„Z całą stanowczością stwierdzam: nie ma na świecie systemu, który jest w 100 proc. skuteczny. Żadne państwo na świecie nie ma terytorium pokrytego w 100 proc. obroną powietrzną” – mówi portalowi wPolityce.pl po incydencie w Przewodowie, gen. Jarosław Kraszewski, były p. o. szefa Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych, b. dyrektor Departamentu Zwierzchnictwa nad Siłami Zbrojnymi w BBN.
CZYTAJ TAKŻE: NASZ WYWIAD. Obrona przeciwlotnicza zawiodła? Gen. Polko odpowiada publicyście Onetu: To wpisuje się w propagandę Kremla
Siły rosyjskie przeprowadziły we wtorek po południu zakrojony na szeroką skalę atak rakietowy na Ukrainę, wymierzony głównie w obiekty energetyczne. Tego dnia na terenie leżącej blisko granicy z Ukrainą wsi Przewodów (woj. lubelskie, pow. hrubieszowski) spadł pocisk, doszło do eksplozji, w wyniku której zginęło dwóch Polaków. Prawdopodobnie rakieta należała do ukraińskiej obrony przeciwlotniczej i przez przypadek trafiła na terytorium Polski.
„Nie nazywałbym ekspertami ludzi, którzy twierdzą, że coś zawiodło”
Do zdarzenia odnosi się były pełniący obowiązki szefa Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych gen. Jarosław Kraszewski.
Moim zdaniem doszło, co niestety zdarza się w konfliktach zbrojnych, do pomyłki. Niestety ta pomyłka była tragiczna w skutkach, bo dwóch naszych rodaków zginęło. Jeżeli okaże się inaczej, dalej jest to tragiczne, ponieważ zginęło dwóch Polaków. Pomyłka była spowodowana tym, że Rosjanie wystrzelili jedną ze swoich rakiet manewrujących lub innych, tuż przy granicy, licząc na coś takiego. Tego nie wykluczam
— mówi.
Gen. Kraszewski odnosi się również do artykułów i komentarzy, jakoby polska i NATO-wska obrona powietrzna zawiodła, ponieważ rakieta, która uderzyła w Przewodowie, nie została wcześniej zestrzelona.
Nie nazywałbym ekspertami ludzi, którzy twierdzą, że coś zawiodło. Jak mogło coś zawieść, jeżeli ta rakieta na terytorium Polski, biorąc pod uwagę prędkości z jakimi się porusza, była maksymalnie przez 6, może 7 sekund. Proszę pomyśleć co można zrobić przez tak krótki czas
— stwierdza.
Mamy wiele systemów do zarządzania ruchem drogowym, samochody naszpikowane systemami bezpieczeństwa, a ludzie dalej giną na drogach. I co też powiemy, że wszystko zawiodło, bo zginął człowiek?
— dodaje były p.o. szefa Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych.
Z całą stanowczością stwierdzam: nie ma na świecie systemu, który jest w 100 proc. skuteczny. Żadne państwo na świecie nie ma terytorium pokrytego w 100 proc. obroną powietrzną
— zaznacza.
„Wojska rakietowe w Polsce nie istnieją”
Nasz rozmówca zwraca uwagę, że tor lotu rakiety śledził amerykański AWACS (statek powietrzny wczesnego ostrzegania – red.), jednak w ciągu 7 sekund, podczas których pocisk znajdował się na terytorium Polski, informacja nie zdążyła obiec całego łańcucha dowodzenia w NATO.
Czy Polska ma swoją satelitę? Nie. Czy swoje AWACSy? Nie. Mamy system obrony powietrznej taki, jaki mamy. Jest cały czas modyfikowany, modernizowany, unowocześniany. Wręcz jest całkowicie wymieniany sprzęt. Ale to nie będzie się działo w ciągu kilku dni czy miesięcy – to jest wysiłek na lata
— wskazuje.
Gen. Jarosław Kraszewski w kontekście zakupów zapowiedzianych przez MON (HIMARS-y, Patrioty) przedstawia obecną sytuację wojsk rakietowych w Polsce.
Mimo, że mamy (w nazwie – red.) wojska rakietowe i artylerię, to de facto mamy tylko drugi człon, czyli artylerię. Wojsk rakietowych nie mamy, bo nie posiadamy żadnej wyrzutni rakietowej z prawdziwego zdarzenia, jakimi np. są HIMARS-y lub MLRS-y itp. Od 2006 roku wojska rakietowe w Polsce nie istnieją, są zachowane tylko z nazwy
— podkreśla.
Wojskowy wyjaśnia, że zakłady zbrojeniowe, produkujące wyrzutnie rakietowe, nie posiadają ich na magazynach, więc na ich wytworzenie trzeba będzie poczekać.
Patriotów też nikt nie trzyma w hangarach z zamysłem: „a może ktoś przyjedzie i kupi”. To są firmy, które wiedzą jak gospodarować swoim kapitałem, ile trzeba inwestować, jakie koszta można ponieść na produkcji kilku czy kilkunastu egzemplarzy. Ale poza samą wyrzutnią trzeba mieć IBCS (który Polska zamówiła), rakiety i radary. Dopiero wtedy możemy mówić, że zaczynamy budować najnowocześniejszy wielowarstwowy system obrony powietrznej
— mówi gen. Kraszewski.
Zapytany, czy możemy spodziewać się na terytorium Polski podobnych incydentów, co ten w Przewodowie, odpowiada:
Nie wykluczałbym, że tak będzie. Dalsze prowokacje mogą iść w tym kierunku. Jeżeli to nie była prowokacja, to niestety takie wypadki się zdarzają. W Belgradzie Amerykanie uderzyli Tomahawkiem – zaawansowaną technologicznie rakietą – w ambasadę chińską.
Reakcja Ukraińców na wstępną przyczynę eksplozji w Przewodowie
Na koniec były p.o. szefa Wojsk Rakietowych i Artylerii Wojsk Lądowych komentuje postawę ukraińskich władz, które niechętnie przyznają, że w Przewodowie mogła eksplodować rakieta ich obrony powietrznej.
To jest wojna. Moim zdaniem Ukraina będzie dążyła za wszelką cenę, żeby relacje polsko-ukraińskie pozostały takie, jakie są w tej chwili – niezachwiane, niezburzone. Nieporozumienia są wodą na młyn dla Rosji. Przecież wiadomo, że Rosjanie wiedzą, że Polska jest głównym hubem pomocy humanitarnej i wojskowej dla Ukrainy
— wskazuje gen. Jarosław Kraszewski.
Biorąc pod uwagę założenia wojny hybrydowej, administracji putinowskiej będzie zależało, żeby jak najszybciej te relacje zburzyć
— dodaje.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/622663-eksplozja-w-przewodowie-kraszewski-ostro-o-pseudoekspertach