W Europie jest kilka magicznych miejsc, których kryzys się nie ima, a inflacja to okazja, by więcej zarobić. To wybrane punkty w Brukseli, Luksemburgu, Strasbourgu - miejsca gdzie znajdują się unijne instytucje. Zatrudnienie w nich szczęśliwcy mogą spodziewać się kolejnych podwyżek i to wstecz. W związku z inflacją unijni urzędnicy otrzymają kolejne podwyżki liczone wstecz - pierwsze były w lipcu z wyrównaniem od stycznia 2022, a teraz z wyrównaniem od połowy roku. Wchodzą w to także rekompensaty za brak podwyżek w czasie pandemii. Eurokracja teraz w czasie kryzysu je sobie odbija.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Wielka kasa
W sumie przeciętnie w ciągu pół roku płace eurokratów rosną o 7 proc. Najniższe pensje wzrosną o 214 euro, a te najwyższe o 1483 euro miesięcznie. Najwyżej opłacani unijni urzędnicy zarobić mogą obecnie nawet 22646 euro (ok. 105 tys. zł) miesięcznie. Osobną kategorią są posłowie do Parlamentu Europejskiego. Ci otrzymają 700 euro podwyżki i ich wynagrodzenie wyniesie 10495 euro. Oczywiście do tego trzeba i urzędnikom i europosłom doliczać diety, dojazdy dodatki za pracę za granicą, na przeprowadzki, na dzieci, umeblowanie się, etc. - tyle pozycji, że tylko najbardziej biegli w sztuce księgowi mogą się w tym wszystkim zorientować.
Najwyżej na piramidzie zarabiających są komisarze. Pulę rozbiła oczywiście przewodnicząca Komisji Europejskiej. Jej pensja wzrosła o 2044 euro i po raz pierwszy przekroczy 30 tysięcy euro miesięcznie. Ursula von der Leyen będzie inkasować 31 250 tysięcy euro miesięcznie, a razem z dodatkami np. za to, że mieszka w Brukseli prawie 36 tysięcy miesięcznie. Zarobi więcej niż prezydent USA. Zwykli komisarze jak Jourova czy Wojciechowski dostaną 26 tysięcy euro, plus oczywiście kochane dodatki w zależności co tam sobie wykombinują.
Wszystkie te podwyżki odbyły się automatycznie, bo wynagrodzenia były indeksowane zgodnie ze wskaźnikami inflacji w Belgii i Luksemburgu. Niektórzy eurokraci, jak Cristiano Sebastiani, szef związku zawodowego unijnych urzędników, burzyli się, że to za mało, bo w Belgii w październiku inflacja wynosiła ponad 12 % i była najwyższa od blisko 50 lat. Eurokracja musiała się jednak nieco mitygować, podobno Komisja była nawet przeciwna owej indeksacji, ale choć walczyła ze wszystkich sił by, nie zarabiać więcej, to podwyżek nie dało się powstrzymać. Wszystko to odbywało się w czasie, gdy w całej Belgii trwały strajki i protesty płacowe.
W Brukseli mamy zakrzywienie czasoprzestrzeni i dwie rzeczywistości. Jedna to choćby w samej Belgii, a druga to świat, który jest Unią Europejską z jej instytucjami. Belg i unijczyk mieszkają w jednej Brukseli, ale wszystko liczy im się inaczej. Emerytury, pensje, składki, dodatki. Taki zwykły Belg zapłacić może nawet 52,6 proc. podatku dochodowego, a unijczyk z tej samej ulicy najwyżej 20 proc. Eurokratów nie obowiązuje choćby dyrektywa o pracownikach delegowanych. Oni stanowią specjalny gatunek ludzi.
Unijne rozszczepienie rzeczywistości, a nawet jaźni widoczne jest też np. w Holandii, której grozić zaczyna załamanie się systemu emerytalnego. Inflacja jest praktycznie taka sama jak w Polsce, ale utrzymywane przez Europejski Bank Centralny stopy procentowe są na bardzo niskim poziomie. Inflacja pożera więc składki i kapitał emerytalny. EBC oczywiście podnieść stóp nie może, bo wtedy Włochy, Hiszpania, Portugalia, Grecja, Francja nie byłyby w stanie obsługiwać zadłużenia. Z finansowego punktu widzenia bycie w strefie euro przypomina jazdę rozklekotaną, zepsutą kolejką górską o czym właśnie przekonują się też Chorwaci. Euro, które niby miałoby chronić przed wyższą inflacją, teraz w Chorwacji staje się jej główna przyczyną.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Drastyczne podwyżki cen w Chorwacji. Rząd obwinia sieci handlowe i rozważa wszelkie środki - w tym zamrożenie cen
Kłopot z niemieckimi emeryturami
Pod Unią, a zwłaszcza strefą euro, tyka też bomba systemów emerytalnych, co w swej książce „Kłamstwo emerytalne” opisywał niemiecki publicysta Christoph Birnbaum. W 2040 roku koszty wypłat emerytur w Niemczech mogą sięgnąć biliona euro rocznie. My się kłócimy o pieniądze z KPO, - jakieś „marne 158” miliardów zł, które spłacimy oddając pożyczkę, podnosząc podatki i składkę, tymczasem emerytalne zobowiązania Unii wobec jej pracowników (ok 60 tys. osób) i unijnych emerytów w połowie 2022 roku sięgały 122,5 miliarda euro. Jak wyliczył „Bild” było to o 6 miliardów euro więcej niż na początku 2021 roku. Emeryci eurokraci nie muszą się jednak o nic martwić. Przynajmniej póki istnieje Unia. Ich emerytury są w całości wypłacane wprost z unijnego budżetu.
Unia Europejska pogrążona jest w kryzysie. W wielu państwach członkowskich kryzys energetyczny przechodzi w finansowy i gospodarczy. Przy okazji ujawniają się wewnętrzne sprzeczności samej konstrukcji jaką jest Unia, a zwłaszcza strefa euro. Jakiej ekwilibrystyki potrzeba, by pogodzić obsługę gigantycznego zadłużenia Hiszpanii, Włoch, czy Francji z walką z ogromną inflacją jak w Holandii, czy Krajach Bałtyckich. W Chorwacji podejmowane są nadzwyczajne środki, by powstrzymać wzrost cen związany z przyjęciem euro. Wszędzie problemy do rozwiązania, europejski lud zmaga się ze skutkami kryzysu. Ale tuż obok jest świat bez zmartwień i wyrzeczeń. Udzielne królestwo Unii i jej szczęśliwych i beztroskich mieszkańców.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/629124-podwyzki-zarobkow-dla-eurokratow-ich-kryzys-nie-dotyka