Żałosne jest to, że zbierając „liczby i fakty” Tusk ani nie rozumie przytaczanych danych, ani nie ma pojęcia, jakie instytucje i organizacje nimi operują i po co.
Nazwał to „cała prawda”. Usiadł przed obiektywem, w białej koszuli z podwiniętymi rękawami, w tle z regałem dość rachitycznie wypełnionym książkami, z chorągiewkami Polski i Unii Europejskiej oraz z kilkoma banalnymi obrazkami na ścianie. I wzmógł się niczym Szymon Hołownia mówiąc szybko, machając rękami i dzierżąc w dłoniach jakieś wykresy. Miało wyjść z tego, że Donald Tusk jest wkurzony. I zatroskany o przyszłość. Trudno powiedzieć czyją, bo adresował swoje słowa do kogoś kryjącego się pod drugą osobą liczby mnogiej.
„Całej prawdy” jeszcze w wykonaniu Tuska nie było. Oto ona (pełne nagranie, czyli wzmożenie Tuska z 8 listopada 2022 r.):
„Macie dosyć kłamstwa? Ja też. Chcecie prawdy? Mam dzisiaj tutaj liczby i fakty. Zaczniemy od tego, co najbardziej dotkliwe dzisiaj – drożyzna. Jak zdawałem urząd premiera inflacja była na poziomie zero, trochę poniżej zera. Dzisiaj to jest 18 proc. i ciągle idzie w górę. Warunki prowadzenia biznesu, też tego małego i średniego: byliśmy na 32 miejscu na świecie, spadliśmy o 8 pozycji. Ranking skuteczności rządzenia, czyli skuteczność państwa: w szkolnictwie, zdrowiu, administracji spadliśmy z 47 na 66 miejsce na świecie. Wolność mediów – katastrofa: z 18 miejsca na 66, prawa człowieka i mniejszości to samo – o 22 pozycje w dół. Rządy prawa to samo – o 15 pozycji w dół. Walka ze zmianami klimatycznymi – też o 12 pozycji w dół. Słuchajcie, wszędzie za co się nie wezmą, prowadzą nas na skraj katastrofy. Demografia: kiedy zdawałem urząd, tego roku urodziło się 375 tys. dzieci, w tym ostatnim roku rządów PiS-u o 55 tys. dzieci mniej. Może dlatego, że dlatego, że Polska rządzi facet, który myśli, że kobiety dają w szyję zamiast rodzić, że go zacytuję. Nigdy wybór nie był tak prosty jak dzisiaj, bo to nie jest wybór między partiami politycznymi, to jest wybór między dobrem a złem. Jeśli chodzi o wasze prawa, pieniądze, dzieci, przyszłość, zdrowie, bezpieczeństwo. W każdej z tych spraw wybór jest prosty jak nigdy”.
Tusk posługuje się danymi jak kompletny ignorant, bo liczby, które podaje są z różnych źródeł, opierają się na różnych, często sprzecznych metodologiach, odwołują się do instytucji poważnych i o statusie podobnym do niego samego. Prawdopodobnie ktoś mu wyszukał liczby, które akurat przypadkowo wyskoczyły mu z wyszukiwarki. Ale Tusk w ogóle się tym nie przejął i plótł, co mu jakiś uczniak albo jeszcze większy od niego ignorant podsunął.
Najlepiej ignorancję byłego premiera pokazuje to, co nazywa on „rankingiem skuteczności rządzenia”, który ma oznaczać „skuteczność państwa: w szkolnictwie, zdrowiu, administracji”. I tam „spadliśmy z 47 na 66 miejsce na świecie”. Ignorantowi chodzi o ranking „The Global Economy - Government Effectiveness”. Tam Polska jest w 2014 r. 47, zaś w 2021 – 66. Opis tego, czego raport dotyczy wskazywałby raczej na czwarto-, piątoklasistę, a nie byłego przewodniczącego Rady Europejskiej. W tym rankingu są właściwie wszystkie dane o państwach pogrupowane w prawie 40 kategoriach. A w dziale „skuteczność rządu” (nie państwa) nie ma nic o „szkolnictwie, zdrowiu i administracji”, tylko jest o „kontroli korupcji, jakości regulacji, prawie głosu-upodmiotowieniu-odpowiedzialności, stabilności politycznej, postrzeganiu korupcji, prawach politycznych, swobodach obywatelskich, konkurencyjności, kosztach założenia firmy, gospodarczej szarej strefie”. Czyli Tusk robi sobie ze słuchaczy jaja.
