„To jest wynik frustracji Platformy, braku programu, braku możliwości merytorycznej odpowiedzi, braku możliwości podjęcia dialogu na argumenty. A kiedy nie ma się argumentów merytorycznych, stosuje się argument siły” - mówi portalowi wPolityce.pl były szef polskiej dyplomacji, od 2019 r. europoseł PiS Witold Waszczykowski.
CZYTAJ TAKŻE: Młody człowiek zapytał Tuska o język nienawiści. „Zauważyłem, że pan też powiedział… szczujnia…”. Jak zareagował lider PO?
wPolityce.pl: W 4. rocznicę zamachu na prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza Donald Tusk i opozycja próbuje wykorzystywać tę sprawę politycznie. Na ile zasadnym jest przypisywanie współodpowiedzialności za tragiczną śmierć samorządowca Prawu i Sprawiedliwości oraz TVP?
Witold Waszczykowski: Paweł Adamowicz był postrzegany jako „czarna owca” w środowisku gdańskiej Platformy. I to właśnie Platforma go zaatakowała, ponieważ było bardzo wiele znaków zapytania co do jego majątku.
On dla środowiska Prawa i Sprawiedliwości nie był celem jakiegoś pierwszorzędnego ataku, rozliczeń, ponieważ był negatywnie postrzegany w swoim środowisku. Prawo i Sprawiedliwość oczywiście także nie mogło nie zauważać tych wątpliwości i pytań wobec jego majątku, ale nie były to żadne nadzwyczajne rozgrywki, ataki czy hejt, który doprowadziłby do takiej zbrodni.
Wiemy również, że nieprawdą jest, że człowiek, który zamordował Pawła Adamowicza był pod wpływem treści przekazywanych przez TVP Info, bo wokół tej sprawy pojawiała się również taka narracja.
Zresztą, przecież całe to wydarzenie kulturalne było organizowane i zabezpieczane przez miasto Gdańsk, zarządzane przez środowisko Platformy i samego Adamowicza.
Kierowanie zarzutów o atak czy hejt pod adresem Prawa i Sprawiedliwości jest absolutnie fałszywe i bezzasadne.
Od polityków i zwolenników opozycji niejednokrotnie słyszymy, że PiS skłócił Polaków, eskaluje nienawiść i przoduje w używaniu języka nienawiści w przestrzeni publicznej. Politycy opozycji zdają się zapominać jednak o tym, że na kilka lat przed morderstwem Pawła Adamowicza działacz PiS Marek Rosiak został zamordowany przez byłego członka PO Ryszarda Cybę
Tak, często porównuje się obie sprawy, a ja mam osobisty stosunek do śmierci Marka Rosiaka. Z tego biura korzystałem w październiku 2010 r., podczas prowadzenia swojej kampanii na prezydenta Łodzi. Tego dnia akurat do Łodzi nie dojechałem. Niemniej Marek Rosiak został zastrzelony, siedząc przy biurku, przy którym ja pracowałem zawsze, gdy byłem w biurze.
Poza tym znałem Marka Rosiaka, który bardzo pomagał mi w kampanii. Jego śmierć rzeczywiście była wynikiem hejtu przeciwko prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, bo to właśnie jego poszukiwał w biurze Cyba. Mówił o tym otwarcie, przyznał się, że skoro nie udało mu się zabić Jarosława Kaczyńskiego, to zamorduje innych polityków Prawa i Sprawiedliwości. Obie zbrodnie są więc nieporównywalne.
Podczas wczorajszego spotkania z młodzieżą w Gdańsku Donald Tusk, odpowiadając na pytanie jednego z uczestników, czy aby na pewno sam nie ma sobie nic do zarzucenia, jeśli chodzi o język nienawiści w polskiej polityce, zapytał młodego człowieka: „Jak ktoś podejdzie do pana na ulicy i uderzy pana pięścią w twarz, to pan w związku z przywiązaniem do kultury debaty powie ‘dziękuję, przepraszam, do widzenia’ i odejdzie?”. Kto jest tym uderzającym pięścią w twarz i czy aby na pewno ten, kogo miał na myśli lider PO?
