Przejmując znowu władzę opozycja może sobie przypisać, co tylko chce, a jeszcze będzie miała umiejętność wirginalizacji, czyli przywracania dziewictwa.
Po co chcą rządzić? Tego się od opozycji otwarcie nie dowiemy, bo w żadnym razie zadowalającą odpowiedzią nie jest chęć odsunięcia od władzy Zjednoczonej Prawicy. Można na przykład mieć dom najeżony technologiami, ale gdy się wyrzuci tego, kto to zaprojektował i potrafi obsługiwać, to taki dom jest bezużyteczny. Podobnie jak bezużyteczni byliby politycy, którzy chcą rządzić („nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie oficera”), tylko nie wiedzą po co. Albo nie chcą tego ujawnić, żeby nie wystraszyć Polaków. I taki jest chyba przypadek naczelnego guru opozycji – Donalda Tuska.
Mówi się po to, żeby płynęły dźwięki, a nie żeby coś powiedzieć – można wywnioskować z różnych telewizyjnych seriali. Na tej samej zasadzie pije się po to, by coś było wlane w organizm, a nie, żeby ugasić pragnienie lub nie zagasić niespokojnego ducha. Wreszcie, żyje się po to, żeby trwać, a nie przeżyć coś, co będzie uniwersalnym doświadczeniem, choć przeżytym indywidualnie. Kłopot jest tylko z tym, po co się umiera. Żeby zniknąć, czy wręcz przeciwnie – żeby żyć w inny sposób? Na tej samej zasadzie rządzi się po to, żeby nie pozwolić rządzić innym. To taki polityczny horror vacui. Opozycja ma w tym wypadku jasne przesłanie: chce rządzić, żeby ich oponenci nie rządzili.
Jeden z wybitnych klasyków, ekonomista z Oksfordu Nikodem Dyzma (we współczesnej wersji powinien być kolegą z Oksfordu Radosława Sikorskiego, a nie Żorża Ponimirskiego), gdy został administratorem dóbr Kunickich-Ponimirskich w Koborowie, miał minimalistyczne marzenie: przetrwać na posadzie tak długo, aż nie wyrzucą. A wyrzucą, gdy się poznają, że się nic nie umie. Opozycja przymierza się do trwania i przetrwania wedle zasady: musimy rządzić, żeby tych wszystkich posad, stanowisk i funkcji nie zajmowali inni. Domyślnie: gorsi od tych aspirujących i przebierających nogami. Przebiegły krytyk chciałby ich wtedy przygwoździć i stwierdziłby, że przecież nikt nie może być gorszy od tych aspirujących. W odpowiedzi usłyszymy, że zawsze może być ktoś gorszy, ale też może być ktoś lepszy, choć ten najlepszy bywa gorszy.
Przypomina się sytuacja pułkownika Służby Bezpieczeństwa Zygmunta Molibdena, pokazana w filmie Sylwestra Chęcińskiego (scenariusz Stanisława Tyma) „Rozmowy kontrolowane”. Płk Molibden rozmawia tam z generałem SB Zenonem Zambikiem na temat tego, jak i po co być najlepszym pośród towarzyszy bezpieczniaków. - Są lepsi ode mnie, towarzyszu generale – zaczął skromnie Molidben. - Tak, niestety są lepsi. To znaczy są lepsi, bo są gorsi. Rozumiecie? – Zambik zaskoczył swego podwładnego. - Nie bardzo – odpowiedział zagubiony Molibden. - Wy jesteście dobrzy, jeden z najlepszych, dlatego jesteście nie najlepsi. Lepszy, to będzie ktoś kto będzie gorszy, bo będzie w sam raz – rozstrzygnął problem generał Zambik. I to jest istota rzeczy: opozycja u władzy byłaby w sam raz dlatego, że jest gorsza. A gdyby była lepsza, to byłaby gorsza. Sam Donald Tusk lepiej by tego nie ujął.
