Kompromis zawiera się w przypadku różnicy interesów a nie przy wspólnym celu.
Na początku nowego roku obóz patriotyczny staje przed najpoważniejszym dylematem od lat: zgodzić się na kolejne żądania UE pogłębiające chaos w polskim sądownictwie, w nadziei na odblokowanie środków finansowych z KPO i pozytywny odbiór tego kompromisu w otoczeniu międzynarodowym i w części bardziej umiarkowanego elektoratu, czy też powiedzieć wreszcie „non possumus” i zacząć w bardziej stanowczy sposób bronić polskiej suwerenności zarówno na arenie europejskiej jak i w oczach polskiego wyborcy? Spróbujmy rozjaśnić sytuację i wskazać logiczną alternatywę, z jaką mamy tu do czynienia.
Po pierwsze, trzeba uświadomić sobie, że wszyscy w Zjednoczonej Prawicy mamy ten sam, wspólny strategiczny cel: jest nim silna i niepodległa Polska, będąca liczącym się państwem w Europie suwerennych narodów. Na to zarysowała się realna szansa i zakładam, że wszyscy na prawicy, w obozie patriotycznym pragniemy tę dziejową szansę wykorzystać.
Jeśli się w tym zgadzamy, to powstaje naturalne pytanie, czy w drodze do tego celu lepiej wygrać tegoroczne wybory (w sensie: wygrać kolejną kadencję), czy może lepiej przegrać i oddać władzę, zachowując jednak jasne i mocne niepodległościowe idee. Już w tym punkcie może być spór. Można próbować dowodzić, że lepiej przegrać wybory, niż ustąpić KE w sprawie nowelizacji ustawy o SN. Lepiej utrzymać jasne idee i dążenia, które po kompromitacji rządów opozycji umożliwią nam powrót na ścieżkę dążenia do silnej suwerennej ojczyzny. Jednakże ryzyko, że po przegranych wyborach nastąpi totalna „rekonkwista”, którą wieszczy Jan Rokita w swoich noworocznych przepowiedniach, wspierana nie tylko przez Europę, ale także przez rządy USA i Wielkiej Brytanii, gruntowne zmiany, po których patriotyczny obóz nie podniesie się przez dekady - ryzyko tego wydaje się jednak zbyt wielkie.
Mimo wszystko, lepiej wygrać, i z tym chyba zgodzi się zdecydowana większość z nas w obozie patriotycznym. Zasadniczy wybór w aktualnym dylemacie dotyczy więc w swej istocie strategii na najbliższe wybory. Czy PiS i obóz Zjednoczonej Prawicy ma iść do wyborów jako siła zdolna do kompromisu i umiaru, której celem nadrzędnym jest dobrobyt Polaków i suwerenność we własnym kraju (w tej kolejności), czy jasno ogłosić, że celem nadrzędnym jest niepodległość, i nie ukrywać, że dojście do celu może nawet odbywać się kosztem ekonomicznej sytuacji obywateli.
Co i rusz na łamach wpolityce.pl i w mediach patriotycznych spotykamy się z opinią, że Zjednoczona Prawica powinna pójść tą druga drogą, że receptą na ostateczne zwycięstwo obozu patriotycznego jest jasne i uczciwe postawienie polskiej niepodległości jako celu nadrzędnego, który nie podlega żadnym ustępstwom i kompromisom, i wokół tego celu budowania większości Polaków. Takie postawienie sprawy wymaga też jasnej i racjonalnej oceny sytuacji. Na dziś Polacy, których można by skupić wokół takiego celu nie stanowią większości wystarczającej do wygrania wyborów. Jasno i nieubłaganie wynika to z analizy sondaży. Wybór tej strategii oznacza więc opcję „lepiej przegrać wybory, niż iść na takie kompromisy”, ze wszystkimi wspomnianymi ryzykami tego faktu. Wybór pierwszej strategii, nie oznacza bynajmniej pewności, że KPO zostanie odblokowane, ale nawet zaprezentowanie się wyborcom jako siła zdolna do kompromisu i umiaru ma swoją wartość i może przynieść korzyści w wyborach i różne inne, na które wskazują premier i przedstawiciele rządu. Pierwsza strategia to przekonanie, że polityka to dziedzina, w której robi się krok w tył, gdy trzeba, i dwa kroki w przód, gdy jest po temu sposobność. To również diagnoza, że istnieją duże szanse na wygranie kolejnej kadencji, a skoro tak, to trzeba je zmaksymalizować: uchwalić wynegocjowaną nowelizację, sprawdzić jak to zadziała w praktyce, i w odpowiednim czasie, prędzej lub później, ocenić sytuację i wyciągnąć konsekwencje z oceny.
I rzecz ostatnia, a kluczowa. Obóz Zjednoczonej Prawicy ma dziś za zadanie wybrać między tymi dwiema strategiami w sposób wyraźny i jednoznaczny: albo idziemy zdecydowanie pierwszą drogą, albo drugą. Najgorsza byłaby tu próba szukania jakiejś drogi pośredniej: uchwalenie nowelizacji ustawy o SN, z takimi poprawkami, które zadowolą jej obecnych krytyków w ramach obozu patriotycznego. Wtedy jest prawie pewne, że Komisja Europejska wykorzysta to do dalszego blokowania KPO, i efekt będzie znany: „cnotę straciliśmy, rubelka nie zarobiliśmy”. Apelów o jedność Zjednoczonej Prawicy w obecnym dylemacie nie można więc rozumieć, jako wezwania do zawarcie kompromisu wewnątrz obozu. Kompromis zawiera się w przypadku różnicy interesów a nie gdy dąży się do wspólnego celu.
Andrzej Kisielewicz, Wrocław 3 stycznia 2023 r.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/628698-nowelizacja-ustawy-o-sn-najpowazniejszy-dylemat-od-lat