Im więcej Leopardów uzbiera się dla Ukrainy, tym lepiej - podkreślił w rozmowie z Bogdanem Rymanowskim na antenie Radia ZET prezydencki minister Marcin Przydacz, szef Biura Polityki Międzynarodowej, odnosząc się do kwestii przekazania Ukrainie czołgów.
CZYTAJ TAKŻE:
Czołgi dla Ukrainy
Przypomnijmy, że w środę 11 stycznia we Lwowie prezydent Andrzej Duda przekazał, że Polska podjęła decyzję o przekazaniu Ukrainie kompanii czołgów „Leopard” (10-14 wozów) w ramach budowania międzynarodowej koalicji w tej sprawie. Jak podkreślił, „przede wszystkim chcemy, żeby była to koalicja międzynarodowa”. Prezydent wskazał, że chodzi o to, by taka koalicja przekazała łącznie taką liczbę czołgów, by łącznie stanowiły one istotną siłę bojową – jak wskazał, chodzi o brygadową grupę bojową.
13 stycznia szef Gabinetu Prezydenta Paweł Szrot stwierdził, że taka koalicja już funkcjonuje, a w jej skład wchodzą m.in Finlandia i Dania – państwa, które również mają leopardy na wyposażeniu swoich armii. Czołgi te mają również m.in. Hiszpania, Norwegia, Szwecja i Niemcy.
Ponieważ Leopardy są produkowane przez Niemcy, istotna jest zgoda tego kraju na przekazanie ich państwu niewchodzącemu w skład NATO. Wicekanclerz Niemiec i minister gospodarki Robert Habeck z partii Zielonych stwierdził, że Niemcy „nie powinny stawać na drodze w tej sprawie”. Rozmowy w tej sprawie w poniedziałek w Berlinie zapowiedział premier Morawiecki
Poparcie dla inicjatywy przekazania Ukrainie nowoczesnych czołgów wyraził też Pentagon oraz sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg. Z kolei premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak zapowiedział, że przekaże Ukrainie brytyjskie czołgi Challenger 2.
Przydacz podkreślił, że Polska jest gotowa przekazać czołgi „na zasadzie dobrego przykładu”, ale Ukraina potrzebuje „dziesiątek, setek jednostek”.
Sekretarz generalny NATO mówi o kluczowej fazie wojny i ten sprzęt jest dzisiaj naprawdę bardzo potrzebny. Tu nie chodzi, o to, że my chcemy zrobić jakąś przyjemność. Idzie druga faza, druga ofensywa rosyjska. W tym momencie rzeczywiście na Białorusi ćwiczą rosyjskie wojska, łącznie z białoruskimi wojskowymi. Nie chcę publicznie mówić, skąd spodziewamy się ataku, ale na pewno w najbliższym czasie zostanie on poprowadzony. Jeśli Ukraina się nie obroni, to skutki będą absolutnie nieprzewidywalne
— powiedział minister.
Polityk dodał, że Polska pomaga Ukrainie, żeby „Rosja pozostała w swoich granicach, a nie żebyśmy ją mieli nie tylko w Brześciu, ale żebyśmy unikali tego, żeby Rosjanie byli we Lwowie czy Łucku, na polskiej granicy”.
Dopytywany o to, czy Leopardy dla Ukrainy nie są jedynie kroplówką w morzu jej potrzeb, minister wyjaśnił:
To nie jest tylko kroplówka. Dzięki temu sprzętowi Ukraina obroniła swoją niepodległość i przeprowadziła kontrofensywę. W ten sposób odzyskała Chersoń i obwód charkowski. Choć oczywiście, ta pomoc dla Ukrainy jest niewystarczająca.
Postawa kanclerza Niemiec
Zapytany o to, czy w jego ocenie kanclerz Olaf Scholz spotkał podczas joggingu Polaka, który podziękował mu za to, że nie pozwala, by polski rząd doprowadził go do szaleństwa, Przydacz powiedział, że trudno mu „podważać pamięć kanclerza”.
