Doktor Hanna Machińska z biura Rzecznika Praw Obywatelskich została odwołana. Była zastępcą Adama Bodnara, a w trakcie swojej aktywności występowała jako gorliwa zwolenniczka wpuszczenia nielegalnych imigrantów z granicy polsko-białoruskiej do Polski.
Była też pożytecznym dla „Gazety Wyborczej” autorytetem w tej sprawie. Przypomnijmy jak funkcjonowała w sprawie Łukaszenkowskiej operacji „Śluza”
Wewnętrzny front Łukaszenki w Polsce
Bowiem osobną rolę w podtrzymywaniu tezy, jakoby Polska łamała prawa człowieka, odgrywało w zeszłym roku biuro Rzecznika Praw Obywatelskich. Przy usilnym wskazywaniu na państwo jako na krzywdzące cudzoziemców pomijano inny aspekt naruszania godności osobistej innej grupy społecznej – polskich mundurowych. Wypowiedzi Rzecznika Praw Obywatelskich, prof. Marcina Wiącka, i jego zastępcy, dr Hanny Machińskiej, bywały nieprecyzyjne lub jednoznacznie rozmijające się z prawdą, co współgrało z Łukaszenkowskim przekazem.
Trudno uniknąć wrażenia, że urząd RPO postępował asymetrycznie i jednostronnie wobec kryzysu na granicy polsko-białoruskiej. W sprawie sytuacji nielegalnych imigrantów używano czasem słów bardziej publicystycznych niż formalno-urzędowych, a na przypadki szkalowania i atakowania polskich mundurowych – w końcu obywateli Rzeczypospolitej, którymi prof. Wiącek i dr Machińska powinni się zajmować – reagowano enigmatycznie lub odmawiano interwencji. RPO już od pierwszych dni po rozpoczęciu wojny informacyjnej w Usnarzu Górnym był zaangażowany w kryzys.
Polska „torturuje” ludzi?
Dwudziestego czwartego sierpnia przygraniczną miejscowość odwiedził Marcin Kusy z Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur. Po wizycie urzędnik stwierdził: „Cudzoziemcy znajdują się w nieludzkich warunkach, proszą o leki. Te osoby powinny zostać wpuszczone do Polski. Władza polska, widząc, w jakich warunkach przebywają, jest odpowiedzialna za naruszenie artykułu trzeciego Konwencji o ochronie praw człowieka”. Wspomniany artykuł Konwencji jest najkrótszym punktem dokumentu i zawiera zapis o zakazie tortur: „Nikt nie może być poddany torturom ani nieludzkiemu lub poniżającemu traktowaniu albo karaniu”.
Zapewne przypadkowa jest zbieżność tego sformułowania z o dzień wcześniejszą wypowiedzią samego Alaksandra Łukaszenki, który w białoruskich mediach odniósł się do sytuacji w Usnarzu Górnym, tak opisując postępowanie Straży Granicznej: „Co zrobili Polacy: złapali, nie można tego inaczej nazwać, około 50 osób na terenie Polski, które jak przyznały, jechały do Niemiec […] i pod groźbą użycia broni, strzelając nad ich głowami, przepychali ich za granicę Białorusi”. Dyktator z Mińska stwierdził także, że „uchodźcy” cierpią w trudnych warunkach: „I już dwa, trzy dni ci biedni ludzie, przeszedłszy granicę Białorusi, tam się znajdują. Bez wody, bez jedzenia, pod otwartym niebem. Co znaczy siedzieć na granicy, gdy w nocy jest już 7–8 stopni? Wywłaszczeni ludzie”. Nie wnikając w proces decyzyjny i świadomość prowadzenia wojny informacyjnej, można śmiało stwierdzić, że tezy urzędników z Krajowego Mechanizmu Prewencji Tortur są zbieżne z wypowiedzianymi wcześniej opiniami białoruskiego dyktatora. Zresztą sytuacja w Usnarzu Górnym była na bieżąco monitorowana i komentowana w mediach białoruskich, służyło to bowiem procesowi odwracania uwagi od prawdziwego łamania praw człowieka na Białorusi.
W czasie, gdy polscy urzędnicy nazywali torturami nieprzepuszczenie nielegalnych imigrantów przez granicę, na Białorusi przygotowywano odpowiedź na zarzuty wobec reżimu o znęcanie się nad więźniami politycznymi. Dwudziestego szóstego sierpnia – a więc dwa dni później – Anatolij Wasiliew z białoruskiego Komitetu Śledczego oskarżył media zarzucające dyktaturze tortury o bycie „elementem aktywnego przeciwdziałania informacyjnego, mającego na celu zdyskredytowanie funkcjonariuszy organów ścigania, zdemoralizowanie ich i podzielenie, co jest jedną z części składowych kolorowych rewolucji”.
Zastępca Rzecznika - dr Hanna Machińska
Z dużym zaangażowaniem w kryzys występowała dr Machińska. W rozmowie z dziennikarzami „Gazety Wyborczej” i radia RMF opowiadała 20 września o polskiej odpowiedzialności i obowiązkach polskiej Straży Granicznej wobec imigrantów, ani razu nie wspominając o roli służb Łukaszenki w całej prowokacji.
Trzy tygodnie później jeszcze mocniej wyraziła swoje stanowisko:
Dzieje się bardzo źle, co więcej, przewidujemy, że nastąpi eskalacja złych działań. Nie stosuje się procedur przewidzianych Konstytucją RP, prawem międzynarodowym i prawem wewnętrznym – w wyniku czego nie wiemy, jakie grupy przedostają się do Polski
– mówiła w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”. Koncentrując się na problemach przybyszy, zdawała się nie uwzględniać udziału białoruskich służb, skoro dziwiła się wzmożeniu medialnemu wokół tego tematu: „Dlaczego dziś na całym świecie mówi się o sytuacji w Polsce, na granicy polsko-białoruskiej?”.
