Podczas spotkania z mieszkańcami Sępólna Krajeńskiego przewodniczący Platformy Obywatelskiej Donald Tusk naszkicował wizję telewizji publicznej swoich marzeń. Sięgnął przy tym po takie oto stwierdzenie:
Ale jeśli my przywrócimy normalną rolę telewizji publicznej: nie, żeby mówili „Tusk jest geniusz, a Kaczyński Żyd”. No, tak rzucam to…
Tylko żeby była normalna telewizja publiczna. Ludzie o różnych poglądach, debata… -
— mówił Tusk.
On „geniusz”, Kaczyński „Żyd”. Czy te słowa padły przypadkowo? Nie sądzę. Moim zdaniem Tusk rzadko kiedy mówi spontanicznie. Te wszystkie metafory, grepsy, analogie pracowicie wkuwa na pamięć, a przygotowuje je zespół specjalistów. I tak było też tym razem: Tusk to zaplanował.
Precyzyjnie mówiąc: świadomie sięgnął po antysemityzm jako narzędzie walki politycznej. Rzucił coś, co jest kłamstwem, ale z czym trudno polemizować. Bo co miałby teraz zrobić Jarosław Kaczyński? Zaprzeczyć? Pokazać dokumenty? Pomysł absurdalny. Nie będzie się do tego - i słusznie - odnosił do tak skonstruowanej wypowiedzi.
Tusk zastawił więc rodzaj pułapki, ulepionej z obrzydliwej materii antysemityzmu. Liczy wyraźnie, że tak rzucone hasło pójdzie w lud, i będzie żyło swoim życiem. Liczy, że kogoś zniechęci do lidera PiS-u, że zasieje emocje, które dla pewnej części społeczeństwa mogą być ważne.
Zauważmy także, jak wygląda to zestawienie. Skoro „geniusz” jest tu cechą pozytywną, to „Żyd” jest cechą negatywną. Tusk skrycie uważa więc, że bycie Żydem to coś, czego trzeba się wstydzić. Jest wiec klasycznym antysemitą.
Gdzie są wszyscy ci tropiciele polskiego antysemityzmu, którzy od dekad biczują nasze społeczeństwo, czepiając się często całkowicie poprawnych, niewinnych? Gdzie są dziś, gdy lider opozycji, były premier, pieszczoch zachodnich stolic tak brzydko się bawi?
Dziś milczą.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/621789-moim-zdaniem-swoja-antysemicka-wrzutke-tusk-zaplanowal