Lewicowe i liberalne media niezwykle często biją na alarm, ostrzegając, że demokracja jest zagrożona. Biją tak często, i pod tak błahymi pretekstami, że ich alarmy przestały już znaczyć cokolwiek. Trudno się dziwić: retoryka zagrożonej demokracji jest wykorzystywana instrumentalnie do bieżącej walki politycznej.
Ale nie jest też tak, że demokracja w Polsce nie bywa zagrożona. Bywa, ale wówczas media lewicowo-liberalne, media opozycji, media III RP, milczą. Tak właśnie jest teraz, gdy w kraju wzbiera rzeczywiście brunatna fala. Liderzy opozycji, zwłaszcza Donald Tusk, dzień w dzień szczują przeciwko politykom Zjednoczonej Prawicy. Głoszą, że oni to „dobro”, a władza to „zło”. I mówią, że trzeba zrobić wszystko, by formację Jarosława Kaczyńskiego odsunąć od władzy.
I robią wszystko. Bojówki, które próbują demolować spotkania prezesa PiS to objazdowy cyrk. Rzadko są to mieszkańcy miast i miasteczek, które odwiedza Jarosław Kaczyński. Najczęściej to przyjezdni, można rzec: zawodowcy. To ludzie, których celem jest uniemożliwienie liderowi dużej partii politycznej rozmowy z Polakami. To ludzie, których celem jest zablokowanie możliwości spotkania z liderem PiS tym Polakom, którzy są tym zainteresowani. To uderzenie w jeden z fundamentów demokracji. Bo demokracja to nie tylko sam akt oddania głosu; to także debata publiczna, która poprzedza wybory. To sieć relacji pomiędzy politykami a wyborcami, budowana także w trakcie spotkań „w terenie”.
Ataki na uczestników spotkań z prezesem PiS stają się już normą. Złą normą. W ostatnich dniach spotkało to wójta gminy Ostróda Bogusława Fijasa, który opowiedział portalowi wPolityce.pl o całym zajściu.
Była tam banda ludzi szczująca, napadająca, plująca. Zostałem napadnięty, wychodząc ze spotkania z prezesem Kaczyńskim. Przechodząc obok kordonu policjantów nagle ktoś mnie zaczepił i zerwał guziki w płaszczu, marynarce. Zwłaszcza, że ta osoba na pewno kojarzyła, że jestem wójtem
— mówi Bogusław Fijas.
Nie jestem członkiem PiS-u. Od 10 lat jestem wójtem gminy Ostróda, a w samorządzie funkcjonuję od samego początku – 32 lata. Ale jeszcze, delikatnie mówiąc, z takim chamstwem w życiu się nie spotkałem
— dodaje.
Bywam na różnych spotkaniach i nie życzę sobie, żeby ktoś naruszał nietykalność, a taka sytuacja miała miejsce
— zauważa.
Wójt gminy Ostróda zaznacza, że nie jest normalną sytuacja, w której nie można spotkać się z politykiem, ze względu na obawy o własne bezpieczeństwo.
Mam bardzo duże obawy w stosunku do dalszego funkcjonowania tego państwa. To, co mówił prezes Kaczyński: dziś funkcjonuje demokracja. A ci ludzie zachowywali się w sposób bandycki. Człowiek wychodzi ze spotkania i tak, jakby szedł na stracenie, jakbym musiał tłumaczyć się, dlaczego tam jestem
— podkreśla Fijas.
Nie może być tak, że wszyscy mają się bać, przychodząc na spotkania z politykami. To ewidentna próba zastraszenia ludzi
— dodaje.
To jest ograniczenie wolności, swobody, podstawowych praw, z czym nie mogę się absolutnie zgodzić. Wiem, że ludzie mają prawo się różnić, mieć inne poglądy, ale nie można naruszać pewnych granic, a one niestety cały czas są naruszane. I akurat mnie to dotknęło
— stwierdza samorządowiec.
Nasz rozmówca podkreślił, że atak traktuje jako „napaść na wójta gminy Ostróda, osobę publiczną”.
Demonstracja, która tam się odbyła, była ewidentnie nastawiona, żeby nas po prostu przestraszyć, robić zdjęcia. Taka pełna, chamska szydera. (…) Są jasno określone granice wyrażania swojego poglądu, światopoglądu. Na pewno nie można działać w taki sposób, żeby ludzi zastraszać, ograniczać, aby obawiali się o swoje zdrowie czy życie. Równie dobrze w tych warunkach ta osoba mogła mnie skaleczyć jakimś narzędziem. Nikt nie jest w stanie, w takiej sytuacji zadbać o bezpieczeństwo. Należy jednak zaznaczyć, że policjanci wykazali się naprawdę dużą kulturą i skutecznością, bo ten napastnik został zatrzymany.
To, co mnie razi, to ta obawa, strach. Ja mam się bać i wstydzić, że idę na jakieś spotkanie? Za moment może się okazać, że ja chcąc zorganizować jakiekolwiek spotkanie będę musiał to robić w konspiracji. Niestety idzie to w tym kierunku
— podsumowuje.
To ważne słowa. Bo coraz bardziej przyzwyczajamy się do metod, które mają prawo kojarzyć się nam z latami 30. Z działaniami totalitarnych ruchów politycznych, które swoich przeciwników politycznych najpierw zastraszały, a później biły i mordowały. I nie ma tu symetryzmu: tę metodę, wymierzoną w Prawo i Sprawiedliwość, akceptują zarówno liderzy opozycji, jak i media opozycji. W istocie demokracja nic ich nie obchodzi. Depczą jedną z jej podstawowych zasad: prawo do rozmowy polityków z wyborcami.
To jest brunatna fala. Brońmy demokracji, kiedy jeszcze możemy.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/621609-to-jest-brunatna-fala-banda-ludzi-szczujaca-napadajaca