To więcej niż zadziwiające, że akurat teraz, gdy z powodu rosyjskiej agresji Polska zdana jest na solidarność i wsparcie swych sojuszników, tak jak nie była, od czasu upadku żelaznej kurtyny, otwiera puszkę reparacji, w której także powinien spoczywać w pokoju temat niemieckich ziem wschodnich
— takie zdanie mógł napisać tylko ktoś, kto nie ma elementarnej wiedzy lub jest niespełna rozumu. Zakładam jednak, że autor komentarza i współwydawca Frankfurter Allgemeine Zeitung („FAZ”), Berthold Kohler, ma wszystkie klepki, a wymieniona gazeta nie zatrudnia idiotów. Jeśli więc ów „specjalista od krajów środkowo- i południowoeuropejskich”, zadeklarowany zwolennik posiadania przez Niemcy broni atomowej wie, co pisze, to znaczy, że mamy do czynienia z polityką – i tu zaczyna się robić bardzo poważnie.
Skoro (Polska - dopisek mój) chętnie rozprawia o niemieckim zapominalstwie, niepamięci i w swej furii chce wprząc w to Unię Europejską, czy ktoś nad Wisłą zapomniał, kto był największym zwolennikiem rozszerzenia (wspólnoty) na wschód? Kto od dziesięcioleci wpłaca do tego garnka, z którego płyną miliardy do Polski?
— spytał Berthold Kohler, pomstując nad „Kaczyńskim, który nie kocha Niemców” i Polską pozbawioną „zdrowego rozsądku politycznego”, która sama sobie szkodzi. Przyznam, że dawno nie zaserwowano mi do strawienia tak wysmażonego steku bzdur, ale skoro komentator jest poważny i jego gazeta też, samorzutnie nasuwa się pytanie: co kryje się pod tą kłamliwą publikacją, czy rzeczywiście troska o nasz kraj i o traktatowo dobrosąsiedzkie stosunki? To pomówmy, redaktorze Kohler, o tej niemieckiej adwokaturze, o tym niemieckim zaangażowaniu, przy czym zastrzegam, że jeśli posłużę się nieprawdą, czekam na pozew o zniesławianie dobrego imienia Bundesrepubliki, samego autora i „FAZ”. Zamiast odpowiedzi postawię tylko dwanaście pytań:
1. Czy to nieprawda, że kanclerz Helmut Kohl w zjednoczeniowych negocjacjach „2+4” (z udziałem przedstawicieli obu niemieckich republik oraz USA, Wielkiej Brytanii, Francji i ZSRS), usiłował podważyć granicę na Odrze i Nysie, którą uznał „pod presją USA”, co sam wyznał w wywiadzie dla niemieckiej telewizji publicznej, gdy znalazł się już na politycznym aucie?
2. Czy to nieprawda, że zrugał ówczesnego szefa niemieckiej dyplomacji Hansa-Dietricha Genschera (z liberalnej partii FDP w koalicyjnym rządzie z chadekami z CDU/CSU), za jego stwierdzenie o nienaruszalności granicy z Polską, że „wybiega przed orkiestrę” i tak uprzykrzył mu życie, że ten rzucił ręcznik na ring polityki?
3. Czy to nieprawda, że to nie Kohl, lecz jego minister obrony Volker Rühe (CDU), jako pierwszy głośno opowiedział się za przyjęciem Polski do NATO, co sam podkreślił w naszej opublikowanej rozmowie, podczas gdy kanclerz - także w moim z nim wywiadzie - rozprawiał jedynie o ewentualnym członkostwie naszego kraju w UE, zaś jego spowalnianie tego procesu ostro napiętnował późniejszy szef rządu federalnego Gerhard Schröder?
4. Czy to nieprawda, że Niemcy za rządów Kohla i Schrödera blokowały dostęp Polaków do niemieckiego rynku pracy i umożliwiły go dopiero w ostatnim terminie, de facto wyznaczonym przez UE?
5. Czy to nieprawda, że przez Niemcy przetoczyła się fala niewybrednych, dyskredytujących nasz naród kawałów, rozpowszechnianych przez media, tzw. Polenwitze i że była w tej kwestii nawet dyplomatyczna interwencja Warszawy?
6. Czy to nieprawda, że w Niemczech istniała możliwość odciągania od podatków łapówek płaconych przy zawieraniu lukratywnych kontraktów, zakupów i inwestycji, co spowodowało interwencję zagranicy w Brukseli?
7. Czy to nieprawda, że Niemcy opóźniały włączenie Polski do układu z Schengen o zniesieniu kontroli granicznych wewnątrz UE?
