Zawieszona warszawska prokurator Ewa Wrzosek, podejrzewana przez prokuraturę o nielegalne przekazywanie tajnych informacji ze śledztwa osobom do tego nieuprawnionym, wobec której trwa procedura pozbawienia jej immunitetu, ma prawo podczas ewentualnego przesłuchania przed śledczymi wyłgiwać się spod zarzutów, jakie jej grożą. Ma prawo opowiadać koszałki – opałki polskim mediom, sprzyjającym opozycji politycznej, które będą na jej kłamstwa pilnie nastawiać uszu i je upowszechniać.
Może przedstawiać na użytek obrony koszmarny obraz reżimowego, ocierającego się o totalitaryzm państwa, gnębiącego niewinną prokurator Ewę Wrzosek, wzór nieskazitelnie uczciwej profesjonalistki, przestrzegającej żelaznych reguł swego zawodu. Ale nie powinna mieć prawa, jako osoba stojąca pod pręgierzem dyskwalifikujących ją jako prokurator zarzutów. Nie powinna mieć prawa stawania w glorii ofiary bezpodstawnie prześladowanej przez własne państwo przed Parlamentem Europejskim, z którego to miejsca głosy występujących, ich oceny i opinie rezonują na całą Europę. Nie może osoba, która być może wkrótce zostanie pozbawiona sądownie sprawowania swego zawodu, stawać na forum najważniejszej instytucji europejskiej – cokolwiek byśmy o jej niedostatkach i słabościach nie sądzili – po to tylko, by szkalować obraz swojej ojczyzny. Nie może dopuszczać się kłamstw z powodów już nie tylko politycznych, które od kilku lat są motorem jej działania, ale także osobistych w związku z grożącym jej oficjalnym oskarżeniem, jeśli tylko przed Sądem Najwyższym zapadnie decyzja o pozbawieniu jej immunitetu.
Oprócz utkanych wokół sprawy Pegasusa wielu kłamstw, mających osłabić moc zarzutów o jej sprzeniewierzeniu się rygorom obowiązującym w zawodzie prokuratora, jedno brzmi szczególnie odpychająco. Wprzęgnięcie w swą fałszywą narrację własnych dzieci, aby z jednej strony skruszyć serca słuchających jej europarlamentarzystów – część z nich to członkowie komisji do sprawy Pegasusa – a z drugiej ukazać bezmiar okrucieństwa obecnej władzy. Jest to chwyt ohydny. I zarazem prymitywny.
Już w starożytnej Grecji oskarżane kobiety oraz żony oskarżonych mężczyzn miały zakaz stawania przed sądem z własnymi dziećmi. Zarówno z niemowlętami, jaki maluchami lub nawet w otoczeniu starszych dzieci. Cel był oczywisty, aby na rozpatrywanie przez sędziów merytorycznej strony spraw i ich decyzje nie wpływały wątki uczuć do dzieci.
Zawieszona prokurator w swym cynizmie postanowiła zagrać dramaturgią własnych dzieci.
To, że matka musi dawać daje dzieciom numer telefonu do adwokata, żeby miały go zawsze przy sobie, kiedy ich matka zostanie zatrzymana, to nie jest sytuacja normalna. To nie jest sytuacja z demokratycznego kraju w centrum Europy. Do takiego stanu doprowadzili rządzący
— przedstawiała swój dramat Ewa Wrzosek.
Fałszywa bojowniczka o prawdę i praworządność.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/630796-falszywa-bojowniczka-o-prawde-i-praworzadnosc