Zamordowanie Piotra Bartoszcze, działacza niezależnego ruchu chłopskiego w latach 80., wpisuje się w serię porwań i zabójstw dokonanych w tym czasie. W śledztwie naciskano na lekarzy, by w protokołach sekcji zwłok jako przyczynę śmierci wpisać zapalenie mięśnia sercowego lub zawał. Gdy to się nie udało ogłoszono, że Piotr Bartoszcze rozbił samochód pod wpływem alkoholu, a potem wpadł do studzienki kanalizacyjnej i tam się udusił. Wszystko było mistyfikacją, a jego śmierć politycznym zabójstwem.
Opowiada o tym najnowszy film dokumentalny Anity Gargas pt. „Zatarte ślady. Zagadka śmierci Piotra Bartoszcze” który wyemitowano we wtorek 22 listopada br. w telewizyjnej Dwójce.
Wie pan o tym, że IPN stwierdził że to była zbrodnia?
— takie pytanie kieruje autorka filmu do prof. Karola Śliwki, emerytowanego dziś kierownika Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy.
Mają prawo tam mówić może znają całość sprawy. Nie wiem na czym by ta zbrodnia miała polegać?
— odpowiada do kamery Karol Śliwka, bez drgnienia powieki.
Dokument wyemitowany przez TVP2 opowiada jedną z najmroczniejszych historii lat 80., zbrodni dokonanej przez władze PRL już po stanie wojennym i rozbiciu ruchu „Solidarności”. Na cztery lata przez rozpoczęciem obrad okrągłego stołu. Takie historie, jak ta przypomniana przez Anitę Gargas wciąż uzmysławiają w jak krótkim czasie przechodzono nad nimi do porządku dziennego, by potem zginęły w archiwach policji, sądów i prokuratur.
Piotr Bartoszcze zaginął w tajemniczych okolicznościach między 7 a 8 lutego 1984 r. Kolportował wówczas w okolicach Inowrocławia podziemne wydawnictwa. Ciało ze śladami bicia i duszenia znalazł jego brat Roman Bartoszcze 9 lutego niedaleko rodzinnego domu w Sławęcinie koło Inowrocławia. Jego ciało w nienaturalny sposób kryło się w betonowej cembrowinie studzienki kanalizacyjnej. W tym samym roku prokuratura w Inowrocławiu umorzyła śledztwo, stwierdzając, że jego śmierć nastąpiła w wyniku uduszenia, bez udziału osób trzecich, a Piotr Bartoszcze był pod wpływem alkoholu. Postępowanie osobiście nadzorowali z Warszawy Wojciech Jaruzelski i Czesław Kiszczak, a treść umorzenia była akceptowana na najwyższych szczeblach władzy. Prokurator, który podjął taką decyzję został natychmiast nagrodzony sporą gratyfikacją pieniężną.
Wciśnięty w otwór studzienki kanalizacyjnej, z rękami na plecach. But, który prawdopodobnie zsunął się z nogi w wyniku szamotaniny i walki o życie został wrzucony na ciało. Syrena, którą wcześniej prowadził została wepchnięta do kanału, niemal wbita w dno. SB przekonywała przez Bartoszcze sam się z niej wydostał. Nie zbadano śladów na miejscu np. linii papilarnych na samochodzie.
Nie dość, że go zabili to jeszcze oczernili. Z nikim przecież nie pił. Wiem ze gdy jeździł to nie pił
— wspomina na filmie Wiesława Bartoszcze, wdowa po zamordowanym działaczu niezależnego ruchu chłopskiego.
Chodziło o jego oczernienie i dyskredytację. Został prawdopodobnie upojony, dawką praktycznie śmiertelną. Na miejscu zdarzenia stoczył jednak walkę o życie. Uciekał przed sprawcami, najpierw drogą, by potem w czasie szybkiego biegu przez pole zostać dopadniętym. Na tamtejszym czarnoziemie doskonale uciskały się ślady butów a nawet sztruksowych spodni.