W ostatnich miesiącach czy nawet latach mieliśmy liczne wypowiedzi polityków Platformy czy innych osób związanych z opozycją, nawołujących do przemocy fizycznej. To te wszystkie wypowiedzi byłych prezydentów Komorowskiego i Wałęsy o „waleniu dechą” czy o tym, że będziemy „wyskakiwać z okien”, o „wyprowadzeniu” czy „odspawaniu” prezesów NBP i TK, że „silni ludzie przyjdą”, że „rozprawią się” z nami na ulicy. Oni wcale się z tym nie krępują, ale mówią o tym nawet w wywiadach dla największych rozgłośni medialnych.
To niebywała sytuacja, by takie groźby karalne publicznie kierować w mediach wobec polityków wybranych legalnie, demokratycznie i uznanych przez wszystkie ciała konstytucyjne, zarówno polskie, jak i międzynarodowe.
To jest wynik frustracji Platformy, braku programu, braku możliwości merytorycznej odpowiedzi, braku możliwości podjęcia dialogu na argumenty. A kiedy nie ma się argumentów merytorycznych, stosuje się argument siły.
Podczas obchodów rocznicy śmierci Pawła Adamowicza dało się zauważyć interesującą rzecz - uczestnikom nikt nie przeszkadzał, nikt nie zakłócał związanych z tą tragiczną rocznicą wydarzeń i spotkań. Inaczej niż ma to miejsce w przypadku miesięcznic czy rocznic katastrofy smoleńskiej.
Na to też warto zwrócić uwagę. Wszelkie wiece Platformy, ważne dla nich rocznice i obchody nie są zakłócane, przerywane, ośmieszane, nie ma tam dzikich „bojówek” Prawa i Sprawiedliwości, nikt nie krzyczy, nie wyje. Oni postępują wobec nas dokładnie odwrotnie. Dochodzi do tego, że brat nie może odwiedzić grobu zabitego brata, bo blokowany jest wjazd na Wawel i spotyka się z dzikimi, wrednymi, napastliwymi okrzykami.
Wcześniej mieliśmy także inne sytuacje. Obrzucanie jajami to jeszcze jest standard w polityce, ale pamiętam, że gdy byłem ministrem spraw zagranicznych i wyjeżdżałem z narady z prezydentem, mój samochód został zaatakowany kulami lodu. Mogły więc zostać wybite szyby i mogło to doprowadzić do wypadku.
Ze strony polityków, ale przede wszystkim jednak zwolenników Platformy Obywatelskich słyszymy o chęci rozliczeń z PiS po ewentualnym zwycięstwie opozycji w wyborach parlamentarnych, Czy podczas kampanii wyborczej, ale także i po nich, nastroje polityczne będą eskalować na tyle, że może znów dojść nawet do pewnych niebezpiecznych sytuacji?
Po pierwsze, nie spodziewam się ich wygranej. Nie pomaga im bowiem ta brutalna kampania i brak jakiegokolwiek programu. Każdy z polityków opozycji, gdy zostanie zapytany o propozycje podatkowe, ofertę np. dla seniorów, matek czy studentów, to albo myli się i przypomina rozwiązania obecnego rządu, albo na dłuższą chwilę zapada cisza.
Nie sądzę zatem, żeby w ciągu kilku miesięcy stworzyli pozytywny program. W związku z tym, jeśliby wygrali wybory, to raczej w wyniku jakichś błędów obecnego obozu rządzącego. Po drugie, rzeczywiście, nienawiść, frustracja po ostatnich ośmiu latach jest tak wielka, że po wygranych przez opozycję wyborach obawiamy się nie tyle rozliczeń, co przekreślenia wszystkich zdobyczy społecznych, socjalnych, które Polacy uzyskali w czasie naszych rządów. Ich skrajnie liberalni eksperci całkowicie otwarcie o tym mówią. Możemy spodziewać się skrajnie liberalnej, oszczędnościowej polityki, całkowitego podporządkowania się dyrektywom unijnym, totalnej zmiany polityki zagranicznej na szkodliwą dla Polski czy podporządkowania się interesom Niemiec. To jest największe niebezpieczeństwo, a nie nasza obawa o własne, osobiste losy.
Bardzo dziękuję za rozmowę.
Rozm. Joanna Jaszczuk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/630078-waszczykowski-przez-po-przemawia-frustracja-brak-programu