Eva Kaili straciła stanowisko wiceszefowej Parlamentu Europejskiej, po tym jak na światło dziennie wyszła gigantyczna afera korupcyjna z jej udziałem. Okazuje się jednak, że nie jest to przypadek jednostkowy, a działalność polityków Parlamentu Europejskiego wciąż nie jest wystarczająco transparentna. Ogromne wątpliwości budzi także obecność lobbystów w rozmaitych strukturach Unii. Bo przecież nie tylko Katar załatwia pieniędzmi przychylne dla siebie decyzje. Rosja wydała od 2014 r. ponad 300 mln dolarów, by wpływać na polityków i władze w ponad 20 państwach!
Kaili – wierzchołek lodowej góry
Belgijscy prokuratorzy dokonali przeszukań w kilkunastu mieszkaniach, w których znaleźli ok. 1,5 mln euro. Grecka eurodeputowana została aresztowana i oskarżona o udział w grupie przestępczej oraz pranie brudnych pieniędzy. Kaili podejrzana jest o nielegalny lobbing na rzecz Kataru. Gotówkę ukrytą w torbach i schowkach znaleziono w pokoju hotelowym. Wspólnie z nią działali także jej partner oraz ojciec. To tylko jeden z elementów śledztwa. Skoro więc Katar w taki sposób przekupuje członków Parlamentu Europejskiego, co musi dziać się w innych sprawach?
Szczepionki, Uber, energetyka
Transparentność działań nie jest mocną stroną Parlamentu Europejskiego. I choć opinia publiczna dowiaduje się zapewne o sprawach nielicznych, te ujawnione skutecznie ograniczają wiarygodność unijnych instytucji. Dla przykładu, przytoczę tylko trzy.
W ubiegłym roku kraje UE zostały zelektryzowane doniesieniami dotyczącymi afery szczepionkowej. W imieniu państw członkowskich kontrakty negocjowała Komisja Europejska, a w rozmowy zaangażowana była sama szefowa, Ursula von der Leyen. W kwietniu „New York Time” ujawnił, że von der Leyen negocjowała poprzez komunikator internetowy zakup 1,8 mld dawek z szefem Pfizera Albertem Bourlą. Pomimo zabiegów dziennikarzy, treści tych rozmów nie ujawniono, a liczba pytań i wątpliwości rośnie.
Niezwykle interesująca była także afera Uber Files. Brytyjski „Guardian” ujawnił 124 tys. dokumentów z lat 2013-17, z których wynika, że Uber prowadził lobbing wśród polityków, ludzi biznesu i mediów, by wzmocnić swoją pozycję w Europie. Opublikowano między innymi rozmowy ówczesnego szefa firmy z obecnym prezydentem Francji Emmanuelem Macronem, który potajemnie pomagał firmie we Francji, gdy był ministrem gospodarki. „Le Monde” pisał, że opublikowane przez „Guardian” akta „sugerują, że pozwy wniesione przez Ubera przeciw Francji, Niemcom i Hiszpanii były częściowo zainspirowane (…) przez komisarz UE, Polkę Elżbietę Bieńkowską„. KE odrzuciła te zarzuty. Sprawę zamknięto.
Równo rok temu francuski dziennik „Liberation” opublikował serię artykułów na temat handlu wpływami i innych nieuczciwych praktyk, których mieli dopuszczać się sędziowie Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE), urzędnicy Komisji Europejskiej (KE) oraz politycy Europejskiej Partii Ludowej (EPL). W latach 2010–2018 politycy mieli uczestniczyć w spotkaniach, które były nielegalnie finansowane z publicznych funduszy. Ich organizatorami mieli być skazany za oszustwa finansowe były audytor w Europejskim Trybunale Obrachunkowym Karel Pinxten oraz brukselscy lobbyści. W spotkaniach tych brali udział m.in. były szef KE Jean-Claude Juncker, były wiceprzewodniczący KE Jyrki Katainen czy Johannes Hahn, obecny komisarz UE ds. budżetu i bliski współpracownik przewodniczącej KE Ursuli von der Leyen. Według dziennika, pod wpływem lobbystów miał znajdować się również szef Rady Europejskiej Charles Michel. Donald Tusk, ówczesny szef EPL, początkowo bagatelizował doniesienia. Gdy w końcu zabrał głos, nazwał je pseudoaferą.