Rodzina Bartoszczów była inwigilowana przez wiele lat, jednak większość z obszernej dokumentacji operacji „Uzdrowiciel” została zniszczona. Być może odpowiada za to Andrzej W. ps. Wasyl wówczas szef bydgoskiej SB. Nie wiadomo również kim byli ludzie, w tym sąsiedzi, którzy jako płatna agentura osaczyli rodzinę.
Kontaktował się z nim nawet funkcjonariusz MSW który miał mu przekazać, że w resorcie działa szwadron śmierci. - Była to przestroga, w celu wyciszenia – zastanawia się jeden ze świadków. W 1990 roku, już po wyborach kontraktowych z Ignacego Guentherem, solidarnościowym posłem i działaczem chłopskim skontaktowała się kobieta, której siostra była żoną esbeka, który miał wziąć udział w zamordowaniu Piotra Bartoszcze. Siostra opowiedziała jej podsłuchaną przez nią rozmowie. Po powrocie z akcji w lutym 1984 roku – według jej relacji - mężczyźni zamknęli się w pokoju w swoim mieszkaniu w Bydgoszczy i opowiadali sobie jak poili go alkoholem i wrzucili do studzienki.
Jak oni przyszli tacy ubłoceni, chciała zabrać ubranie do wyprania. Mąż jednak wyrzucił do śmietnika mówiąc: „co tam będziesz prała”. Potem skojarzyła, że chodziło o Piotra Bartoszcze. Siostra jak się okazało zginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, miała popełnić samobójstwa i wyskakując przez okno
— relacjonuje Ignacy Guenther.
Jak tłumaczy gdy sprawę zgłosił do prokuratury ta przesłuchała kobietę, która wycofała się ze swojej relacji. Obie zostały uznane za psychicznie chore i niewiarygodne. Nikt nie sprawdził również czy wycofanie nastąpiło na skutek presji i zastraszenia.
Nadzorem znad tym postępowaniem zajmowali się ci sami funkcjonariusze, którzy skutecznie skierowali postępowanie ws. śmierci Grzegorza Przemyka na fałszywe tory przeciwko załodze karetki. Zaginął też naskórek pobrany spod paznokcia zamordowanego pobierał funkcjonariusz, który nie figurował w dokumentacji procesowej. I być może jest to właśnie naskórek sprawcy
- tłumaczy prokurator Marek Rabiega z pionu śledczego IPN w Szczecinie.
Prowadząca swoje własne niezależne postępowanie komisja powołana przez działaczy podziemnej „Solidarności” przygotowała kilkanaście raportów. Wskazywała na błędy, mylenie tropów i manipulacje. Dotarła również do dokumentacji sekcji zwłok. Funkcjonariusze bezpieki próbowali np. przekonywać kardiologów, że Piotr Bartoszcze miał problemy sercowe i to spowodowało jego zgon. Anita Gargas rozmawia w filmie m.in. z prof. Karolem Śliwką, po śmierci Bartoszcze patolog z bydgoskiego Zakładu Medycyny Sądowej, który miał swoim ówczesnym podwładnym składać propozycję wydania takiej właśnie opinii. Dzisiaj temu zaprzecza i podtrzymuje wersję ustaloną w latach 80.
Jednak lekarz kardiolog Józef Karwowski, przyznaje, że spotkał się wtedy z takimi naciskami.
Mój szef był proszony o opinię na temat badań mikroskopowych mięśnia sercowego u Piotra Bartoszcze, gdzie wyraźnie próbowano zasugerować, że przyczyna jego śmierci była naturalna
-– tłumaczył w filmie lekarz.
Kim był Piotr Bartoszcze?
Była to bardzo patriotyczna rodzina. Piotr wraz z ojcem Michałem, byłym ułanem a także żołnierzem Batalionów Chłopskich, oraz bratem Romanem działali w „Solidarności” Rolników Indywidualnych, która po stanie wojennym została zdelegalizowana. Wydawali pismo „Żywią i Bronią”. Ich gospodarstwa znajdowały się niedaleko siebie w tej samej wsi. Piotr Bartoszcze mieszkał razem ze swoim Ojcem, a 800 metrów dalej swoje gospodarstwo miał brat Roman.