Wyobrażam sobie, że są PR-owcy, którzy mogą takie rzeczy wymyślać. To pewnego rodzaju wybieg retoryczny. Polacy w większości popierają kurs poparcia Ukrainy. Na pewno to nie był wyborca prezydenta Dudy
— wskazał Marcin Przydacz.
Nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym
W rozmowie poruszono też kwestię nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym. Przydacz, zapytany o to, jakie będą działania prezydenta Andrzeja Dudy powiedział, że „prezydent ma pewnego rodzaju opinię nt. konkretnych zapisów. Zobaczymy, w jakiej formule trafi na biurko prezydenta”. Wyjaśnił, które zapisy stanowią problem.
Mowa o przeniesieniu kompetencji dyscyplinarnych z SN do NSA, kwestii testu bezstronności, możliwości podważania statusu sędziów powołanych po 2016
— powiedział minister dodając, że ustawa ta „nie może prowadzić do formuły destabilizacji w systemie wymiaru sprawiedliwości” ale „z drugiej strony prezydent Andrzej Duda patrzy na ustawę przez pryzmat interesu państwa polskiego i jakie pozytywne skutki może przynieść”.
Czy prezydent czuje się oszukany przez KE?
Zapytany o to, czy „prezydent nie ma za grosz zaufania do Ursuli von der Leyen”, minister podkreślił, że „zaufanie zostało podważone wiosną, kiedy zostały podjęte pewne decyzje, a nie zostały wprowadzone przez szefową KE na skutek nacisku PE”.
Rozmowy z Komisją były toczone jeszcze podczas procesu legislacyjnego w momencie, kiedy ta ustawa była procedowana w Sejmie i Komisja była świadoma tych drobnych korekt, czy drobnych zmian. W 95 proc. powiedziałbym, ta ustawa w swoich zrębach była zgodna z tymi rozmowami i ustaleniami. W jednej części rzeczywiście nastąpiła zmiana, natomiast w naszym przekonaniu nie powinna ona powodować aż tak radykalnej reakcji Komisji Europejskiej. Przecież Komisja Europejska, powiedzmy sobie szczerze, nie dlatego zmieniła zdanie, że zobaczyła zmianę w polskim przepisie, tylko dlatego, że została zaszantażowana i naciśnięta przez Parlament Europejski, niestety przy dużym udziale także i części polskiej opozycji, co nie służy polskiemu interesowi
— powiedział Marcin Przydacz w „Gościu Radia Zet”.
Sprawa Andrzeja Poczobuta
W rozmowie poruszona została też kwestia dzisiejszego procesu dziennikarza i aktywisty polskiej mniejszości na Białorusi Andrzeja Poczobuta. Przydacz zapewnił, że ta sprawa jest „przedmiotem zabiegów polskiej dyplomacji od wielu, wielu miesięcy”.
Tak jak zresztą próbowaliśmy uwolnić wielu innych polskich działaczy ze Związku Polaków na Białorusi. Trzy polskie działaczki zostały przywiezione do Polski. Także Angelika Borys została wypuszczona z więzienia. W przypadku redaktora Poczobuta, człowieka, którego też osobiście znam i wielokrotnie się z nim spotykałem, to jest obywatel Białorusi, ale polski patriota dbający o polską tożsamość, polski język, historię, na Białorusi. Tutaj autokratyczne władze Białorusi są absolutnie nieprzejednane, ale my również nie będziemy tutaj zamykać naszych działań, wręcz przeciwnie, będziemy starali się cały czas próbować uwolnić pana Poczobuta
— podkreślił prezydencki minister dodając, że z Białorusią prowadzone są nieoficjalne rozmowy, ale nie chce ujawniać ich szczegółów. Jak dodał minister, „nie są to oczywiście kontakty na najwyższych poziomach politycznych, bo relacje polsko-białoruskie dzisiaj są w takim, a nie innym stanie”.
ZOBACZ TEŻ:
wkt/Radio ZET
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/630237-czolgi-dla-ukrainyprzydacz-im-wiecej-leopardow-tym-lepiej