„Początek wiosny to będzie dobry moment, żeby powiedzieć, iż daliśmy radę i przejść do ofensywy programowej. Wiemy, że musimy się rozliczyć z 7,5 roku naszych rządów, pewnie będziemy się chcieli pochwalić tym, co się udało zrobić i szczerze sobie powiedzieć, co jeszcze nie zostało zrobione. Natomiast rzecz jasna jeżeli chcemy wygrać wybory, to będziemy musieli zaprezentować Polakom kolejne propozycje programowe, ponieważ za zasługi nikt nam przedłużenia rządów nie da. Rozmawiając z kolegami wewnątrz Zjednoczonej Prawicy jestem optymistą, że będziemy w stanie przedstawić program atrakcyjny dla bardzo wielu Polaków” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Adam Bielan, europoseł PiS, prezes Partii Republikańskiej.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Wypływają kolejne fakty na temat ujawnionej w grudniu afery korupcyjnej w Parlamencie Europejskim, co doprowadziło w końcu do tego, że zorganizowano na ten temat debatę na forum PE. Czy Pana zdaniem ta sprawa skończy się jednak na głosach oburzenia wypowiedzianych z mównicy PE, czy jednak jakieś konkretne wnioski z tej sprawy zostaną wyciągnięte?
Adam Bielan: Jestem tutaj coraz większym pesymistą. W grudniu, gdy ta afera wybuchła i gdy główne siły polityczne w PE były jeszcze w stanie szoku, to wydawało się, że możliwy jest pewien przełom, dogłębna zmiana procedur i zbadanie wszelkich okoliczności dotyczącej korupcji w PE nie tylko ze strony Kataru, ale i innych, zewnętrznych agresywnych wobec UE państw, takich jak Rosja. Niestety z upływem czasu rozpoczął się proces zamiatania tej sprawy pod dywan. Warto pamiętać, że politycy, którzy dotąd zostali oskarżeni o branie łapówek, to jest absolutna czołówka lewicy europejskiej, politycy niezwykle wpływowi w przygotowaniu stanowisk PE. Mimo rozmaitych zapowiedzi, werbalnych prób odcięcia się od tej afery, nie widać żadnych realnych działań w PE.
Zaznaczył Pan, że zamieszani w tę aferę są politycy europejskiej lewicy. Europosłowie tej formacji popierali rezolucje wymierzone w Polsce dotyczące braku praworządności.
Z jednej strony to jest szczyt hipokryzji, że ludzie, którzy mieli usta pełne frazesów o konieczności przestrzegania praw mniejszości czy praworządności, sami byli korumpowani i brali pieniądze walizkami od krajów, które mają niewiele wspólnego z tolerancją i demokracją. Z drugiej strony przeraża uświadomienie sobie tego, że widzimy tylko wierzchołek góry lodowej. Katar miał znacznie mniejsze potrzeby wpływania na proces decyzyjny w UE niż Rosja, i wydawał mniej środków na korumpowanie polityków europejskich niż Rosja, na co wskazują raporty Departamentu Stanu USA. Skala korupcji ze strony rosyjskiej jest wciąż niewyjaśniona, chociaż jest oczywista, biorąc pod uwagę różne dziwne decyzje, które były podejmowane w UE w ostatnich latach, a które były na rękę Rosji.
Elementem zarzutów o brak praworządności w Polsce jest jeden z „kamieni milowych”, który Polska ma spełnić, by otrzymać środki z KPO. Chodzi o zmiany w sądownictwie, zawarte w ramach procedowanej właśnie w parlamencie nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Czy Pan dostrzega możliwy związek kwestii korumpowania europosłów z tymi oczekiwaniami wobec Polski? Czy KE ma tutaj czyste intencje i chodzi jej po prostu o poprawę funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości w Polsce?
Myślę, że to jest czysta polityka i nie ma co do tego żadnych wątpliwości. To spór o władzę, wpływ na przebieg procesów politycznych w naszym kraju i próba dokonywania zmian w Polsce poza procesami demokratycznymi. Natomiast my musimy wyciągać wnioski z sytuacji, w jakiej znalazła się cała Europa po inwazji Rosji na Ukrainę. Musimy zamykać pewne fronty, dla nas kluczową sprawą jest obecnie bezpieczeństwo Polski, w związku z tym często musimy iść na dalej idące kompromisy czy ustępstwa niż wówczas, gdyby nie było wojny na Ukrainie.