Gdy po wielu perypetiach i przygodach Nikodem Dyzma został uznany za męża stanu, bał się jednak wcielić w rolę polskiego Cyncynatusa, co to oderwany od pługa staje na czele wojsk i wygrywa – jak legendarny rzymski oryginał z V wieku p.n.e. Dyzma zachował się inteligentnie, przebiegle i przewidująco. Lepiej przecież, żeby wszyscy myśleli, iż ma pomysł na rządzenie, ale żeby nie musiał tego dowodzić w praktyce. Malkontenci będą oczywiście biadolić, że nie można być Cyncynatusem nic nie robiąc, bo rzymski oryginał akurat coś zrobił. Ale przecież tym bardziej nie można nim być, gdyby się okazało, że wszyscy nań liczyli, a jemu się nie udało. Lepiej zatem być Cyncynatusem z bronią u nogi niż z przetrąconą nogą.
Najlepiej jest jednak nic nie robić będąc u władzy i Donald Tusk & Co już to przetestowali w latach 2007-2015. Nic nie robiąc można podtrzymywać (co z tego, że płonną i naiwną) nadzieję, że już za chwilę coś się zrobi, niż zrobić coś, co mogłoby się okazać klapą. Zawsze można powiedzieć, że sprawa wymaga głębokiego namysłu, czyli trzeba czekać (Nikodem Dyzma nazywał to „sprawą w załatwianiu”). Skoro można było to robić przez osiem lat, to znaczy, że metoda jest sprawdzona.
Nikodem Dyzma nie tylko odebrał majątek swojemu chlebodawcy Leonowi Kunickiemu, ale zabrał mu też żonę. Osiągnął to, dowodząc, że skoro Kunicki to przestępca, nie ma żadnych praw do majątku i żony. Tym bardziej, że żonę zdobył za majątek. A skoro była to tylko transakcja handlowa, można było udowodnić, że małżeństwo nie zostało skonsumowane, z czym nawet sceptycy musieli się zgodzić, mimo takiej drobnostki jak fakty, które mogły temu przeczyć. Na współczesną rzeczywistość polskiej polityki można to, co powyżej przełożyć tak, że skoro rwący się do władzy (Ilja Erenburg napisał o tym nawet powieść „Rwacz”) uznają, iż obecna władza powinna być maksymalnie surowo ukarana, to jest wiadomej konduity, zatem wszelkie jej osiągnięcia automatycznie stają się własnością tych wyrywających się. Tak jak żona Kunickiego w wypadku Dyzmy.
Nawet jeśli w wypadku niektórych rwaczy (Radosława Sikorskiego, Joanny Kluzik-Rostkowskiej, Pawła Zalewskiego, Pawła Kowala czy Michała Kamińskiego) zdarzały się małżeństwa z obecną władzą, nie zostały one skonsumowane, dlatego wciąż pozostają oni cnotliwi. Z tego wynika, że przejmując znowu władzę mogą sobie przypisać, co tylko chcą, a jeszcze będą mieli cudowną umiejętność wirginalizacji, czyli przywracania politycznego dziewictwa, i to nawet największym cudzołożnicom.
Nikodem Dyzma nie był żadnym matołem, któremu dzięki zbiegowi okoliczności udało się zostać kandydatem na premiera. Dyzmizm jest rewelacyjną i bardzo skuteczną filozofią zdobywania i sprawowania władzy. I tak jak marksizm został udoskonalony przez niejakiego Lenina (marksizm-leninizm: w skrócie marlen), tak dyzmizm został wycyzelowany przez niejakiego Tuska (dyzmizm-tuskizm; w skrócie dyztus). I teraz dopiero można odpowiedzieć na pytanie, po co oni chcą rządzić. Żeby wprowadzić dyztus jako rozwiązanie ustrojowe. CBDU (co było do udowodnienia).
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/629841-opozycja-chce-rzadzic-by-zmienic-ustroj-polski-na-dyztus