Jak dobrze wiemy, trwa proces odsuwania się Platformy Obywatelskiej, niegdyś deklaratywnie partii chadeckiej, od katolickiej doktryny.
Tusk i jego koledzy ocenili, że bardziej pożyteczne jest skierowanie partii w stronę lewicowo-postępowej polityki niż dalsze udawanie bycia chrześcijanami.
Przypomnijmy, Tusk zapowiedział, że jego partia zalegalizuje aborcję na żądanie do 12 tygodnia, bezpośrednio po (jakże chcianym) dojściu do władzy. Co więcej, poparcie dla aborcji będzie, tłumaczył Tusk, warunkiem wpisania na listy wyborcze partii dla każdego polityka.
Proces transformacji z partii (umiarkowanie) konserwatywnej w organizację działaczy proaborcyjnych, którzy za wszelką cenę muszą wspierać zabijanie nienarodzonych, byłby nieprzyjemny dla każdego uczciwego polityka. Jednak nie dla Tuska, który jest gotów reprezentować każdy punkt widzenia, jaki jego zdaniem może mu politycznie pomóc.
To, czego jesteśmy teraz świadkami, jest absurdalną retoryką, za pomocą której Tusk i jego koledzy bronią faktu wyrzeczenia się tego, co wczoraj było dla nich ważne.
Po kilku takich absurdalnych wypowiedziach członków PO, przyszła kolej na samego szefa. Oto nieco skrócona wersja środowego przemówienia Tuska w Piasecznie na temat aborcji.
Mówimy o prawie do legalnej aborcji, żadnej tam progresywnej rewolucji. Dlaczego o przyszłym macierzyństwie ma decydować nie kobieta, tylko abp Jędraszewski czy o. Rydzyk czy prezes Kaczyński? Gdzie jest logika? Naprawdę w Piśmie Świętym nic na ten temat nie ma. Mówię to jako człowiek wierzący i nie mam z tym żadnego problemu.
Jak widać, poziom argumentacji, z jaką Tusk broni swojej aprobaty dla zabijania nienarodzonych, jest tak niski, że nie ma sensu nawet się z nim spierać.
Wspomnijmy jednak, że argument „nie ma tego w Biblii” jest po prostu przerażający. Każdy, kto choć trochę wie coś o doktrynie katolickiej, wie też, że „ewangelia życia znajduje się w samym sercu orędzia Jezusa Chrystusa”, jak to jasno opisuje encyklika Evangelium Vitae św. Jana Pawła II.
Słuchanie jednego z najpotężniejszych polityków III RP gadającego bzdury o katolicyzmie, jednym z fundamentów polskiej kultury i społeczeństwa, jest naprawdę nieprzyjemnym przeżyciem.
Zwłaszcza, gdy wiadomo, że nie jest to kwestia ignorancji.
Tusk na pewno zdaje sobie sprawę, że opowiada teologiczne bzdury na poziomie internetowego trolla. Jednak po prostu go to nie obchodzi. Ma cel polityczny i to jest dla niego jedyna ważna rzecz.
Prawdziwe pytanie brzmi jednak, czy katolicka opinia publiczna zareaguje na to cyniczne wypaczenie katolickiej doktryny?
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/621615-tusk-i-teologia-trolla-internetowego
Dziękujemy za przeczytanie artykułu!
Najważniejsze teksty publicystyczne i analityczne w jednym miejscu! Dołącz do Premium+. Pamiętaj, możesz oglądać naszą telewizję na wPolsce24. Buduj z nami niezależne media na wesprzyj.wpolsce24.