Jaja robi sobie Tusk cytując jakoby raport „Doing Business 2020” Banku Światowego. Tam faktycznie Polskę umieszczono na 40 miejscu, podczas gdy za jego czasów miało to być 32 miejsce. Jak już chce cytować, to mógł podać, że w 2016 r. Polska była 25. Co to oznacza? Kompletnie nic. Tym bardziej że Polska znalazła się na 15. miejscu wśród państw UE, ale przed takimi krajami, jak Holandia, Belgia, Włochy czy Czechy. No i uzyskaliśmy najlepszą lokatę wśród państw Grupy Wyszehradzkiej. Taka jak u Tuska interpretacja danych jest skrajną dziecinadą.
Najbardziej Tusk się napala na to, że w końcówce jego rządów inflacja wynosiła „zero, a nawet trochę poniżej”. I co z tego? Jeszcze lepiej wyglądały wtedy Cypr i Grecja, choć ogólnie chyba nie miały się czym chwalić. Ani obecna inflacja nie jest winą rządu PiS, ani tamta deflacja nie była zasługą rządu Tuska. To kolejna odsłona dziecinady. W „Raporcie o inflacji” NBP i RPP z listopada 2014 r. można przeczytać (gdyby chcieć):
„Deflacja może wpłynąć niekorzystnie na gospodarkę, jeśli jej przyczyną jest chroniczna słabość popytu, prowadząca do długotrwałego obniżenia się dynamiki płac, oczekiwań płacowych, a z czasem także oczekiwań inflacyjnych. Przy trwale osłabionej dynamice dochodów deflacja może powodować zwiększenie się realnego ciężaru zadłużenia, co wpływa negatywnie na wypłacalność podmiotów gospodarczych (w tym także państw) i tym samym może ograniczać konsumpcję i zagregowany popyt”.
Albo jeszcze to:
„Obserwowana obecnie deflacja ma związek głównie z czynnikami zewnętrznymi, takimi jak spadek cen żywności i energii związana ze spadkiem cen surowców na rynkach światowych. Spadek cen żywności był pogłębiany przez korzystne warunki podażowe w kraju oraz embargo na eksport polskich produktów rolno-spożywczych wprowadzone przez Rosję. Dodatkowo w kierunku obniżenia dynamiki cen oddziałuje obniżająca się inflacja w strefie euro w warunkach relatywnie stabilnego kursu walutowego”.
O rankingu wolności prasy „World Press Freedom Index” szkoda nawet pisać, bowiem przygotowująca go organizacja „Reporterzy bez Granic” to lewicowa jaczejka, której nikt poważny poważnie nie traktuje. Głównie dlatego, że stan wolności prasy w poszczególnych państwach opisują ludzie ideologicznie nawiedzeni albo śmiertelni wrogowie konserwatywnych rządów i takich mediów. Ten ranking to po prostu żart. A jeszcze większym żartem jest odwołanie się do niego przez Donalda Tuska albo tego ignoranta, który ściągał dla niego „dane”.
Kompletnie bezsensowne jest posługiwanie się przez Tuska liczbą urodzonych dzieci: że niby jak „zdawał urząd”, to „urodziło się 375 tys. dzieci, w tym ostatnim roku rządów PiS-u o 55 tys. dzieci mniej”. Taki manipulowanie liczbami jest kompletną głupotą, bo np. w 2017 r. (za pierwszego rządu PiS) urodziło się 402 tys. dzieci, a jeszcze w 2018 r. – 388 tys. i w 2016 r. – 382 tys. Taka zabawa jest absolutnie infantylna i niczego to nie mówi o procesach demograficznych, które są zresztą znacznie bardziej długofalowe.
Najbardziej żałosne jest to, że zbierając „liczby i fakty” Tusk robi ludziom wodę z mózgu, bo ani nie rozumie przytaczanych danych, ani nie ma pojęcia, jakie instytucje i organizacje nimi operują i po co. A gdy nazywa ten śmietnik „całą prawdą” dowodzi tylko tego, że jedyną prawdą, jaką się posługuje jest trzeci typ prawdy z „Historii filozofii po góralsku” ks. prof. Józefa Tischnera, czyli „g…o prawda”. A robi to, bo jest opętany obsesją „dowalenia” obecnej władzy.
Faktycznie „wybór jest prosty”: między napalonym na władzę ignorantem, a tymi, którzy politykę, Polskę i Polaków traktują poważnie. Tusk urządza sobie tylko seanse nienawiści, które w sumie są śmieszne. Bo śmieszne jest to jego nabzdyczenie i przekonanie, że jego groteskowe przekazy będą odbierane jak objawienie. Raczej oglądając to czuje się zażenowanie i litość, bo to jednak jakiś intelektualny i moralny upadek. A każdy upadek jest przykry, gdy się go obserwuje.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/621335-cala-prawda-donalda-tuska-to-stek-bzdur