Wykazywali ogromną odwagę, nietypową dla wszystkich mieszkańców wsi
— przyznaje Antonii Tokarczuk, były polityk m.in. Porozumienia Centrum.
Dawali się we znaki władzy ze względu na swoją odwagę, determinację i poczucie obowiązku. To oni byli organizatorami akcji protestacyjnej w Bydgoszczy w marcu 1981 roku. Pod ich naciskiem prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej zdecydowało zorganizować sesję poświęconą sytuacji rolników indywidualnych z udziałem delegacji Międzyzakładowej Komisji Założycielskiej NSZZ „Solidarność”. Związkowcy żądali zgody na utworzenie wiejskiej „Solidarności” o której powołanie toczyła się walka. To ta organizacja była zaczątkiem istnienia niezależnego i odrodzonego ruchu chłopskiego. Milicja i SB nie dopuściły delegacji do głosu i brutalnie pobiły związkowców. Wydarzenia te w konsekwencji były apogeum konfrontacji pomiędzy władzami PRL, a „Solidarnością” i wstępem do stanu wojennego. Z drugiej strony po kilku tygodniach zezwolono na rejestrację NSZZ „Solidarność RI”. Na filmie widzimy archiwalne zdjęcia przedstawiające Michała Bartoszcze zwracającego się do radnych i milicjantów o wysłuchanie ich stanowiska. To on został wtedy brutalnie pobity wraz z Janem Rulewskim. Anita Gargas wydobyła z archiwów również wypowiedź Michała Bartoszcze leżącego na łóżku szpitalnym, który obawiał się o to czy nie zostanie kaleką. Został pobity dotkliwiej niż Rulewski, któremu wybito zęby.
Rejestracji Solidarności RI sprzeciwiał się sam Breżniew. Bartoszczowie władzy zaszkodzili i narazili polskich komunistów na pretensje Kremla – przypomina Mateusz Szpytma z IPN. Rodzina była po tym szykanowana. Rodzina wspomina przeszukania, wielokrotnie rewizje, wywarzenie drzwi, zastraszanie, zatrzymania. W stanie wojennym Piotr Bartoszcze został internowany. Wyszedł po roku więzienia.
— relacjonuje Mateusz Szpytma, zastępca Prezesa IPN.
Do sprawy postanowiono wrócić 11 czerwca 1990 roku. Niestety ponownie podjęte śledztwo choć trwało pięć lat zostało zakończone bez zmiany ustaleń końcowych. Biegli potwierdzili jednak ustalenia niezależnej komisji działającej w podziemnej Solidarności RI ujawniając szereg błędów i uchybień zawartych w ustaleniach z 1984 roku. W 2016 roku, na wniosek rodziny, szczeciński oddział IPN zdecydował o wznowieniu postępowania. W opinii, jaką dysponują prokuratorzy IPN, do śmierci przyczyniły się osoby trzecie, co wskazuje na zabójstwo ze względu na wcześniejszą działalność opozycyjną Piotra Bartoszcze. Opinia biegłych z zakresu medycyny sądowej i inne dowody wskazały jednoznacznie na zabójstwo. W grudniu 2020 roku Sąd Okręgowy w Bydgoszczy przyznał łącznie 2 mln zł zadośćuczynienia rodzinie zamordowanego przez Służbę Bezpieczeństwa.
Żadne pieniądze nie zwrócą życia taty. Nie ma go z nami od 36 lat. Wychowywaliśmy się bez ojca. W wymiarze symbolicznym i dla pamięci o nim i jego działalności to jednak ważne orzeczenie
— mówiła córka Joanna Bartoszcze komentując decyzję sądu.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/623296-tvp-pokazala-film-o-zabojstwie-piotra-bartoszcze