Kilkanaście dni temu opublikowałem na portalu wPolityce tekst, w którym zaproponowałem, by pieniądze, które wydajemy na pomoc Ukrainie pożyczyć od Stanów Zjednoczonych i Kanady. Większość komentarzy, które się pod nim pojawiło, było zdecydowanie krytycznych. Posypały się nawet wulgaryzmy i inwektywy. No cóż, każdy spełnia się jak może. Tak, czy owak podtrzymuję swa propozycję.
Część krytykujących miała swoje, dość rozsądne racje. Być może propozycja była też nie do końca zrozumiana i w tym jest po części moja wina. Widocznie nie wyłożyłem swych argumentów dość precyzyjnie i przejrzyście. Kilka rzeczy wymaga wyjaśnienia.
Na samym początku ustalmy rzecz zasadniczą.
Nie proponuję dodatkowego zadłużania się na pomoc na Ukrainie. Proponuje tylko zmianę sposobu pozyskiwania pieniędzy, które i tak wydajemy, czy zamierzamy wydać. Chodzi o to, by środki przeznaczane na pomoc Ukrainie nie pochodziły z komercyjnych pożyczek, by nie obciążały bieżącego, bardzo napiętego budżetu, tylko były pozyskane ze specjalnych, dedykowanych kredytów od Stanów Zjednoczonych i Kanady.
Ostatnio wysłaliśmy na Ukrainę 1570 zestawów łączności Starlink. Razem już 13500. One nie są za darmo, zapłaciliśmy za nie w taki, czy inny sposób. Jeśli dostarczamy na Ukrainie np. środki medyczne to i tak musimy uzupełnić ich zapas w Polsce, czyli wydać dodatkowe pieniądze, zamiast finansować inne potrzeby. I to są obiektywne fakty. Sporną rzeczą może być to, czy w ogóle pomoc nieść, ewentualnie jak jak ją finansować. Póki co rząd pomaga i ma w tym moje, obywatela wielkie wsparcie.
Ci którzy krzyczą, że nie chcą się zapożyczać dla Ukrainy i tak to dziś robią, a długi Polski będą spłacać ze swych podatków. Takie są reguły demokracji. Jeśli nie chcą pomagać Ukrainie i wolą mniemać, że nie nie trzeba wydawać swych kochanych pieniążków, to mają na to jeden prosty sposób. Muszą skrzyknąć takich jak oni, wygrać wybory, a potem ewentualnie jak Niemcy zaproponować 5 tysięcy kasków, odwrócić się plecami i czekać aż Ukraina padnie, a ruskie czołgi staną tuż za Bugiem. Wtedy będą mogli pójść na brzeg ze swym dziecięciem, pokazać mu je i powiedzieć: zobacz syneczku jaki tatuś był mądry, bo nie dał kochanych pieniążków, więc przyszłość przed tobą świetlana i żadnych długów spłacać nie będziesz.
To, że pomoc Ukrainie nas kosztuje jest faktem nie podlegającym żadnej dyskusji. Rzecz sprowadza się do tego skąd brać na nią pieniądze i stąd moja propozycja by pochodziły one ze specjalnych „kredytów wolności”.
Nie proponowałem, by kredyty z USA i Kanady zastąpiły owe fantomowe pożyczki w ramach KPO. O KPO wspomniałem tylko po to, by po raz kolejny przypomnieć jak bezwzględni, amoralni i cyniczni ludzie rządzą dziś Unią, skoro nawet wojna nie wywołuje u nich ludzkich odruchów i nadal chcą nas dusić, czy jak była minister w rządzie Merkel, a teraz eurodeputowana Katarina Barley, zagłodzić. Eurokraci nie ulżą nam, nie pomogą Ukrainie, tylko będą przebierać nóżkami czekając, by przyłączyć się do obozu zwycięzcy, czy to będzie Ukraina, czy Rosja. Uzyskane kredyty z Kanady i USA wzmacniałyby nasza pozycję negocjacyjną wobec Brukseli, a właściwie Berlina. I taki sens ma też zestawianie ich z KPO.
Mamy zdolność pozyskania środków z USA, choć przez pewien czas były z tym kłopoty. W połowie listopada przeprowadziliśmy plasowania naszych obligacji na ryku amerykańskim. Aukcja była dużym sukcesem, więc trzeba było zwiększyć transzę. Rentowność naszych obligacji w zależności od terminu zapadalności wyniosła 5,6 % i 5,9% rocznie. Sądzę, że ze względu na geopolityczne układy, cel pożyczki, możliwe naciski opinii społecznej, mediów w USA i naszej dyplomacji pieniądze z przeznaczeniem na pomoc Ukrainie uzyskalibyśmy na jeszcze lepszych warunkach. (wiele też oczywiście zależy od sytuacji rynkowej).
Stany Zjednoczone mają tradycję emitowania tzw obligacji wolności - Liberty Bonds i wojennych. Pieniądze z nich finansowały pokonanie Niemiec i Japonii w dwóch wojnach światowych. Pod koniec października premier Kanady Justin Trudeau ogłosił emisję obligacji na pomoc Ukrainie. W Kandzie, licząca 1,5 miliona osób ukraińska diaspora ma dużą siłę polityczną. Z jej pomocą, a także Polonii, możemy kreować presję moralną, by Polsce pieniądze pożyczyć, a wręcz doprowadzić do licytacji pomiędzy Ottawą a Waszyngtonem kto da więcej. Tak, czy owak takie pożyczki specjalnego przeznaczenia nie są czymś wyjątkowym.