Apogeum obarczania Polski przez zastępcę RPO odpowiedzialnością za cierpienie przybyszy wypadło 9 lutego 2022 roku podczas wystąpienia Machińskiej na forum Parlamentu Europejskiego. Niektórych wypowiedzi potępiających stronę polską trudno szukać nawet w białoruskich mediach. „Ci ludzie mówią, że traktuje się ich – cytuję – «gorzej niż zwierzęta»” – mówiła. O Strzeżonym Ośrodku dla Cudzoziemców w Wędrzynie (województwo lubuskie): „Mieści się na obszarze wojskowym. Na początku lutego 600 osób tam przebywało, wiele z tych osób było ofiarami tortur. Dostęp do pomocy medycznej był bardzo ograniczony. Sytuacja wewnątrz tego ośrodka była naprawdę straszna”. Pominięcie przez urzędniczkę biura RPO aspektu wojny hybrydowej wytknął Machińskiej europoseł Patryk Jaki. Na tym samym posiedzeniu skomentował wystąpienie prawniczki, wyszczególniając konkretne przykłady łamania prawa i organizowania prowokacji przez służby Łukaszenki:
Dlaczego przy tak długim przemówieniu nie przekazała informacji wszystkim członkom Komisji, w jaki sposób ci ludzie i skąd tam się dostali. Przecież wiadomo, że zostali przywiezieni z terenów, gdzie nie ma żadnej wojny, gdzie nic im nie grozi, zostali celowo przywiezieni przez reżim Łukaszenki, co jest nagrane przez kamery Frontexu – mam nadzieję, że widziała pani to nagranie – przez białoruskie KGB i zostali użyci w ataku hybrydowym. I wtedy, według definicji prawa, jak rozumiem, nie ma łamania tego prawa. Chyba że pani zna jakiś inny punkt, to proszę pokazać.
Dziwne relacje z granicy polsko-białoruskiej
Głos w sprawie kryzysu zabrał także sam Rzecznik Praw Obywatelskich, prof. Marcin Wiącek. Już 20 sierpnia, a więc dwa dni po pojawieniu się relacji z Usnarza Górnego, RPO wystosował list do premiera Mateusza Morawieckiego, wzywając Straż Graniczną do wpuszczenia tych przybyszy, którzy wyrażą wolę ubiegania się o status uchodźcy. Osobną kwestią jest niezbyt wnikliwe weryfikowanie informacji przez polskich urzędników. W liście do premiera Morawieckiego czytamy o imigrantach: „Śpią na ziemi, nie mają dostępu do żadnych urządzeń sanitarnych czy bieżącej wody. Mają ograniczone ilości wody zdatnej do spożycia, żywności i środków higieny osobistej”. Równo miesiąc później (20 września) zastępczyni rzecznika RPO przekonywała, że w Usnarzu Górnym w tych samych fatalnych warunkach przebywają te same osoby. Jeśli oficjalne wypowiedzi polskich urzędników zakładają, że grupa 32 osób przez ponad miesiąc żyła w obozowisku bez odpowiednich ilości jedzenia i bieżącej wody, przy temperaturach spadających poniżej zera oraz bez organizacyjnego wsparcia z zewnątrz, to nie można się dziwić, że część opinii publicznej dawała jednak wiarę Straży Granicznej i jej twierdzeniom, iż imigranci są zaopatrywani przez białoruskie służby. Zwyczajnie wiele z opowieści o sytuacji nielegalnych imigrantów było niewiarygodnych, czego jednak rzecznicy argumentów „humanitarnych” nie brali zazwyczaj pod uwagę. Profesor Marcin Wiącek nie zweryfikował swojego stanowiska aż do końca trwania sprawy obozowiska w Usnarzu.
Asymetria w działaniach
W studio TVP INFO Rzecznik Praw Obywatelskich został zapytany o swój stosunek do przypadków obrażania polskich funkcjonariuszy, na co odpowiedział: „RPO nie komentuje tej wypowiedzi. Natomiast co do zasady Rzecznik wielokrotnie apelował o umiar w wypowiedziach publicznych”. Urzędnik nie wyszczególnił tych wypowiedzi, w których – jego zdaniem – nie został zachowany umiar w ocenie obrońców granic, choć w ujmowaniu się za nielegalnymi imigrantami polski ombudsman był bardziej stanowczy i konkretny. Gdy jednak żołnierze użyli słowa „k…a” podczas zatrzymania ludzi wjeżdżających na teren objęty stanem wyjątkowym, prof. Wiącek zaangażował się z większą gorliwością: „Wystąpiłem niemal natychmiast o wyjaśnienia w tej sprawie” – mówił Magdalenie Rigamonti.
Teraz bez dr Machińskiej w biurze RPO stężenie bodnaryzmu się zmniejszy - ale nie spodziewajmy się cudów, że ludzie powołani do obrony praw OBYWATELI RP, nagle się zaczną nami jakoś szczególnie przejmować.
ZOBACZ TAKŻE:
W tekście wykorzystałem fragment swojej książki „Wewnętrzny front. Łukaszenki wojna informacyjna i kryzys migracyjny na granicy polsko-białoruskiej”, Warszawa 2022
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/625924-machinska-poza-biurem-rpo-oto-jak-przydala-sie-lukaszence