Konserwatywne i antykomunistyczne kręgi intelektualne miały prawo do pewnego poczucia wyższości wobec myślicieli lewicowych, wśród których tak wielu przymykało oczy na zbrodniczość i nieudolność ekonomiczną Związku Sowieckiego. Kreml jako siła komunistyczna zaślepiał wielu postępowców, którzy swoimi deklaracjami i czynami skompromitowało swoje środowisko i obnażyło moralne bankructwo i intelektualne defitycyty na lewicy.
Komunistyczne imperium chwalili pisarze, np. Artur Koestler, Bernard Shaw czy Andre Malraux, politycy, np. Edouard Herriot czy filozofowie jak Jean-Paul Sartre. Wyżej wspomniani odwiedzali Związek Sowiecki i potem opisywali jego realia zamilczając głód, śmierć i nędzę. Herriot odwiedzał pod Charkowem Komunę Dziecięcą im. Feliska Dzierżyńskiego i widział tylko dobrze odżywione, szczęśliwe dzieci, Shaw z kolei jadał w Komunie Dziecięcej im. Lenina pod Tambowem i też nie odnotował złowieszczych obrazów stalinizmu. Koestler po latach przyznał, że widział i wiedział, ale wolał na Zachodzie o tym nie pisać.
Jest to wielka hańba myśli lewicowej, którą można piętnować do dziś i wykazywać jak łatwo Moskwa okręciła sobie postępowe elity wokół palca.
Prawica po śladach Sartre’a?
Ale oto dziś i niektórzy na prawicy chcą pójść śladami tak jaskrawych błędów. W środę Wojciech Cejrowski opowiada Pawłowi Lisickiemu o swoich wątpliwościach co do rosyjskiej inwazji.
Cały czas obserwuję nieścisłości na scenie, jakby to była źle napisana sztuka. Jeśli bomby leciały na Kijów, a Rosjanie byli blisko Kijowa, a jednocześnie Johnson przyjeżdża do Kijowa i spaceruje z Zełenskim. Nie zgadza mi się to w ogóle
-komentuje pisarz - podróżnik. Robi to w dziesiątym miesiącu wojny, a więc jeśli nie jest pewien czy wojna jest prawdziwa to miał 300 dni by - on, który pieszo łaził po równikowych dżunglach - pojechać pociągiem kilkaset kilometrów na wschód i obejrzeć rosyjską inwazję na własne oczy.
Ale autorów, którzy uważają się za konserwatywnych, a rozprzestrzeniających nieprawdziwe teorie na temat rosyjskiej inwazji, jest więcej. W Ameryce przoduje na przykład Tucker Carlson, popularny prezenter Fox News, w Polsce publicyści chcący uchodzić za antysystemowych, nonkonformistycznych, też idą tropem zniekształcania rzeczywistości tak, by finalnie z Moskwy spadła część lub całość win. Owi prawicowcy nie są w takim mainstreamie jak Koestler czy Shaw w połowie XX wieku, a jednak sam fakt, że ludzie deklarujący obronę tradycyjnych wartości rozmydlają zbrodnie wschodniej dziczy i zrównują katów z ofiarami jest szalenie niebezpieczny.
Dla klikalności, dla sprzedawania swoich tytułów, dla mobilizowania radykalnego czytelnika lekceważą prawdę i kompromitują swoje środowiska. Takie błędy pamięta się dłużej niż całe lata, to będzie wypominane przez całe dekady. Prawica musi wystrzegać się wszelkich aktów sympatii dla wschodniego imperium, bez względu na to jakąkolwiek maskę przybierze. Wczoraj socjalistyczna, dziś niby konserwatywna, jutro jakakolwiek inna - to nie ma znaczenia. Z moskiewskim Wschodem nigdzie nigdy nic!
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/626580-jesli-czesc-prawicy-pojdzie-ta-droga-koszta-beda-ogromne