„Jest jakaś perspektywa czasowa na wykorzystanie tych środków, z nich się trzeba rozliczyć. Nawet gdyby ktoś w głowie sobie tak wymyślił, że te środki mają być po wyborach, to później może się okazać, że już nie ma czasu na ich wydanie. Odradzam każdemu takie myślenie. To nie jest ścieżka do wygrania wyborów. To droga na manowce” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Marcin Kulasek, poseł Nowej Lewicy, który wziął udział w niedawnej delegacji polityków Lewicy do Brukseli.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Politycy Lewicy, w tym Pan, podczas wizyty w Brukseli rozmawiali z komisarzami UE, w tym z Didierem Reyndersem, na temat środków z KPO dla Polski. Czy apelowali Państwo, by te pieniądze zostały Polsce wypłacone?
Marcin Kulasek: Przede wszystkim rozmowa była o tym, na jakim etapie są negocjacje KE z polskim rządem i czy wypłata tych pieniędzy jest zagrożona – głównie w tym celu pojechaliśmy do Brukseli. Oczywiście piłka tutaj jest po stronie rządu i to powtarzali wszyscy komisarze UE, z którymi rozmawialiśmy. Oni prowadzą dialog z polskim rządem, chociaż on nie jest łatwy. Mamy zapewnienia komisarzy, z którymi rozmawialiśmy, że te pieniądze nigdzie Polsce nie przepadną. Są zobowiązania polskiego rządu, które powinny zostać wypełnione, mówię tutaj o realizacji „kamieni milowych”. UE chce wypłacić te pieniądze Polsce, tylko są pewne warunki, do których realizacji zobowiązał się pan premier. Pewnie krok do tyłu musi zrobić zarówno polski rząd, jak i UE, ale dialog na szczęście jest prowadzony, rozmowy nie zostały zerwane. Mam nadzieję, że ten proces finalnie zakończy się pozytywnie, ponieważ te pieniądze są potrzebne Polkom i Polakom.
Skoro te pieniądze są potrzebne Polkom i Polakom, to czy próbowali Państwo jednak namawiać komisarzy UE, by jakoś zmiękczyli swoje stanowisko wobec polskiego rządu w tej sprawie? Może na tej zasadzie, jak to jakiś czas temu w swoim pytaniu zawarł dziennikarz TVN24 Konrad Piasecki, za co ze strony opozycyjnej spadły na niego gromy, czyli żeby KE przymknęła oko na niektóre kwestie, do których ma zastrzeżenia, bo priorytetem jest to, by Polacy dostali te pieniądze.
Skoro dialog jest prowadzony to znaczy, że jest świadomość zarówno po stronie polskiego rządu, że trzeba zrobić jakiś krok do tyłu. Tylko ta zasadnicza rozmowa musi być prowadzona między rządem a KE. Opozycja może tłumaczyć w Komisji Europejskiej pewne konteksty. I tak tłumaczyliśmy w Brukseli, że mamy wojnę za naszą wschodnią granicą, przyjęliśmy 3 miliony uchodźców i te pieniądze dla Polski są niezbędne. Co do zasady KE mówi, że nie wszystkie „kamienie milowe” muszą być spełnione do wpłaty środków, tylko te zasadnicze, jak zmiana Izby Dyscyplinarnej czy przywrócenie sędziów do pracy - już takie kroki spowodowałyby, że te pieniądze łatwiej byłoby uruchomić.
W czerwcu tego roku przewodnicząca KE Ursula von der Leyen była w Warszawie i na konferencji prasowej z prezydentem Dudą i premierem Morawieckim ogłosiła, że jest zielone światło dla polskiego KPO. Przyjęta została ustawa likwidująca Izbę Dyscyplinarną SN i zmieniającą ją na Izbę Odpowiedzialności Zawodowej. Wydawało się wówczas, że porozumienie jest. Strona rządowa twierdzi, że to ze strony KE umowa została złamana, a polski prezydent został oszukany.
Komisarze UE nie odbierają tak tej sprawy, mówią o realizacji „kamieni milowych”. Trzeba jednak powiedzieć, że niedopełniona jest jedna podstawowa rzecz: rząd nie złożył wniosku o wypłatę środków z KPO. Przypomnę, że pan premier obiecywał, że do końca października on zostanie złożony.
Tak, ale później pojawiła się informacja, że wysłanie takiego wniosku przez Polskę jest możliwe tylko wówczas, gdy KE zatwierdzi sposoby weryfikacji realizację „kamieni milowych”. Tego wciąż nie zrobiła.
