Z łam służalczych wobec niego mediów można wyczytać, że Donald Tusk kroczy od sukcesu do sukcesu. Każdy sondaż to wzrost poparcia jego partii, każdy akcja ataku na rząd to sukces, każde spotkanie to obudzenie entuzjazmu, a każdy wpis w internecie jest przełomem - „game changerem”.
Ale chłodna analiza pokazuje, że coś idzie nie tak, jak planowali.
W najnowszym sondażu badającym zaufanie i nieufność, w tak obiektywnie trudnym dla rządzących czasie, to Donald Tusk traci, a zyskuje premier Mateusz Morawiecki.
Sondaże badające poparcie dla partii politycznych też nie potwierdzają tezy o sukcesach Tuska. Niby ciągle w nich zyskuje, ale jak się przyjrzeć dokładniej, to wciąż jest to pomiędzy 25 a najwyżej 30 procent. Co więcej, analiza wiarygodnych badań z ostatnich tygodni wskazuje, że w większości z nich Prawo i Sprawiedliwość konsekwentnie zyskuje - powoli, ale systematycznie.
Także badanie pracowni Social Changes dla portalu wPolityce.pl pokazuje stabilizację poparcia dla obozu Jarosława Kaczyńskiego i to na dość wysokim poziomie 38 procent.
CZYTAJ WIĘCEJ: NASZ SONDAŻ. Prawo i Sprawiedliwość znów z bardzo dobrym wynikiem. Zyskują Lewica i Koalicja Obywatelska. PSL poza Sejmem. WYNIKI
Podkreślam, że badania Social Changes są prowadzone z zachowaniem bezwzględnej uczciwości i naukowej precyzji. Taki był sens uruchomienia tego projektu: musi być jedno pewne miejsce, gdzie obraz nie jest wykrzywiony politycznymi pożądliwościami. To pewnie powód dla którego są one ostatnio atakowane przez pismo Michnika.
Dużo rozmawiamy z socjologami i ekspertami, stale analizujemy badania ilościowe i jakościowe. Wnioski? Można mówić o wyraźnym złapaniu wiatru przez Zjednoczoną Prawicę i konsekwentnym odzyskiwaniu poparcia od września 2022 roku. Zakładając skuteczne działania kampanijne i udaną mobilizację wyborców, eksperci oceniają iż dziś obóz rządzący mógłby liczyć nawet na 42,5 procenta poparcia.
W opublikowanej w najnowszym wydaniu „Sieci” rozmowie z wicemarszałkiem Sejmu i szefem Klubu Prawa i Sprawiedliwości prof. Ryszardem Terleckim pytamy:
Kierując się doświadczeniem politycznym, jak pana zdaniem wygląda dziś realne poparcie dla PiS?
Marszałek Terlecki odpowiada:
Sądzę, że to jest 35–36 proc., i tak będzie do wiosny. Możemy nawet jeszcze trochę spaść, bo styczeń i luty to zawsze najtrudniejsze miesiące. Zakładam, że wiosną odżyjemy. Inflacja przestanie rosnąć, a nawet zacznie maleć, być może spadną niektóre ceny. Skończą się te zimowe strachy związane z ciepłem, węglem, wojna albo zastygnie, albo zacznie się rozstrzygać i my, na fali wiosennego optymizmu, pójdziemy do góry i utrzymamy się wysoko aż do wyborów.
To dość jasny plan, który da się streścić słowami: przetrwać zimę, wygrać wiosnę.
Oczywiście, są dla PiS i gorsze wiadomości. Musi podjąć próbę skuteczniejszej walki z propagandą przedstawiającą tę partię jako rzekomo niechętną kobietom. Ten przekaz narzuca, korzystając z wpływów w największych mediach, niewielka grupa skrajnie lewicowych działaczek. Ostatni wywiad pani Justyny Pochanke dla jednego z pism pokazał wszystkim jak bardzo gwiazdy mediów informacyjnych mogą być ideologicznie odjechane. Czy w takim kontekście można w ogóle mówić o minimum obiektywizmu?
