„Konsekwentnie uważamy, że start opozycji z jednej listy wzmacnia szanse, ale PiS-u na pozostanie przy władzy. Mamy to wyliczone w badaniach, pamiętamy też swoje doświadczenia, być może inni nie chcą tego pamiętać, albo mają inne spostrzeżenia z wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku, gdzie krótko mówiąc straty głosów wszystkich partii znajdujących się na jednej liście przewyższają wszelkie korzyści z tego wynikające” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Krzysztof Paszyk, poseł PSL.
CZYTAJ TAKŻE: Tusk strofuje liderów opozycji: Albo pójdą po rozum do głowy, albo zrobię wszystko bez nich. „Mogę jeszcze miesiąc czekać”
wPolityce.pl: PSL konsekwentnie mówi o konieczności startu opozycji w dwóch blokach wyborczych – konserwatywnym i liberalno-lewicowym. Donald Tusk jednak dalej promuje koncepcję startu z jednej listy. Na spotkaniu z mieszkańcami Sepólna Krajeńskiego mówił, że daje pozostałym liderom partii opozycyjnych miesiąc, by „poszli po rozum do głowy”. PSL może w ciągu tego miesiąca zmienić zdanie i jednak chcieć startować z jednej listy?
Krzysztof Paszyk: Nie będę oceniał, na ile słowa Donalda Tuska są złośliwe, a na ile nie. Każdy ma prawo podczas swoich wieców różne rzeczy opowiadać, Donald Tusk korzysta z tego prawa. Natomiast my konsekwentnie uważamy, że start opozycji z jednej listy wzmacnia szanse, ale PiS-u na pozostanie przy władzy. Mamy to wyliczone w badaniach, pamiętamy też swoje doświadczenia, być może inni nie chcą tego pamiętać, albo mają inne spostrzeżenia z wyborów do Parlamentu Europejskiego w 2019 roku, gdzie krótko mówiąc straty głosów wszystkich partii znajdujących się na jednej liście przewyższają wszelkie korzyści z tego wynikające. Będziemy stać przy swoim i zachęcać też do tego, żeby przestać lansować tezy, które nie są oparte na wyliczeniach i doświadczeniach.
Donald Tusk najwyraźniej ma inne wyliczenia, bo przekonuje, że matematyka jest prosta, „liczby są oczywiste”, i to jedna lista jest korzystniejsza dla opozycji.
Nie od wczoraj jest takie powiedzenie, że matematyka polityczna nie zawsze polega na tym, że 2 plus 2 to 4. Trzeba w dobry sposób analizować wyliczenia.
Czy widzi Pan możliwość ewentualnego zawiązania koalicji PSL-u z PiS-em po wyborach?
PiS przez ostatnie 7 lat swoimi działaniami przekreśliło możliwość takiej współpracy.
Jednak jeden z prominentnych polityków PSL-u, Marek Sawicki, widzi taką możliwość w jednym scenariuszu – jeśli po wyborach większości nie miałby ani PiS, ani chcące się porozumieć partie opozycyjne, bo języczkiem u wagi byłaby Konfederacja. Czy w takim wariancie również wyklucza Pan możliwość koalicji PiS-PSL?
Jestem przeciwnikiem wróżenia z fusów. Tak naprawdę o koalicjach decydują wyborcy swoimi głosami. Gdy wyniki będą znane, to wówczas można się pokusić o jakąś analizę, rozważanie scenariuszy. Natomiast przez ostatnie 7 lat ujawniło się bardzo dużo różnic, jeśli chodzi o postrzeganie różnych spraw w Polsce między PiS-em a PSL-em. Mamy zupełnie inne spojrzenie na ustrój państwa. My mówimy o decentralizacji, chcemy wzmacniać samorządy, a PiS chce Polskę centralizować. Ujawniły się drastyczne różnice, jeśli chodzi o relacje Polski ze światem. My chcemy Polski otwartej, opartej na silnych sojuszach, nie tylko na NATO, ale też na silnych więzach europejskich. Jeśli nie cały PiS, to przynajmniej ta część związana ze Zbigniewem Ziobrą odsuwa nas od czołówki europejskiej, te relacje nigdy nie były tak złe jak teraz. My chcemy też stawiać na ludzi przedsiębiorczych, aktywnych, na tym opierać gospodarkę, a PiS patrzy na to zupełnie inaczej, wprowadzając kolejne obciążenia na ludzi pracy. To są tak głębokie podziały, że koalicja z PiS-em nie ma się prawa absolutnie udać.
A czy ma szansę się udać koalicja PSL-u z PO w obecnej formule tej partii, czyli partii skręcającej silnie w lewo, a przede wszystkim z Lewicą? Tutaj zdaje się też są znaczne różnice między PSL-em a Lewicą, ale też PO w jej aktualnym kształcie.
Dlatego tak jak powiedziałem, to wyborcy decydują o koalicjach. Oddając swoje głosy wskażą sojusze. Jestem przeciwnikiem, żeby do koalicji podchodzić matematycznie. Uważam, że przede wszystkim musi być wspólnota programowa, a zatem trzeba umówić się na najważniejsze sprawy – rozwiązanie problemów z praworządnością, naprawienie relacji z UE, stymulowanie wzrostu gospodarczego. To są na pewno płaszczyzny, które znalazłyby się z naszej strony w takim minimum programowym porozumienia koalicyjnego. Wszystko jednak w rękach wyborców.
Jest też kwestia spraw obyczajowych, o których sporo mówi chociażby Donald Tusk. Zapowiada, że jeśli opozycja wygra wybory, to będzie promował projekty np. dotyczące wprowadzenia związków partnerskich czy legalizacji aborcji do 12. tygodnia ciąży. PSL poprze te propozycje?
Jesteśmy środowiskiem, któremu niezmiennie blisko do wartości chadeckich, chrześcijańskich. Na pewno nie jesteśmy środowiskiem, które będzie przykładało rękę do rewolucji obyczajowej w Polsce. Uważamy, że jest wiele ważniejszych spraw niż wzniecanie jakichś rewolucji obyczajowych. Mamy pomysł, jak ten rozpalony przez PiS konflikt aborcyjny zażegnać. Sądzę, że w tych sprawach PSL będzie odgrywał stabilizującą rolę.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/621883-paszyk-koncepcja-tuska-zwieksza-szanse-pis-u-na-zwyciestwo