CZYTAJ TAKŻE: UJAWNIAMY. Afera TSUE i EPL, to jedynie wierzchołek góry lodowej Czym jest zasada „drzwi obrotowych”? Raport wPolityce.pl
Rosyjska agentura w Europie
O tym, że rosyjska agentura ma gęsto utkaną siatkę agenturalnych wpływów w Europie powszechnie wiadomo. Oświadczyli to głośno także eurodeputowani Parlamentu Europejskiego. W 2016 roku europosłowie z komisji spraw zagranicznych PE poparli projekt rezolucji, w której wyrazili zaniepokojenie coraz silniejszą i wymierzoną w UE propagandą ze strony m.in. Rosji. Zaczęto także coraz częściej mówić nie tylko o wojnie informacyjnej i zwiększeniu działań dezinformacyjnych, ale także wskazywać na wnikanie w struktury poszczególnych państw i wpływaniu na wewnętrzne procesy demokratyczne. Mówiono o próbie wywarcia wpływów rosyjskich w spółkach odpowiedzialnych za bezpieczeństwo i energetykę. Przykłady można by mnożyć, ale wskażę tylko 3 kraje.
W marcu 2016 opublikowany został raport szwedzkich służb SAPO za 2015 rok. Autorzy sprawozdania podkreślili, że Rosja prowadzi przeciwko Szwecji wojnę psychologiczną, której celem są decydenci oraz opinia publiczna. Kreml chce wpływać na podejmowane w Szwecji decyzje poprzez wspieranie ruchów ekstremistycznych, działania informacyjne oraz dezinformacje. Szwedzi ostrzegali także przed działaniem rosyjskich władz, wspierających media, będące coraz częściej ich narzędziem.
Podobny raport wydała także Bułgaria w czerwcu 2016 r.. Bułgarski kontrwywiad zaalarmował, że obce służby penetrują wewnętrzne sprawy kraju. Próbowano przejąć media i energetykę. Autorzy raportu podkreślili, że obiektem zainteresowania były „procesy w sferach: politycznej, gospodarczej, społecznej, kulturalnej, religijnej i wojskowej”.
W kwietniu 2020 roku w mediach pojawiła się informacja, że „politolog i publicysta z rosyjskim paszportem wpływał na holenderskiego polityka, który stał za kampanią przeciw ratyfikowaniu umowy stowarzyszeniowej Unia – Ukraina”. Podkreślono, że ten sam schemat działań Kreml rozgrywał także w innych krajach Europy. W 2016 roku Holendrzy odrzucili w referendum umowę stowarzyszeniową UE-Ukraina. Miało ono charakter konsultacyjny, a kampanię przeciw porozumieniu organizował lider Forum na rzecz Demokracji (FvD) Thierry Baudet. Jego pogląd podzieliło 61 proc. osób biorących udział w plebiscycie przy 32 proc. frekwencji. Jeśli wziąć pod uwagę postawę Holandii wobec Ukrainy podczas wojny, robi się naprawdę ciekawie. Już po rosyjskiej napaści, już po ujawnieniu bestialskich tortur zadawanych cywilom przez wojsko Putina, Holandia sprzeciwiała się członkostwu Ukrainy w Unii Europejskiej. Jak widać rosyjskie wpływy potrafią być wyjątkowo trwałe.
Ile Rosja płaci za wpływy?
W całej tej układance należy wziąć pod uwagę jeszcze jedną sprawę. Z odtajnionych we wrześniu informacji amerykańskiego wywiadu wynika, że Rosja wydała od 2014 r. ponad 300 mln dolarów, by wpływać na polityków i władze w ponad 20 państwach. Departament Stanu USA podkreślił jednak, że to jedynie wierzchołek góry lodowej, a Rosja planowała przelać „co najmniej setki milionów więcej” środków na wsparcie prorosyjskich partii na całym świecie. Proceder dokonywany jest przez Rosję za pomocą kontrolowanych przez siebie „słupów”.
Wszystko to układa się w przerażającą całość. Analizując te doniesienia, warto przyjrzeć się temu, w jaki sposób lobbystyczno-korupcyjne procedury mogą przenosić się na naszą politykę wewnętrzną. Wracając do wątku pierwszego, pamiętajmy że Eva Kaili była wyjątkowo aktywna w działaniach przeciwko Polsce i wspólnie z polską opozycją atakowała rząd za rzekomą niepraworządność czy brak wolności słowa. To tylko jeden przykład. Decyzje TSUE także często wymierzone są w Polskę. Pozostaje więc na koniec zadać pytanie: jak dalece wpływy lobbystów przekładają się na decyzje Komisji Europejskiej, postawy poszczególnych polityków i ich głosowania oraz na werdykty unijnych instytucji?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/626569-porazajaca-korupcja-w-pe-rodzi-pytania-o-300mln-dol-z-rosji