Pewne rzeczy można byłoby spełnić bez większego wysiłku, tylko widzę niestety opór po stronie koalicjantów PiS-u, czyli Solidarnej Polski. Słyszmy, co mówią przedstawiciele Solidarnej Polski w mediach, czyli że ani kroku wstecz. Jeśli nadal tak będzie, to wypłata tych pieniędzy będzie stała pod dużym znakiem zapytania. Natomiast wracając do kwestii wniosku o płatność, to taka jest nowa strategia obronna rządu, że jak sposoby realizacji „kamieni milowych” nie zostaną zatwierdzone przez KE, to wniosku nie można złożyć, ale my takiej informacji nie dostaliśmy. My dostaliśmy tylko informację, że wniosek o płatność z polskiej strony nadal nie jest złożony.
A dostali Państwo taką informację, że rząd może złożyć taki wniosek bez zatwierdzenia sposobów weryfikacji „kamieni milowych” przez KE?
Nie, takiej informacji nie dostaliśmy. My natomiast mamy po spotkaniach z komisarzami taką informację, że pieniądze dla Polski są i czekają.
Wspomniał Pan, że Solidarna Polska ma przeszkadzać w porozumieniu z KE. Jednak wielu polityków PiS obecnie w sprawach sporu z KE wypowiada się podobnie. Natomiast prezydent Andrzej Duda w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” mówi, że polskie władze zrealizowały warunki do wypłaty środków z KPO i nie wierzy, iż „dalsze wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom tamtej strony przyniesie jakiekolwiek rezultaty”.
Gdyby tak stawiać sprawę, to wychodzi na to, że Polska tych pieniędzy za czasów obecnego rządu nie dostanie. Nie stawiałbym tak sprawy na ostrzu noża, rozmowy są potrzebne. Strona rządowa musi zrobić krok do tyłu, bo inaczej będzie mur i nic się nie załatwi. Z naszej oceny wynika natomiast, że jest klimat do porozumienia ze strony KE i finalnie wypłaty tych środków. Po stronie Komisji jest elastyczność. Można odnieść wrażenie, że gdyby zawieszeni sędziowie zostali przywróceni do orzekania i Izba Dyscyplinarna SN została zlikwidowana i potem na nowo powołana w takim zakresie, jak tego oczekuje UE, to udałoby się porozumieć.
Czyli na podstawie rozmów z komisarzami UE ocenia Pan, że by środki z KPO popłynęły do Polski, wystarczy zrealizować dwa „kamienie milowe” - przywrócić do orzekania niektórych sędziów i zrobić dokładnie takie zmiany w sądownictwie dyscyplinarnym, jak chce tego KE? Przecież w tej kwestii był już projekt prezydencki i ID SN została zlikwidowana, a na jej miejsce jest Izba Odpowiedzialności Zawodowej.
Odniosłem wrażenie, że to jest podstawa, by pójść dalej. Mały krok w dobrą stronę, ale krok dalece niewystarczający. Natomiast w kwestii zmiany sądownictwa dyscyplinarnego, to już te sprawy muszą sobie wyjaśnić nasze służby dyplomatyczne z KE.
A czy nie jest tak – tak to przedstawia wielu polityków partii rządzącej – że opozycji i KE chodzi o to, by wykorzystać sprawę wypłaty środków z KPO do kampanii wyborczej? Chodzi o to, by wypłacić te środki dopiero po wyborach. Przyznam, że ze strony prominentnych przedstawicieli Lewicy takiej wypowiedzi sobie nie przypominam, ale np. przewodniczący PO Donald Tusk i szef Polski 2050 Szymon Hołownia już w tej swoistej prekampanii wyborczej mówili, że jeśli dojdą do władzy, to odblokują środki z KPO.
Na pewno po lewicowej stronie sceny politycznej nie ma tego typu myślenia. Lewica nigdy nie wpisywała się w tzw. totalną opozycję. My uważamy, że pieniądze z KPO są potrzebne Polkom i Polakom tu i teraz, a nie jutro, pojutrze.
Donald Tusk zapewnia, że po przejęciu władzy „z dnia na dzień” środki z KPO zostaną odblokowane. To notabene sugeruje, że – przynajmniej w jego ocenie – wcześniej ich nie będzie.
To złe myślenie. Zresztą nie sądzę, aby Tusk tak rozumował. Jest jakaś perspektywa czasowa na wykorzystanie tych środków, z nich się trzeba rozliczyć. Nawet gdyby ktoś w głowie sobie tak wymyślił, że te środki mają być po wyborach, to później może się okazać, że już nie ma czasu na ich wydanie. Odradzam każdemu takie myślenie. To nie jest ścieżka do wygrania wyborów. To droga na manowce.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/621314-kulasek-srodki-z-kpo-potrzebne-sa-teraz-a-nie-po-wyborach