Niemcy obiecały przekazanie Polsce baterii Patriot. Deklaracja to wielce szlachetna, ale jak pokazuje praktyka trzeba się odnieść do niej bardzo sceptycznie.
Nikt ci tyle nie da, co Berlin obieca. Jak na razie za szumnymi deklaracjami przekazania sprzętu wojskowego Polsce i pomocy Ukrainie w praktyce prawie nic się nie kryje. Być może tragedia w Przewodowie zmieni postępowanie Niemiec, wreszcie dotrzymają one danego słowa i przekażą Polsce baterie Patriot. Jak na razie to mamy do czynienia z pustymi obietnicami i pustymi, a czasami wręcz oszukańczymi gestami. Wszyscy wiemy, że Niemcy chcą by Ukraina szybko się poddała, bo po zakończeniu działań zbrojnych będzie można wrócić do interesów z moskalskim reżimem. Tę powszechnie znaną prawdę potwierdził ostatnio w wywiadzie dla CNN były premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson.
Zanim przymierzymy się do instalowania Patriotów z Niemiec przyjrzyjmy się dotychczasowemu postępowaniu Berlina. Na samym początku wojny Niemcy obiecały przekazanie 5 tysięcy kasków budowlanych. To i tak był postęp, bo do 2014 roku Merkel i administracja Obamy mamiąc Ukrainę obietnicami pieniędzy i inwestycjami rozbrajały ją. To zresztą była działaczka komunistyczna, a potem kanclerz Niemiec skutecznie namawiała Biały Dom, by nie sprzedawał Ukrainie nowej broni, by ta zastąpiła starą, posowiecką złomowaną w ramach rozbrajania i sprzedawaną pokątnie krajom trzeciego świata. Kiedy w 2014 roku Rosja napadła na Ukrainę Amerykanie posłali Ukrainie koce. Tak więc 5 tysięcy kasków od Niemców było poniekąd wielkim krokiem na przód.
Po kaskach dla Ukrainy przyszła obietnica przekazania Polsce Leopardów, by zastąpiły te czołgi, które my posłaliśmy w bój na Ukrainę. Nikt tych niemieckich maszyn tej pory nie widział i wszystko wskazuje na to, że zwyczajnie ich nie ma. Są być może na papierze, a większość sztuk na składzie do niczego się nie nadaje, ewentualnie stoi rozbebeszona w jakichś warsztatach. Stan niemieckich sił zbrojnych jest bowiem katastrofalny, w czym wielkie zasługi ma Ursula von der Leyen, która w latach 2013-2019 władała resortem obrony. To była minister ds. rozbrajania. Niemcy zwijały swą armię i systematycznie oszukiwały sojuszników z NATO nie przeznaczając na budżet wojskowy wymaganych 2% PKB. Prawdopodobnie nie było w tym motywacji ideologicznej, choć zapewne swoja role odegrały wpływ Putina na Berlin i psychologiczne, a może nie tylko, uzależnienie kanclerz Merkel od kremlowskiego tyrana. Tak czy owak, zamiast wypełniać zobowiązania sojusznicze, Niemcy za zaoszczędzone pieniądze mogły hojnie fundować programy socjalne i kupować spokój społeczny, a także zapełniać skarbiec. Teraz mają 200 mld euro na program protekcji dla swej gospodarki. Władczyni Unii von der Leyen jest za.
Samoloty nieloty
O tym w jakim stanie zostawiła niemieckie siły zbrojne świadczyć może to, co wydarzyło się w w lipcu 2019 w dzień jej pożegnania na stanowisku minister. Były wielkie uroczystości, salwy i tradycyjny pochód niemieckiego wojska z pochodniami przed samą von der Leyen. Nad jej głową przelecieć miały samoloty. Okazało się, że w całej Luftwaffe są zaledwie 4 maszyny, które tego dnia mogły poderwać się do lotu, z czego tylko jedna była jako tako uzbrojona. To przyczynek do rozważań o włączeniu się Polski w program europejskiego myśliwca Eurofighter.
Od czasów von der Leyen aż do wybuchu wojny na Ukrainie niewiele się nie zmieniło, bo jej następczynie - Annegret Kramp-Karrenbauer i Christine Lambrecht kontynuowały dzieło rozbrajania Niemiec i oszukiwania sojuszników. Tak jak w 2019 nie latały samoloty, tak teraz nie jeżdżą czołgi. Niemcy mają ich 200 z czego tylko 40 nadaje się do walki. Podobnie jest z innym uzbrojeniem. Po wielkich korowodach Niemcy przekazały Ukrainie 14 samobieżnych haubicoarmat Panzerhaubitze 200 . Wkrótce przestaną się one nadawać do użytku. „Der Spiegel” informuje, że ministerstwo obrony „zapomniało” zamówić do nich części zamienne. Dopóki sobie stały, albo kręciły się w kółko i strzelały von der Leyen na wiwat, wszystko było w porządku. Ale teraz robią to do czego je zbudowano - wystrzeliwują 300 pocisków dziennie i niemal kompletnie się zużyły.