Sprawa kompromisu z UE, który miałby zostać osiągnięty przez nowelizację ustawy o SN, wywołała spór w Zjednoczonej Prawica. Między innymi Pan jest zdania, że trzeba do niego dążyć, bo Polsce są potrzebne środki z KPO. Natomiast politycy Solidarnej Polski są zdania, że KE uderza w suwerenność Polski, a przyjęcie proponowanej nowelizacji ustawy o SN doprowadziłoby do anarchii w polskim systemie sądownictwa.
Mamy dzisiaj dwa priorytety – zapewnienie bezpieczeństwa Polski poprzez kontynuowanie programu zbrojeń i modernizacji naszej armii, a po drugie sprawienie, by nasza gospodarka nie wpadła w recesję. Nie da się osiągnąć tych dwóch celów łącznie bez środków europejskich w 2023 roku. To jest prawda, z którą chyba nikt znający stan finansów publicznych nie może polemizować. Jeśli chcemy wydawać olbrzymie środki na zbrojenia i zachować wysoki poziom inwestycji, co pomoże naszej gospodarce, to potrzebujemy setek miliardów, które są zaplanowane w najbliższych miesiącach dla naszej gospodarki. To jest dla nas najważniejsze, by zachować suwerenność. Kraj, który nie ma zdolności obronnych, a sąsiaduje z tak groźnym, imperialnym sąsiadem jak Rosja, może stracić nawet nie tyle suwerenność, co wolność. Gdy się rządzi, trzeba podejmować często trudne, niekomfortowe decyzje. Stąd decyzje, które podejmują prezes Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki. Mają w tym pełne poparcie Partii Republikańskiej.
Mówiąc o środkach europejskich, ma Pan na myśli konkretnie pieniądze z KPO?
Z KPO i z budżetu UE, to są w pewnym sensie naczynia połączone. Widzimy, jak nasi koledzy z Węgier mają zamrożone środki z tego właściwego budżetu UE i doszli do sytuacji, w której rzeczywiście muszą dokonywać zwrotu o 180 stopni, na przykład deklarując przyjęcie waluty euro, a przez lata odżegnywali się od tego. Do takiej decyzji zmusiły ich rynki i gorsza sytuacja finansowa od Polski. Nie chciałbym, by Polska znalazła się w tej sytuacji.
Ze strony chociażby Solidarnej Polski płyną jednak głosy, że na nowelizacji ustawie o SN nie skończą się oczekiwania KE i będą wymieniane kolejne „kamienie milowe”, które Polska ma spełnić, by otrzymać środki z KPO. Ostatnio nieoficjalnie mowa jest chociażby o tym, że te pieniądze nie popłyną do Polski bez uchwalenia ustawy wiatrakowej.
My doskonale wiedzieliśmy od wielu miesięcy, do realizacji jakich „kamieni milowych” zobowiązał się rząd, w którym zasiadają również przedstawiciele Solidarnej Polski. Te „kamienie milowe” musimy zrealizować, a zatem konieczność wprowadzenia tzw. ustawy wiatrakowej nie jest dla nas zaskoczeniem.
Zgadza się, natomiast zdaje się, że wszystkich „kamieni milowych”, które ma zrealizować Polska, jest aż 283. Które z nich trzeba zrealizować, by popłynęły już do naszego kraju pieniądze z KPO?
Przy każdym „kamieniu milowym” widnieje data, kiedy powinien on zostać zrealizowany. Ustawa wiatrakowa nie budzi jakichś emocji politycznych.
Wydaje się jednak, że emocje polityczne budzi za to inny „kamień milowych”, dotyczący zmiany regulaminu Sejmu. Te zmiany, zgodnie z KPO, powinny być dokonane już w zeszłym roku.
To budzi emocje, przy czym nie ze względu na zawartość tego „kamienia milowego”, tylko na fakt, że jeden z przedstawicieli rządu negocjował tę kwestię w imieniu całego parlamentu. Natomiast sam zapis dotyczący konsultacji publicznych myślę, że nie jest niczym złym.
Czy Zjednoczonej Prawicy uda się pójść wspólnie do wyborów? Jak rozumiem, Partia Republikańska chce wspólnego startu, ale ze strony Solidarnej Polski płyną już różne komunikaty, pojawiają się deklaracje, że partia szykuje się na ewentualność samodzielnego startu.
