów, adwokaci – adwokatów, lekarze – lekarzy itd. W praktyce prowadzi to bardzo często do ochrony kolegów przez kolegów
— zwrócił uwagę wiceszef MSZ.
Przesunięcie dyscyplinarek sędziów SN do NSA nie jest rozwiązaniem idealnym – oni też znają się między sobą i często pewnie nie będą bezstronni. Ale to krok we właściwym kierunku. Zwłaszcza, że dotychczasowe próby reform nie przyniosły ws. dyscyplinarnych dużej poprawy
— dodał Jabłoński.
Inaczej: gdyby aktualny system dyscyplinarny działał świetnie, a KE interweniowałaby, aby go osłabić w interesie sędziowskiej kasty – wówczas należałoby się poważnie zastanowić. Jest jednak inaczej. Nowa ustawa nie jest idealna, ale jeśli coś zmienia, to raczej na lepsze
— podkreślił polityk.
Kto nie chce ustawy?
I jeszcze jedna ważna rzecz: tzw. test bezstronności może być przeprowadzany tylko w odniesieniu do konkretnej sprawy. Raz powołany sędzia pozostaje sędzią – nieusuwalnym. Powołanie sędziego to prerogatywa Prezydenta. „Środowisko prawnicze” nie chce tej ustawy także dlatego
— wyjaśnił wiceminister.
Ustawy nie chce też opozycja – bo wie, że może ona zakończyć konflikt z KE. A ten konflikt i jego skutki to dla opozycji największa nadzieja na wygranie wyborów
— podkreślił.
„Nadzieja” dla opozycji
Jabłoński wyjaśnił, że „opozycja liczy na to, że budżet państwa nie będzie w stanie finansować świadczeń emerytalnych, wypłat dla pracowników służby zdrowia, służb mundurowych, że dojdzie do masowych zwolnień i bezrobocia”.
Taka sytuacja to dla nich jedyna realna szansa na wygranie wyborów.
Jak dodał, „blokowanie tej ustawy wzmacnia szanse D. Tuska na powrót do władzy i realizację programu, który w chwili szczerości zdradził B. Grabowski: ograniczenie 500+; wyższy wiek emerytalny; koniec z 13. i 14. emeryturą; wyprzedaż strategicznych sektorów w obce ręce”.
Opozycja właśnie dlatego chce aby konflikt z UE trwał. Bali się oskarżeń o blokowanie ustawy w Sejmie – ale zakulisowo bardzo mocno działają w Brukseli, żeby odbierała Polsce pieniądze. Blokowanie ustawy – i to ze strony części naszego obozu – bardzo cieszy D. Tuska
— podkreślił Paweł Jabłoński.
Wiceminister spraw zagranicznych dodał, że sam jest „daleki od stawiania komukolwiek z Solidarnej Polski zarzutu, że celowo wspiera D. Tuska”.
Ale niestety – efekt ich działań jest mu bardzo na rękę. To zły kierunek dla Polski. Drodzy koledzy z Solidarnej Polski - nie idźcie tą drogą
— zaapelował wiceminister spraw zagranicznych Paweł Jabłoński.
wkt/TT
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/630904-dlaczego-srodki-z-kpo-sa-wazne-dla-polski-analiza