To, skąd brać pieniądze, które wydajemy i chcemy wydać jest właściwie sprawą techniczną. Podstawowa kwestia sprowadza się do tego czy pomagać i jeśli jakiś sens miało wiele komentarzy, to sprowadzały się do tego, by tak naprawdę pomocy Ukrainie nie nieść. I tego może dotyczyć spór. Ja twierdzę, że należy to robić i to z kilku powodów.
Pierwsze dotyczą kwestii moralnych. Za naszą granicą toczy się ludobójcza wojna, wobec narodu, który mimo wielu przeszłych tragedii, jest nam szczególnie kulturowo i historycznie bliski. Rany Wołynia nie zabliźnią się gdy wjadą na niego ruskie czołgi i Ukraina będzie podbita. Z tymi, którzy mieliby tak sycić się zemstą, tak upatrywać sprawiedliwości, nie chcę mieć nic wspólnego, bo to nędzni, lichego ducha ludzie.
Adam Mickiewicz, Juliusz Słowacki i Pan Wołodyjowski
Kolejnym aspektem moralnym jest zobowiązanie wobec naszej historii, naszej, kultury, tradycji i tożsamości. Być może niektórym to obojętne, że Moskale bombardują polskie kościoły, pałace, kamienice we Lwowie. Może im obojętne, że rozwalony być może stojący na Starym Mieście we Lwowie, dawniej na Placu Mariackim a dziś wieszcza imienia, pomnik Adama Mickiewicza. Może im obojętne, że w powietrze wraz z Panem Wołodyjowskim może wylecieć Kamieniec Podolski, Liceum Krzemienieckie, zwane Wołyńskimi Atenami, do którego Słowacki chodził, że gąsienice kacapskich maszyn będą mielić groby, w których nasi przodkowie Polacy leżą, a ukradzione z lwowskiego Cmentarza Orląt lwy, będą zdobić wjazd do posiadłości jakiegoś ruskiego oligarchy. Pomoc Ukrainie oznacza też walkę o zachowanie polskiego dziedzictwa. I nie doczekanie żeby, by zobaczyć klasztor Karmelitów w Berdyczowie, czy pałac w Żółkwi, w której Żółkiewski się urodził, trzeba będzie do kacapi jeździć.
Za wolność naszą i waszą
Pomoc Ukrainie ma też znaczenie praktyczne. „O wolność naszą i waszą” to nie jest czcze zawołanie. O Ukraińców i naszą wolność trwa walka na polach i w miastach Ukrainy. Jeśli ona upadnie, to dzieci tych, którzy wrzeszczą dziś, że nie chcą, by one spłacały długi, całe życie spędzą w cieniu ponurego, barbarzyńskiego reżimu, który zawiśnie nad naszą częścią Europy.
W naszej części świata szaleje psychopata podpalacz, który wcześniej Czeczenię z dymem puścił, ogień pod Gruzję i Ukrainę podłożył. Teraz tuż za miedzą, a wiatr się niesie, płoną dobra naszego bezpośredniego sąsiada. Można przyglądać się, bo to nie nasz dom, wody do gaszenia i bosaków nie dać, dzieciaków i kobiet z pogorzeliska pod swój dach nie przyjąć, tylko przepędzić, niech w polu śpią jak im chałupa płonie. Ani nie pomagać psychopatę podpalacza złapać. To już nie byłaby tylko nieczułość, amoralność, ale też monstrualna głupota.
Chcemy tego, czy nie, nikt nas w dziele pomocy Ukrainie nie zastąpi. Unia tylko patrzy, kochane pieniążki przelicza i kalkuluje co jej się bardziej opłaci, bo może „zagłodzoną” Polskę da się łatwo w kornej, poddańczej pozie trzymać i interesy z Kremlem robić. Pomagają sąsiedzi, którzy pod kacapskim butem cierpieli i Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Kanada nie tylko z powodów moralnych ale i geopolitycznych racji.
Płacimy za tę wojnę nie tylko pomocą walczącej Ukrainie, ale inflacją, cenami energii, bankructwem wielu firm, możliwym zastojem gospodarczym. Im dłużej ta wojna będzie trwała tym więcej płacić będziemy i w naszym interesie jest to, by zakończyła się jak najszybciej tylko w jeden sposób - klęską putinowskiego reżimu. Wszytko co przybliża zwycięstwo Ukrainy, każdy lek, który przez nas wysłany, postawi na nogi ukraińskiego żołnierza, przyjęcie jego dzieci pod dach i do naszej szkoły, są warte swej ceny. Dziś po tragedii w Przewodowie widać, że wojna jest coraz bliżej nas i tym bardziej potrzebny jest nasz wysiłek. Propozycja więc by pożyczyć pieniądze od USA i Kanady na pomoc Ukrainie, ale też w rzeczywistości na pokonanie Rosji, jest sposobem, by naszym dziełom, wysiłkom, które i tak ponosimy, ulżyć.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/624203-pozyczki-wolnosci-na-nasza-pomoc-ukrainie