Poseł Artur Łącki (Platforma Obywatelska) miał nadzieję (w Polskim Radiu 24), że w święta Bożego Narodzenia politycy przemówią ludzkim głosem. Pierwszy wyłamał się przewodniczący PO Donald Tusk, który postanowił sprofanować nawet kolędę, nie mówiąc o swojej obsesji na punkcie walki ze złem na takiej samej zasadzie, jak Związek Sowiecki walczył z wojną, czyli o pokój, tak że nie został kamień na kamieniu.
Nieludzkim głosem odezwał się też oberpolityk, czyli Adam Michnik. Dlaczego nie miałby zepsuć świątecznego nastroju, skoro zrobił to Donald Tusk, a i szef „GW” przez cały rok robił wszystko, żeby w polskiej polityce normalnie nie było? Mędrzec ów rzekł: „Czeka nas bardzo trudny rok. Trudny rok dla Polski. Trudny rok dla ‘Gazety Wyborczej’. Trudny rok dla demokracji w Polsce. Wszystko zależeć będzie od nas. Czy potrafimy na tyle zmobilizować samych siebie i naszych bliskich, żeby odsunąć od władzy tę cholerną pisowską zbieraninę, która zatruwa, niszczy, psuje naszą wspólną Polskę”.
W pseudożyczeniach oberpolityka Michnika rzuca się na oczy i uszy miłość bliźniego oraz wielkie pragnienie zaprowadzenia w Polsce pokoju społecznego. Miłość bliźniego objawia się w nazywaniu „cholerną pisowską zbieraniną” polityków, którzy zrobili dla Polski i Polaków więcej niż jakikolwiek rząd po 1989 r., w dodatku działając od 2020 r. w najtrudniejszych w ostatnim trzydziestoleciu warunkach. Kto lepiej od oberpolityka Michnika mógłby wiedzieć, jak się „zatruwa, niszczy i psuje”, skoro on i jego organ właściwie nic innego nie robią?
Rację ma oberpolityk Michnik, że to będzie trudny rok dla jego „Gazety Wyborczej”, bo popyt na „zatruwanie, niszczenie i psucie” jest coraz mniejszy. I chociaż laboratorium „GW” stara się opracowywać nowe środki uzależniające, jest z tym coraz gorzej. Nie ma nowych chętnych, żeby popaść w ten nałóg, a części nałogowców udało się wyleczyć. Także dlatego, że to towarzystwo niezmiennie od kilkudziesięciu lat uzurpuje sobie prawa własności do Polski, przez co ona nie może być „wspólna”. I na szczęście jest już też coraz mniej „nasza”, czyli „ich”.
Odbieranie praw własności do Polski, choć trudne, bo przez lata bardzo się to towarzystwo zakorzeniło i rozrosło, musi budzić obawy, ale przede wszystkim budzi złość, a nawet wściekłość. To akurat jest wspólne Tuskowi i Michnikowi oraz ich żołnierzom, dlatego mniej więcej w tym samym czasie się wściekają i nie godzą na to, żeby demokracja decydowała o tym, kto rządzi i wpływa na umysły, a nie jakaś sekta uważająca się nie tylko za najmądrzejszych w całej wsi, ale też najbardziej etycznych. To ostatnie jest wyrazem wyjątkowo czarnego humoru.
W orędziu wygłoszonym przez oberpolityka Michnika na święta Bożego Narodzenia, choć w duchu i formie najodleglejszym od istoty tych świąt, jak tylko można sobie wyobrazić, nie mogło zabraknąć projekcji przyszłości. Tego żaden postępak od czasów Kominternu, czyli od 1919 r., nie jest w stanie sobie odmówić, a wręcz czuje jakiś odgórny nakaz. Nie mógł sobie odmówić Michnik, także z powodów, o których nawet nie warto wspominać, bo „wszyscy wszystko wiedzą” i przeszłość znają.
Jak uczyniłby to najbardziej zafiksowany wyznawca Kominternu, także oberpolityk Michnik ma plan dla Polski i dla świata. „Wierzy” on (pozornie może się to wydawać dziwne, ale takie nie jest), że „od Polski uda zacząć wielki proces demontażu tej brunatnej chmury, która unosi się nie tylko nad Polską, ale nad Węgrami, nad wieloma krajami europejskimi”. Jeśli jakaś chmura się unosi nad Polską i Europą, to ta czerwona. Ona lekko tylko zmieniła odcień, ale czerwona być nie przestała. I to jest wielka, gruba chmura. W Polsce trochę udało się ją rozproszyć, ale nie brakuje chętnych, by doszło do kolejnej kumulacji.
Jak przystało na wzorcowego wyznawcę polityki „miłości”, Michnik zamierza zaserwować swoim wyznawcom taką dawkę „miłości” (wszyscy wiedzą, gdzie praktykuje się ‘bombardowanie miłością’), żeby odzyskać Polskę. Wprawdzie nie wiadomo, dlaczego plagiatuje Mariannę Schreiber, ale niech tam: „Weźmy się za ręce i powiedzmy jasno: mamy tego dość. Mamy dość obrażania naszej godności, naszej inteligencji. Chcemy wspólnie zadbać o nasze społeczeństwo i o naszą Polskę”.
Obrażanie „godności” i „inteligencji” byłoby zrozumiałe, gdyby obie te właściwości w ogóle występowały w tym towarzystwie, choćby w szczątkowej postaci. A co do „zadbania o nasze społeczeństwo i o naszą Polskę”, to one są najbardziej zadbane wtedy, kiedy Michnik i ferajna mają na nie jak najmniejszy wpływ, a najlepiej żaden. Większość problemów bierze się bowiem z tego zadbania.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/627643-tusk-i-michnik-nie-potrafia-przemowic-ludzkim-glosem