Pisze do nas i dzwoni w ostatnich dniach wielu zaniepokojonych Czytelników. Zasadniczo powtarza się jedno pytanie: czy rozumiemy, co się dzieje? Czy ktoś uznał, że nikt tego nie widzi?
Uważam, że w tym zaniepokojeniu dotykamy istoty tego, co łączy naszą wspólnotę „Sieci”, wPolityce.pl i innych mediów. To powaga i przekonanie, że ciąży na nas odpowiedzialność za sprawy publiczne, że powinna to być sfera ludzi poważnych i odważnych, zdolnych do pójścia pod prąd rzekomo niepokonanych mód i trendów, konsekwentnych w dokonanych wyborach, wiernych złożonym obietnicom. A także, że każdy człowiek odpowiada za własne czyny, że powinien przewidywać ich konsekwencje.
Nie jest to dziś modne. Postmodernizm także na prawicy (nie tylko w Polsce, na całym świecie), promuje ekscentryzm i egoizm, szukanie taniego poklasku, szybkie akcje obliczone na efekt szoku, na greps. Obrzydliwe i szkodliwe „powinniśmy pójść z Hitlerem”, promowane przez część medialnej prawicy, było tego w ostatnich latach najmocniejszym przykładem.
Postmodernizm szczególnie nie lubi pamięci. Kumulowanie doświadczeń, obserwacja konsekwencji działań podejmowanych przez innych, dbanie o trwanie łańcucha pokoleń, wiary, tradycji, są jego wyznawcom obce. Wszystko jest formą, miną, zagraniem. Wszystko jest płynne. Dziś tak, jutro inaczej. Wczoraj biało-czerwono, dziś tęczowo, pojutrze pewnie transpłciowo.
Kary nie będzie? Będzie. Takich numerów nie robi się bezkosztowo.
Nasi czytelnicy proszą, by przekazać na szczyty - co niniejszym czynię - że oni jednak zasadniczo pamiętają, że na coś się z nimi umawiano. I wcale nie na to, co wmawia lewica i jej media: nie na walkę z kimkolwiek. Sprawy prywatne niech zostaną prywatnymi. Dlatego nigdy nie promowaliśmy i nie wspieraliśmy żadnych akcji mogących sugerować brak tolerancji czy dyskryminację, jak kretyńskie naklejki o „strefach wolnych od LGBT”, które tyle szkód na świecie Polsce narobiły.
Ale była umowa, że będzie troska o to, by pewne miejsca - jak szkoły i wielkie narodowe sceny - były chronione przed agresywną, demolującą ład społeczny ideologią. Po prostu. Tylko tyle.
Ta ideologia nie jest ona żadnym wymysłem, ale rewolucją realnie zmieniającą ludzi i społeczeństwa, nastawiającą dzieci przeciw rodzicom, pchającą ku radykalnym, nieprzemyślanym ingerencjom we własne ciała, skutkująca katastrofą demograficzną. „Tyle jest miejsc, gdzie to triumfuje, gdzie składa się temu hołdy. Czy trzeba to i u nas wpychać? W imię czego? Kto tego chce?” - zapytał mnie wprost jeden z czytelników.
Nie umiałem odpowiedzieć.
Nasi czytelnicy zwykle nie mają bardzo wiele czasu na sprawy publiczne bo ciężko pracują, mają rodziny, wychowują dzieci. Nie są wpływowymi personami. Ale tym bardziej bardzo im zależy na tym, by ich reprezentanci podchodzili do swoich zadań z powagą, by nie dali się wciągnąć w rozgrywki warszawki i nie kierowali się chęcią zdobycia poklasku u Michnika i na Twitterze. Chcą, by osoby, którym powierzyli ważne funkcje, pamiętały, co jest źródłem ich siły i że ich zadaniem jest chronić zwykłych Polaków. Bo to oni dali im mandat.
Usłyszałem w tych dniach, w sylwestrowej atmosferze, że miłość jest piękna i to temat rzekomo zamyka. Zgoda, że miłość jest piękna i ważna. Ale czy to znosi troskę o wspólnotę, o zbawienie, o elementarny ład moralny i społeczny, o państwo polskie? Czy jest zgodą na nihilizm społeczny? Oczywiście nie.
Czy nie tak myśleliśmy w roku 2015? Co się zmieniło? Kto się zmienił?
Wiarygodność i zaufanie przychodzą wolno i z trudem. Uciekają jednak tak szybko jak wystraszony kot. Zwiewa taki w krzaki i tyle go człowiek widział. Jak czmychnie, nie wróci. Żadne „kici, kici” nie pomoże.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/628607-co-sie-zmienilo-kto-sie-zmienil