Wszystko to dzieje się w czasie gdy bezpośrednie i pośrednie skutki barbarzyńskiej napaści Rosji na Ukrainę są boleśnie odczuwane przez Polaków. Ale są szanse na zbicie inflacji, w końcu szok wojenny gospodarek światowych już mija. Wiele wskazuje na wygraną w bitwie o węgiel, gdzie przeciwnikiem był nie tylko Putin i odległości od alternatywnych źródeł tego surowca, ale i opozycja z częścią samorządów.
By wygrać, potrzebujemy trzech rzeczy: pieniędzy, programu i ludzi. Pieniędzy, mam nadzieję, wystarczy, a program ogłosimy wiosną. Trzeba dobrać ludzi, którzy sprawdzą się i w kampanii, i później w Sejmie.
Musimy też wreszcie przełamać naszą starą słabość, która polega na tym, że listy ustala się w ostatniej chwili, czyli miesiąc przed wyborami
— mówi marszałek Terlecki.
W ten ton, wzywający obóz do mobilizacji, wpisują się też ostatnie słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego i posła do PE Joachima Brudzińskiego.
Jest jednak oczywistością, że tłuste koty same nigdy sobie nigdzie nie pójdą. Bez takiego ustawienia grupy, by głodne koty szły na przedzie, wyzwolenie tej energii może być trudne.
Z badań wynika też, że bardzo by pomogło Zjednoczonej Prawicy zamknięcie tematu bezprawnie blokowanych przez Brukselę i Berlin środków z KPO. Czy jest to jednak możliwe, przy otwarcie politycznej grze na opozycję ze strony Komisji Europejskiej? Z wyraźnym pęknięciem na tym tle wewnątrz obozu? Nie wiem, ale w kontekście wyborów miałoby to moc czynnika rozstrzygającego.
Całość obrazu jest jednak dla obozu propolskiego dość optymistyczna. Fundamenty pozostają nienaruszone, poparcie jak na poziom kłopotów (które przyszły z zewnątrz)jest ogromne.
Właśnie w tym kontekście warto przyjmować coraz bardziej żulerskie wypowiedzi Donalda Tuska.
Jeszcze coś ukradną, jeszcze będą kąsać, ale w powietrzu czuć już ten przykry zapach. PiS w stanie rozkładu
— stwierdził król Europy.
Twarde dane pokazują coś innego. Plan politycznego wykończenia PiS dzięki cynicznie branym prezentom od Putina, takim jak inflacja, kryzys energetyczny, nie udał się. Zastraszyć obozu patriotycznego groźbami użycia bojówek i „silnych ludzi” się nie dało, próby takie przyniosły efekt odwrotny od zamierzonego. Jednej listy opozycji też raczej nie będzie. Tusk budzi coraz większą nieufność Polaków, staje się znakiem braku powagi i zapalczywości, przesuwa się w kierunku ekstremistycznym. Kolejne wolty ideowe tylko to wrażenie powiększają. Doganiają go także stare sprawki jak szokująca uległość wobec Rosji i Niemiec, zwijanie armii, zła i okrutna polityka gospodarcza w okresie gdy był premierem.
Nic zatem nie jest stracone, ale i nic nie jest rozstrzygnięte. Wybory 2023 roku będą ekstremalnie trudne, wymagające maksymalnej mobilizacji wszystkich zasobów.
Ale jeśli coś czuć w powietrzu, to kolejną kadencję obozu Kaczyńskiego. Wie to Tusk, wiedzą też to jego doradcy i propagandyści. Ekspertom nie umknęło, że kilka ostatnich dużych konwencji i spotkań Tuska zostały przez media zauważone wyłącznie w kontekście anegdotycznych marginaliów. Po prostu nie było czego na poważnie skomentować. No, ale jeśli ktoś w towarzystwie pana Trzaskowskiego narzeka na zatrute rzeki, to chyba nie powinien się dziwić.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/624196-w-powietrzu-czuc-cos-calkiem-innego-niz-chcialby-tusk