Niemiecka propozycja zakładała, że dostarczone przez Berlin zestawy Patriot nie byłyby wpięte w polski system dowodzenia, ale byłyby zarządzane przez stronę niemiecką i to wyłącznie ona decydowałaby, czy odpowiedzą na potencjalny atak, czy zestrzelą rosyjską rakietę - ustalił portal wPolityce.pl w wiarygodnych źródłach w MON.
W efekcie, jak podkreślają nasi rozmówcy, dla pewności działania systemy obrony powietrznej efekt byłby niewielki, a ryzyko chaosu bardzo duże.
Rozstawienie tych systemów po stronie ukraińskiej zaproponowano stronie niemieckiej z jeszcze kilku innych powodów.
Taki ruch dałby w efekcie ochronę nieba i nad Polską, i nad Ukrainą. To dziś szczególnie ważne, bo rosyjska barbarzyńska taktyka niszczenia infrastruktury energetycznej może za chwilę wywołać kolejną falę uchodźców, pozbawionych ciepła, prądu, żywności i pracy.
Niwelowałoby to też ryzyko zestrzelenia z terytorium Polski rosyjskiej rakiety nad Ukrainą, co mogłoby być wykorzystane jako pretekst do zarzutu iż NATO - a konkretnie Polska - bezpośrednio włączyło się w wojnę.
Nie jest też prawdą, że tak nowoczesny sprzęt nie może operować na terytorium Ukrainy - dziś z powodzeniem pracują tam najnowocześniejsze systemy, jak choćby wyrzutnie HIMARS czy zaawansowany sprzęt brytyjski.
Wyszkolenie załóg ukraińskich oczywiście może nieco potrwać, ale perspektywa trwania konfliktu jeszcze długie miesiące a może i lata uzasadnia taki wysiłek.
Podsumowując, jak podkreślają nasi informatorzy, pogłębiona analiza tej konkretnej niemieckiej propozycji wykazała, że przekazanie tych zestawów stronie ukraińskiej w obecnych warunkach najlepiej przysłużyłoby się bezpieczeństwu Polski.
mk
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/623599-o-co-naprawde-chodzi-z-niemieckimi-zestawami-patriot