Mamy podpisaną umowę z PiS-em, natomiast jeśli chodzi o kolegów z Solidarnej Polski, to nie wiem, jaka będzie ich decyzja.
Minister Michał Wójcik w rozmowie ze mną podkreślał, że jeżeli Solidarna Polska samodzielnie, to do władzy doszłaby obecna opozycja z Donaldem Tuskiem na czele. Czy Pan też jest takiego zdania?
Nie, nie sądzę, że to byłoby przesądzające, aczkolwiek rzeczywiście lepiej, abyśmy startowali wszyscy razem, ponieważ oddzielny start SP byłby pewnego rodzaju osłabieniem ZP. Jestem przekonany, że tak czy siak Zjednoczona Prawica wygra wybory, ale jest oczywiście kwestia skali zwycięstwa i liczby zdobytych mandatów. Gdybyśmy zdobyli ich ponad 230 tak jak w 2015 r. i 2019 r., to umożliwiłoby nam samodzielne rządy.
Szereg ostatnich sondaży, różnych pracowni, wskazuje obecnie jednak na taki scenariusz, że PiS wybory wygrywa, ale jednak opozycja łącznie zdobywa więcej mandatów i przejmuje władzę. W sondażach przewaga PiS-u nad KO wynosi aktualnie zdecydowanie poniżej 10 pkt. proc. Czy Zjednoczona Prawica ma pomysł, co zrobić, by zmienić tę sytuację na korzystniejszą dla siebie?
Zawsze w takich sytuacjach przypominam kampanię, którą miałem zaszczyt współprowadzić w 2005 roku, kiedy między marcem a wrześniem potroiliśmy nasze poparcie z 10 proc. do prawie 30 proc. Zatem cóż to jest obecna konieczność poprawienia naszych notowań o 3-5 pkt. proc. w tym roku i to w czasie dłuższym niż sześć miesięcy. To jest absolutnie do zrobienia.
Na razie od początku roku zabrali Państwo m.in. stanowczo głos ws. sprzeciwu wobec przyjęcia przez Polskę waluty euro, pojawiła się też kwestia utrzymania wieku emerytalnego na obecnym poziomie i przypomnienia, że wydłużono go za czasów rządów koalicji PO-PSL. Czy należy się jednak spodziewać prezentacji jakichś nowych propozycji programowych ze strony PiS-u?
Obecnie toczą się dyskusje programowe w ramach Zjednoczonej Prawicy. Wnieśliśmy do tego swój wkład, prezentując w grudniu program Partii Republikańskiej. Z całą pewnością musimy skupić się teraz na przejście suchą stopą przez zimę, trwa sezon grzewczy, który jest dużym wyzwaniem z powodu embarga na rosyjski węgiel. Początek wiosny to będzie dobry moment, żeby powiedzieć, iż daliśmy radę i przejść do ofensywy programowej. Wiemy, że musimy się rozliczyć z 7,5 roku naszych rządów, pewnie będziemy się chcieli pochwalić tym, co się udało zrobić i szczerze sobie powiedzieć, co jeszcze nie zostało zrobione. Natomiast rzecz jasna jeżeli chcemy wygrać wybory, to będziemy musieli zaprezentować Polakom kolejne propozycje programowe, ponieważ za zasługi nikt nam przedłużenia rządów nie da. Rozmawiając z kolegami wewnątrz Zjednoczonej Prawicy jestem optymistą, że będziemy w stanie przedstawić program atrakcyjny dla bardzo wielu Polaków.
Jak rozumiem, już teraz są pewne zarysy pomysłów programowych?
Tak, prowadzona jest burza mózgów. Natomiast nie chcę wybiegać przed szereg zdradzając konkrety, skoro nie ma jeszcze w tej sprawie decyzji politycznych.
Spróbuję jednak cokolwiek od Pana wydobyć – czy należy się spodziewać jakiegoś nowego dużego programu społecznego? Czegoś na miarę 500 plus, czy jednak tym razem będą proponować Państwo coś zupełnie innego?
Pomidor. Nie chcę odpowiadać na to pytanie, do wyborów jest jeszcze daleko. Styczeń, gdy wciąż walczymy, by przejść suchą stopą przez zimę, nie jest dobrym momentem na prezentację nowych propozycji programowych.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/630624-nasz-wywiad-bielan-nasze-straty-sondazowe-sa-do-odrobienia