Gdy słyszę podziękowania ze strony Ukraińców za polską pomoc w chwili próby mam mieszane uczucia. Z jednej strony to naturalny odruch, na pewno każdemu Polakowi miło. Z drugiej jednak - uczono mnie, że prawdziwa cnota nie wymaga ciągłych publicznych pochwał. A już denerwują mnie mocno tony oczekiwania na kolejne takie wynurzenia. Naprawdę, nie o to tutaj chodzi, za dużo krwi się leje. Najpierw załatwmy sprawę, oddalmy całkowicie to nowe bolszewickie zagrożenie, a potem dopiero piszmy księgi pamiątkowe.
Trzeba przyznać, że biorąc powyższe pod uwagę, strona ukraińska w czasie naszego Święta Niepodległości umiała znaleźć dobry ton na przypomnienie, że dostrzega nasz wysiłek.
Oto 104 słowa prezydenta Wołodymira Zełenskiego na 104 lata polskiej odzyskanej niepodległości, w tym piękne zdanie: „gdy znów spotkaliśmy się ze starym, wspólnym wrogiem, Polska [stanęła] obok”.
Z kolei Ołena Zełenska, Pierwsza Dama Ukrainy, opublikowała film, który kładzie nacisk na pomoc udzieloną ukraińskim uchodźcom w Polsce:
Było też oczywiście sporo życzeń od zwykłych obywateli, żołnierzy.
Podsumowaniem tych i innych przekazów mogą być słowa Ołeksija Arestowicza, przyjaciela i doradcy prezydenta Zełenskiego, który w luźnej rozmowie internetowej stwierdził:
Gdyby nie Polska, nas by już nie było. W każdym sensie: humanitarnym, politycznym, wojennym. Polska praktycznie ocaliła Ukrainę.
Dalej przechodzi do szczegółów. Wspomina 300 czołgów, które Polska przekazała, gdy wszyscy wokół przerażeni uważali, że ciężkiej broni Ukrainie dawać nie należy. Opowiada o polskiej ofensywie dyplomatycznej w organizacjach międzynarodowych. O pomocy uchodźcom.
Tutaj całość, wspomniany fragment od 40 minuty:
A przecież, są jeszcze sprawy i akcje tajne, o których opinia publiczna nie może dziś wiedzieć. Jest rola korytarza do Ukrainy przez którą idzie cała pomoc Zachodu, w tym wojskowa. Itp. Itd. Same poważne, najwyższej wagi sprawy. Żaden PR, a działania o których będą uczyły się w szkołach nasze dzieci.
Czas jednak powiedzieć, że ta Polska pomoc, która umożliwiła Ukrainie przetrwanie momentu krytycznego, która miała wymiar państwowy, nie zrobiła się sama. Ktoś ją niósł i niesie. Dla każdego znającego polską politykę nie ulega wątpliwości, że ten wysiłek i to ryzyko zostały przez państwo polskie podjęte, i to w momencie gdy możliwy bieg zdarzeń jawił się wręcz tragicznie, przez obóz propolski premiera Jarosława Kaczyńskiego.
Ówczesny wicepremier, lider rządzącego Polską obozu politycznego, miał odwagę skierować tam wszystko, co Polska mogła dać, a jak mówi Arestowicz, nawet więcej. Wielka była też oczywiście rola prezydenta Andrzeja Dudy, premiera Mateusza Morawieckiego, wicepremiera i szefa MON Mariusza Błaszczaka, wicepremierów Glińskiego i Sasina, ministra Kamińskiego, Raua i innych.
Ale bez zdecydowanej, jednoznacznej decyzji Jarosława Kaczyńskiego, i zaakceptowania przez niego tak ryzyka jak i możliwych politycznych kosztów, pomoc w tej skali nie byłaby możliwa. By to zrobić, trzeba było rozumieć, że gra idzie o najwyższą stawkę, że chodzi także o bezpieczeństwo i przyszłość Polski. Każdy patriota, każdy kto choć trochę zna historię wie, że to jest nasza wojna, nam ją też wydano, podoba się to komuś czy nie.
Ważnym kontekstem tych wydarzeń jest wcześniejsza bitwa graniczna, hybrydowy atak ze strony białoruskiej. I znowu, ktoś rozpoznał jego charakter, a ktoś - Tusk i jego media - dał się nabrać. Albo chciał dać się nabrać. A przecież dziś jest jasne, że chodziło o wybicie korytarza przez polską granice, by nas zalać fałszywymi migrantami i problemami, by nas zmęczyć przed atakiem na Ukrainę. Mieliśmy być niezdolni do udzielenia pomocy prawdziwym uchodźcom.
W tym samym czasie ktoś też na tę obronę granicy i na pomoc Ukrainie szczuł i nadal szczuje. Pamiętamy wiece godzinne na których lider opozycji dramatycznie wyliczał koszty wojny, słowem o tej wojnie nie wspominając. Kiedy ludziom, którym bez wątpienia żyje się ciężej, wskazywał palcem winnych - ale nie w Moskwie, lecz w siedzibie NBP, budynkach rządowych.
A węgiel? Najpierw krzyki, by natychmiast przestać importować. Chwilę potem jazda wokół konieczności ściągnięcia surowca z innych kierunków. Sabotaż niektórych samorządów. I tak co chwila. Co to jest za człowiek? Jakimi kategoriami myśli o Polsce i w jakim języku? Kto go nam i po co przysłał?
Obrzydliwa akcja brania prezentów od Putina trwa nadal. Zaledwie kilkadziesiąt godzin temu pan Tusk opublikował film w którym dowodzi:
Zaczniemy od tego, co najbardziej dotkliwe dzisiaj - drożyzna. Jak zdawałem urząd premiera inflacja była na poziomie zero, trochę poniżej zera. Dzisiaj to jest 18 procent i ciągle idzie w górę.
Putina, wojnę, szantaże energetyczne, pandemię w tym nagraniu też zgubił.
A należne nam, bezprawnie blokowane - w dużej mierze wpływami środowiska Tuska - unijne fundusze. Przydałyby się dziś Polsce, dźwigającej zadanie pomocy Ukrainie. Ale pan Tusk woli tak grać o władzę.
Liczy punkciki możliwe do zarobienia w tym czasie, gdy szeroko leje się ukraińska krew, a Europa, nasz region w szczególności, stoi przed ryzykiem powrotu piekła XX wiecznych totalitaryzmów, przed wizją nowych gułagów, masakr i ponownego zniewolenia.
Kiedy więc kąpiemy się narodowo w pięknych słowach uznania, kiedy widzimy rosnącą szansę na zwycięstwo napadniętego sąsiada, gdy putinowskie orki cofnęły się za Dniepr, miejmy odwagę dostrzec i tę prawdę, że to się samo nie zrobiło. To się zrobiło dzięki komuś i pomimo kogoś.
Przyjaciele z Ukrainy też muszą wiedzieć, że gdyby Polską rządził Tusk, dostaliby od państwa polskiego tyle, na ile pozwoliłby Berlin. A i to niepewne. Co z tą wiedzą zrobią, już ich sprawa.
Na czele obozu politycznego rządzącego Polską stoi dziś mąż stanu. Ale do władzy chce się dorwać polityk, który sprzeda wszystko i wszystkich. Podburza Polaków jak by sobie tego życzył Putin, jak to robią jego agenci na Zachodzie. W ten sposób sprzedaje - tak, dokładnie to robi - Ukraińców. Tanio i cynicznie. Możemy być pewni, że z Polakami zrobiłby to samo.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/621734-ta-polska-pomoc-dla-ukrainy-nie-zrobila-sie-sama