8. Czy to nieprawda, że kanclerz Schröder odrzucił propozycje innych państw tzw. starej Europy o dołączeniu Polski do grupy tzw. eurodecydentów (obok RFN, Francji, Wlk. Brytanii, Włoch i Hiszpanii)?
9. Czy to nieprawda, że Niemcy usilnie dążyły do zmiany Traktatu Nicejskiego, co doprowadziło do osłabienia siły głosu naszego kraju w UE?
10. Czy to nieprawda, że kanclerz Schröder usiłował tworzyć antyamerykańską oś Berlina, Paryża i Moskwy, tzw. „Trójkę”?
11. Czy to nieprawda, że był inicjatorem omijającego nasz kraj gazociągu bałtyckiego Nord Stream, który popierała także późniejsza kanclerz Angela Merkel oraz broniący tej inwestycji kanclerz Olaf Scholz?
12. Czy to nieprawda, że Niemcy sprzeciwiały się wzmacnianiu siły obronnej naszego kraju w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego, a ćwiczenia NATO w Polsce prezydent Frank-Walter Steinmeier nazywał „drażnieniem Rosji” i „machaniem szabelką”?
Czy te proste pytania to moje podłe insynuacje? Nawiasem mówiąc, pytań mogłoby być znacznie więcej, tak dotyczących polsko-niemieckiego „kiczu pojednania”, propagandowej wydmuszki pod nazwą tzw. Trójkąta Weimarskiego (nad czym ubolewał w naszej opublikowanej rozmowie współtwórca tego gremium minister Genscher), a także wpłacania przez Niemcy - jak to ujął autor Kohler - „do garnków, z których płyną miliardy do Polski”, choć doskonale zdaje sobie sprawę, jak przypomniała tak szanowana za Odrą „Gazeta Wyborcza”, że „z każdego euro przekazanego do Polski przez niemieckich podatników do Niemiec wraca 85 eurocentów”, jak pytań o próby udaremnienia polskich inwestycji o strategicznym charakterze, czy odnośnie do wspierania przez Niemcy antyrządowej opozycji w naszym kraju.
Dwanaście pytań, jak dwanaście ksiąg narodowej epopei Mickiewicza, z ostatnią pt. „Kochajmy się”… Aliści zakończenie komentatora Kohlera szczęśliwe nie jest, przeciwnie, jest żałosne i złowieszcze. Wybrzmiewa bowiem z niego szantaż: żądacie reparacji za wymordowanie ok. sześciu milionów Polaków i zrujnowanie naszego kraju, z czym notabene borykamy się do dziś, to my wrzucimy na stół - jak to ujął Kohler w „FAZ”: „temat niemieckich terenów wschodnich”.
W tym kontekście zadam ostatnie pytanie:
Czy specjalista od środkowej Europy, którego publikacja z pewnością przypadkowa nie jest, nie wie, że w wyniku napaści Niemiec nasz kraj stracił na rzecz sowieckiej Rosji prawie połowę, bo 48 proc. terytorium, że per saldo powierzchnia Polski jest obecnie mniejsza od tej przedwojennej o bez mała 80 tys. kilometrów kwadratowych?
Zapewne wie i ma świadomość, że - mówiąc wprost - podczas okupacji Niemcy zachowywali się w Polsce gorzej niż Rosjanie w dzisiejszej wojnie na Ukrainie.
Kanclerz Olaf Scholz nie pozostawia wątpliwości, co myśli o polskich roszczeniach: „Mogę zaznaczyć, podobnie jak wszystkie poprzednie rządy federalne, że kwestia ta została ostatecznie rozstrzygnięta w prawie międzynarodowym”. Niemcy sami sobie ustalają prawo, sprawcy orzekają o swej winie i karze. Jak to brzmi po niemiecku? Tak właśnie, jak to ujął komentator opiniotwórczego dziennika „FAZ”: „Warszawa zdana jest na solidarność sojuszników” i, jeśli się nie uspokoi, to sojusznicze Niemcy mogą upomnieć się o „niemieckie tereny wschodnie”. „Czy to mądre otwierać puszkę reparacji?”, spytał Berthold Kohler w tekście pt. „To byłoby źle także dla Polski”…
Danke, „FAZ”! - za ujawnienie z całą jaskrawością, co w niemieckich głowach siedzi, a co powinno wytyczać azymut dla przyszłej polityki naszego kraju, wewnętrznej i zagranicznej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/625403-reparacje-i-szantaz-niemiec-danke-faz