Latem biuro zaopatrzenia Bundeswehry miało namawiać resort obrony do zamówienia dużych partii części zamiennych do Panzerhaubitze 2000 i wyrzutni rakietowych MARS II, gdyż sprzęt ten ma bardzo długie terminy dostaw. Jednak według niemieckich dziennikarzy, sztab zajmujący się Ukrainą do tej pory nie wydał odpowiedniego zlecenia.
Wirtualna amunicja
Niemcy nie mają też amunicji. Wartość tego czego nie ma, a powinno być sięga 20 mld euro. Zdaje się, że rząd Scholza oszukał koalicjantów i Niemców, bo jak w rozmowie z „Bild am Sonntag” ujawniła Eva Hoegl, pełnomocnik Bundestagu ds. sił zbrojnych, pieniądze na amunicje miały znaleźć się w specjalnym, wartym 100 mld euro funduszu na odbudowę armii. Jego utworzenie po wybuchu wojny na Ukrainie z wielka pompą ogłosił kanclerz Olaf Scholz. To miał być ten wielki historyczny zwrot - „Zeitenwende w dotychczasowej polityce zagranicznej i obronnej Niemiec obwieszczony 22 kutego słynna przemową Scholza w Bundestagu Może i 100 mld gdzieś na coś jest, ale nie na amunicję, więc środki na jej zakup ściubane są z innych pozycji federalnego budżetu Niemiec.
Sara Nanni, zajmująca się obronnością w partii Zielonych powiedziała „Bild am Sonntag”:
Szybkie decyzje minister (obrony - przyp. red.) w sprawie zamówień były potrzebne przed latem - zwłaszcza w przypadku amunicji. Czekamy w parlamencie znacznie dłużej niż się spodziewaliśmy. Bez niezbędnych decyzji w ministerstwie nie możemy wydać tych pieniędzy”.
Korowody dotyczą tez wysłania dodatkowych żołnierzy niemieckich na Litwę, co kanclerz Scholz obiecał w czasie swej czerwcowej wizyty w Wilnie i uroczystym podpisem pod wspólną deklaracja z prezydentem Gitanasem Nausedą zaświadczył. Stacjonująca w bazie w Pobrodziu w ramach misji NATO EFP (Enhanced Forward Presence) jednostka, miała zwiększyć się z 1500 żołnierzy Bundeswehry do 5 tysięcy. Ale dodatkowych wojskowych jak nie było tak nie ma, a Litwini mają tylko kłopot. Nie wiedzą bowiem czy wydawać 1,5 mld euro na przyjecie ich, czy szykować im łóżka i świeżutką pościel, czy też nie. Taka kwota to ogromny wydatek dla liczącego 2,7 miliona mieszkańców kraju.
Prawie nic się nie dzieje. Wilno wie, że kilku tysięcy żołnierzy z ciężkim sprzętem nie da się przenieść kilka tygodni. Ale strona niemiecka nie podała Litwinom nawet harmonogramu, kiedy może rozpocząć się transfer.
— pisze „Welt am Sonntag”.
Podobnie jest w przypadku obiecanych nam baterii Patriot. Niemcy nawet nie przedstawiły swojego harmonogramu dostaw. Pewnym pocieszeniem jest to, że zdołali stosunkowo szybko, bo już w kwietniu dostarczyć 2 baterie na Słowację. Te, plus jedna z Holandii i jedna z USA zastąpiły systemy obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej S-300, które Słowacja przekazała Ukrainie.
Paliwo od Niemców dla moskalskich bombowców
Tak naprawdę Niemcom udaje im się tylko jeden projekt dostaw wojskowych. Chodzi o dostarczanie paliwa lotniczego Moskalom, by mogli bombardować Ukrainę. Jak wynika ze śledztwa dziennikarzy ZDF i „Der Spiegel”, należąca do niemieckiego koncernu BASF firma Wintershall Dea, która na Syberii wydobywa dla Moskali gaz ze złóż Urengojskoje, sprzedaje im kondensat gazu tzw. „białą ropę”, która służy jako paliwo lotnicze. Paliwo trafia do baz lotniczych w w Morozewsku i Woroneżu niedaleko granicy z Ukrainą, skąd startują samoloty najeźdźców. Niemiecka firma tłumacz się mętnie, że „biała ropa” to produkt uboczny wydobycia gazu i co prawda może być wykorzystywany jako paliwo lotnicze, ale Wintershall Dea nie ma na to wpływu. Jej spółki wpłaciły też w ciągu 9 miesięcy wojny 400 milionów euro podatku do kremlowskiego budżetu.
Należy też dodać, że Berlin to główny hamulcowy jeśli chodzi o pomoc Unii Europejskiej Ukrainie. Teraz część brudnej roboty, w zamian za obietnicę uzyskania pieniędzy z KPO, wykonują za niego Węgry.
Tak więc dotychczasowe doświadczenia wskazują, że do deklaracji, projektów, pomysłów Niemiec dotyczących obronności i polityki zagranicznej Niemiec należy podchodzić bardzo ostrożnie. Timeo Teutones et dona ferentes - Obawiam się Teutonów, nawet gdy niosą dary.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/623555-niemieckie-obietnice-versus-rzeczywistosc