Niemiecką arogancją można by obdzielić kilka narodów, a jeszcze sporo by jej zostało. Wyłazi ona z naszych zachodnich sąsiadów zwłaszcza wtedy, gdy muszą konfrontować się ze swoimi zbrodniami, a ich ofiary nie chcą dać się uciszyć pustym szwargotem.
Niemcy rozpoczęli swoją bandycką grę ws. odszkodowań za straty wojenne wyrządzone Polsce w czasie II wojny światowej. Najpierw czekali dwa miesiące, by przysłać bezczelną, lapidarną odpowiedź na notę polskiego rządu wzywającą do podjęcia rozmów w tej sprawie. O żadnych negocjacjach nie chcą słyszeć, temat uważają za zamknięty (choć nigdy nie był otwarty), nawet się zająknąć nie zechcieli w kwestii 3-tomowego raportu, jaki otrzymali z Warszawy, ani prawnej argumentacji podniesionej przez Polskę. Swoją odpowiedź mogli zawrzeć w jednym słowie: „nein!”. Albo jeszcze lepiej: „raus!”.
W przyszłym tygodniu niemiecki ambasador w Warszawie organizuje spotkanie „off the record” dla wybranych polskich dziennikarzy. Nie mam wątpliwości, że dotyczyć ono będzie przede wszystkim kwestii reparacji, a posłużyć ma sączeniu niemieckiej narracji do głów Polaków. Warto uważnie śledzić publikacje mediów nad Wisłą w okolicach 10-11 stycznia i wpływ, jaki niemiecka dyplomacja ma na polskich żurnalistów.
A już dziś próbkę tej narracji przynosi „Die Welt”, bodaj najbardziej opiniotwórczy niemiecki dziennik (wydawcą jest Ringer Axel Springer) i jego czołowy publicysta Jacques Schuster, który opowiada bajkę, jak to „rząd niemiecki, a wraz z nim większość społeczeństwa, byłby otwarty na negocjowanie z Polakami pewnych kwot odszkodowań”. Ciekawe, bo w odpowiedzi na notę nie ma śladu takiej postawy. Zdaniem Schustera, „w nocie dyplomatycznej Warszawy do Berlina są też liczne postulaty, które mogłyby zostać spełnione. Pozostaje jednak jedno pytanie – w jakim celu?”.
Sam fakt, że ważny komentator stawia takie idiotyczne pytanie, dowodzi, że za Odrą nie mają najmniejszego zamiaru mierzyć się ze swoją odpowiedzialnością, że nie rozumieją terminu „sprawiedliwość”, że jednak odmawiają uznania własnych zbrodni. A mówimy przecież o cenionym publicyście. Schuster to z wykształcenia historyk i politolog, w czasie studiów przewodził organizacji żydowskich studentów w Berlinie. W „Die Welt” był szefem działu zagranicznego, dziś kieruje działem politycznym. Można pokusić się o tezę, że jego opinie są w dużej mierze zbieżne z linią polityki zagranicznej rządu federalnego. Co ma do powiedzenia Niemcom o Polsce i jej wezwaniu ws. reparacji?
Np. to, że „PiS potrzebuje wizerunku odpychającego Niemca, który uważa Słowian za niewolników, aby utrzymać swoje słabe ja”.
W domyśle ma być rzekomo odwrotnie - Niemiec kocha Słowian, a zwłaszcza Polaków, tylko ci niewdzięcznicy wciąż czegoś od niego chcą.
Schuster złości się, że przecież „zbrodnie narodowych socjalistów na Polakach są bezsporne”, że „Niemcy lat 1933-1945 zamienili Europę w strefę śmierci III Rzeszy”. I że „wiadomo, kto jest odpowiedzialny za te bestialskie czyny”.
I przypomina słowa Adenauera z ‘46 r.: „Moim zdaniem naród niemiecki, a także biskupi i duchowieństwo ponoszą wielką winę za to, co stało się w obozach koncentracyjnych”, a opinia publiczna nie mogła nie wiedzieć, co czynią rząd i armia.
Herr Schuster, niemieckie zbrodnie nie ograniczały się do terenów obozów koncentracyjnych i do mordowania Żydów. Zaznały ich niemal każde polskie miasteczko i każda wieś, niemal każda polska rodzina. Paliliście, mordowaliście, gwałciliście, kradliście na skalę, w której równi wam byli tylko Sowieci (ci zresztą dziś tak wiernie kontynuują to na Ukrainie). I nawet zrozumienie tego oraz głośne przyznanie nie kończy sprawy. Żaden sąd nie poprzestaje na przyznaniu się przestępcy do winy, wymierza również karę i zasądza zadośćuczynienie. Was to ominęło. Ale tylko na razie.
Schuster kończy prawie poetycko:
Pogląd Adenauera zakorzenił się głęboko w niemieckiej świadomości. Do dziś kształtuje on tutaj stan duszy. (…) Jest więc niemalże łajdactwem ze strony polskiego rządu insynuowanie, że jego sąsiedzi na zachód od Odry zapomnieli o cierpieniach Polski.
Niemiec zarzucający Polsce łajdactwo w dyskusji o nierozliczonych NIEMIECKICH zbrodniach? Dawno tego nie było. Po takie słowa dotychczas mogli sięgać Erika Steinbach albo rosnący w siłę niemieccy neonaziści. Dobrze widzieć, w którą stronę zmierza poważna - zdawałoby się - niemiecka prasa i jak bardzo nie chce pojednania z Polską.
Jeśli rząd w Berlinie zdecyduje się kroczyć tą drogą, napyta sobie dużo większej biedy niż dziś mógłby przypuszczać. Zamiast zmyć jedną hańbę, chcą okryć się kolejną. Wedle życzenia.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/629003-niemcy-o-lajdactwie-polskiego-rzadu-ws-reparacji