Nawet ci, którzy bardzo nie chcą wiedzieć, nie mogą dziś twierdzić, że nie wiedzą. Doniesienia o rosyjskich zbrodniach na Ukrainie, rakietach spadających na bloki mieszkalne, mordowanych rodzinach, dzieciach, wywózkach maluchów do zruszczenia, są bowiem obecne wszędzie. Także w najdalszych zakątkach najbardziej oderwanych od życia baniek mediów społecznościowych.
Oto jedna z wielu historii. Mama w pracy, córkę zabił ostrzał raszystów. Serce pęka.
Kolejne ofiary.
W sumie 25 ofiar śmiertelnych, 73 rannych, 43 zaginionych. Ruska propaganda w euforii!
Prawda jest taka, że wszyscy wiedzą. Wizerunki pięknych młodych ludzi stojących u progu życia, którzy właśnie zginęli na froncie, życiorysy piętnastolatek, które zginęły w ostrzelanych mieszkaniach mieszają się z jakąś popkulturową papką, memami i fikołkami pana Hołowni. To tę wojnę jednoznacznie odróżnia od poprzednich.
Wiedzą więc także Niemcy. I niemieccy politycy. Niektórzy komentatorzy twierdzili, że coś tam drgnęło. Pomoc miała ruszyć, niemiecka maszyna startuje, serca zmiękły. Cieszyło mnie to. Ale historia czołgami Leopard 2 oddala te nadzieje.
Bo Niemcy wciąż tak pomagają, by Ukraina nie wygrała. A skoro tak, to po cichu grają na zachowania potęgi Moskwy. Trzeciego wyjścia tu nie ma.
Polska odważną deklaracją o gotowości przekazania 12 tego typu nowoczesnych czołgów przełamała obawy wielu krajów europejskich. Jest szansa na silną koalicję czołgową, na wytworzenie czynnika poważnie wzmacniającego Siły Zbrojne Ukrainy.
Jedna tylko została przeszkoda: potrzeba zgody kraju producenta, Republiki Federalnej Niemiec, który zastrzegł sobie ten warunek w umowach sprzedaży czołgów.
CZYTAJ WIĘCEJ: Ważny głos! Sekretarz generalny NATO: Jesteśmy w kluczowej fazie wojny. Ukraina potrzebuje czołgów, takich jak niemiecki Leopard 2
Mimo presji, Niemcy się nie spieszą. 20 stycznia ma dojść do spotkania w amerykańskiej bazie Ramstein, gdzie sojusznicy mają dyskutować nt. pomocy dla Ukrainy i ewentualnego przekazania Leopardów. Znowu jednak padają kuriozalne argumenty.
Jak podają niemieckie media, Scholz miał zaapelować do członków swojego kluby, by „pomimo presji z zagranicy i ze strony koalicjantów”, utrzymali „dotychczasowy kurs”. Słowa te miały paść podczas zamkniętego dla mediów posiedzenia SPD.
Odnosząc się do sprawy Leopardów, kanclerz miał przywołać rozmowę z Polakiem spotkanym podczas joggingu.
Scholz miał powiedzieć uczestnikom spotkania, że po wspólnym zdjęciu Polak serdecznie podziękował za niemieckie „wielkie wsparcie” dla Ukrainy i poradził kanclerzowi, aby „nie dał się zwariować” żądaniami dotyczącymi Leopardów, wysuwanymi przez polski rząd.
Nie ma informacji, by tym dyżurnym Polakiem był Donald Tusk.
„Die Welt” z kolei martwi się, że Polska może nie czekać na zielone światło z Niemiec dla dostaw Leopardów, czy też zdecyduje się dostarczyć je na własną rękę.
To ostatnie byłoby bezprecedensową zniewagą. Leopard 2 jest produktem niemieckim. Wysłanie czołgów (do innego kraju) wymaga pozwolenia z Berlina
— podkreśla gazeta.
Tam bomby, rakiety, śmierć, a ci „zniewagi” liczą.
Z innej najwyraźniej jesteśmy gliny, z innego świata, inną wyznajemy wiarę, inaczej definiujemy europejską solidarność.
Ta niemiecka zimna obojętność, to ciągłe liczenia na powrót do biznesu z Moskwą, głosy o potrzebie jak najszybszej naprawy Nord Stream, muszą być i dla nas potężnym ostrzeżeniem, traktowanym równie poważnie jak rosyjskie zbrodnie na Ukrainie.
Musimy też pamiętać, że jeszcze niedawno, za rządów PO-PSL i za prezydentury pana Komorowskiego, proponowano Polakom oparcie naszego bezpieczeństwa na Berlinie. Jednocześnie demontowano system obrony na Wschodzie, likwidowano jednostki. Oznaczało to wytworzenie próżni w której byt państwa polskiego był realnie zagrożony. Było to zaproszenie do agresji. Straszliwa to była polityka, potencjalnie mordercza, na pewno nie polska.
Przeciwdziałał i ostrzegał śp. prezydent Lech Kaczyński. Za to zapłacił życiem. A pan Tusk pieścił słowami Putina, a media putinowskie wychwalały swojego „człowieka w Warszawie”. Teraz lider PO po sądach chce ciągać za przypominanie tych oczywistych prawd. Daj człowieku spokój. Jak ci nie wstyd?
Wcale nie tak daleko toczy się od nas ta wojna. Wcale nie jest pewne, że nie mogła i do nas przyjść, że nie przyjdzie.
Dobrze, że Polacy się przebudzili i poparcie dla budowy silnej armii, zgodnie z przygotowaną przez premiera Jarosława Kaczyńskiego jeszcze przed wojną Ustawą o Obronie Ojczyzny, jest wysokie. Skutecznie realizuje to zadanie wicepremier Mariusz Błaszczak.
Wciąż jednak za mało w naszym narodzie zrozumienia, że po drugiej stronie granicy jest partner szokująco obojętny na los ukraińskiego narodu. A szerzej - bo stawką tej wojny jest i nasze bezpieczeństwo - na nasz los.
Sprzedali Ukrainę, zdradzają Ukraińców - mogą to zrobić i nam.
PS. Także o tych sprawach w najnowszym wydaniu tygodnika „Sieci”. Bardzo ciekawy numer, polecam. I zachęcam także do prenumeraty elektronicznej. To dla nas największa pomoc!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/630221-zimna-niemiecka-obojetnosc-musi-byc-i-dla-nas-ostrzezeniem