Ten, kto jeszcze uważa, że „Rzeczpospolita” jest medium środka, wyważonym i sprawiedliwie oceniającym politykę, polecam analizę tekstu Jędrzeja Bieleckiego o wizycie prezydenta Andrzeja Dudy w Berlinie.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
Mamy oto obraz niemalże zwalczających się w Polsce politycznych obozów: partyjnego i prezydenckiego. „Niemcożerca” Kaczyński i „gołąbek pokoju” Duda. To celowe przerysowanie nie jest uczciwe ani dla jednego, ani dla drugiego z polityków.
To prawda, że Jarosław Kaczyński, ale także premier Mateusz Morawiecki wprost punktują niemiecką tęsknotę za europejską hegemonią. To prawda, że oskarżają sąsiada o wpływanie na instytucje europejskie, by te blokowały wypłatę należnych (jak mało komu) środków z KPO. Wreszcie, prawdą jest także, że coraz głośniej jest o polskich krzywdach z czasu II Wojny Światowej. Polska przedstawiając raport o zniszczeniach wojennych usłyszała z Berlina, że nie ma tematu, że jest on załatwiony. Nie jest to prawdą, pisaliśmy o tym niejednokrotnie w portalu wPolityce.pl i tygodniku „Sieci”. A skoro uważamy, że mamy rację, to czemu dziwić się stanowisku wiceministra spraw zagranicznych Arkadiusza Mularczyka, który zapowiedział, że odszkodowania (lub zadośćuczynienia albo reparacji) będziemy domagać się na każdym dostępnym forum międzynarodowym i tamże będziemy ten temat podnosić przy każdej nadarzającej się okazji.
W „Rz” czytam także, że prezydent Andrzej Duda zadziwił niemieckie media mówiąc o wdzięczności za chęć wysłania do Polski baterii Patriot. Zadziwił? No to teraz ja się dziwię, że oni się dziwią. Zdejmując z tematu ciężką do zniesienia kwestię „ogromu” pomocy Niemiec dla Ukrainy, uważam, że wobec nas Niemcy wykonały gest prawidłowy aczkolwiek nieufność wobec niego jest wskazana. Słowa podziękowania niewątpliwie się należą, ale żeby za chwilę nie okazało się („Rz” napisze o tym jako pierwsza), że „niemieckie Patrioty (podkreślmy, że chodzi o dwie baterie) strzegą Polski przed Rosją”. Żeby pewien symbol nie stał się zasłoną dymną dla realnej skali wsparcia, którą Berlin udziela Kijowowi i przy okazji Warszawie.
Bujdą na resorach jest oddzielanie zagranicznej polityki rządowej i prezydenckiej. I sugerowanie, że Duda pojechał do Steinmeiera tylko po to, by pogłaskać partnera i dać się pogłaskać jemu. By odegrać rolę dobrego policjanta - w opozycji do pogrążonemu w kampanii wyborczej rządowi. Andrzejowi Dudzie towarzyszył minister Szymon Szynkowski vel Sęk, człowiek, który od lat buduje (dosyć asertywnie) relacje polsko-niemieckie, a teraz został rzucony na odcinek negocjacji z KE. To dowodzi, że nie było z naszej strony unikania tematów tzw. trudnych, choć zakomunikowano nam to tylko szczątkowo.
Takie spotkania prezydentów (to odbyło się na zaproszenie Berlina) są potrzebne. Taki głos też musi wybrzmieć, właśnie dlatego, by ludzie mogli uczciwie i niejednostronnie ocenić, co nas z Niemcami łączy, a co dzieli. Na jednej i drugiej szali jest sporo.
Zatem, nie widzę tutaj sugerowanego „rozdźwięku”, raczej „dwugłos”. Biegnące równoległe ścieżki porozumienia i pracy nad rozwiązywaniem konfliktów. Na jednej jesteśmy nieco dalej, inna jest trudniejsza do pokonania. Ale idziemy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/626026-nie-rozdzwiek-co-najwyzej-dwuglos-o-relacjach-pol-nie
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.