„Nadal mówię dokładnie to, co mówiłem wcześniej – że te pieniądze trafią do nas jeszcze przed wyborami. Uważam, że ciśnienie, które wstrzymują w KE, będzie tak potężne, że komisarze UE nie będą w stanie blokować tych środków dalej, ponieważ nie będą mieli już argumentów. Wypełniliśmy to, co mieliśmy wypełnić i czekamy na weryfikację. Domaganie się reakcji KE będzie bardzo mocne. Poprzez Parlament Europejski będziemy naciskać na KE, przypominać o jej obowiązkach. Będą musieli zareagować” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Dominik Tarczyński, europoseł PiS.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Prezydent Andrzej Duda w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” podkreślił, że polskie władze zrealizowały już warunki, by otrzymać pieniądze z KPO. Zaznaczył, że nie wierzy, iż dalsze wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom UE przyniesie jakiekolwiek rezultaty, a Polska wykazała już za dużo dobrej woli. Czy Pan jest podobnego zdania, czy też nie zgadza się w tej kwestii z prezydentem?
Dominik Tarczyński: Jestem podobnego zdania. Nie podlega dyskusji, że my spełniliśmy warunki KE. Problemem teraz jest to, że KE nie weryfikuje tego tak dynamicznie, jakbyśmy chcieli. Nam zarzuca się, że nie składamy wniosków o wypłatę pieniędzy, a tak naprawdę one nie są składane dlatego, że zgodnie z procedurą one mogą być złożone dopiero po weryfikacji „kamieni milowych” przez KE, a Komisja się do tego nie spieszy. W mojej oceny widać polityczną nadzieję na to, że jakoś różnica zdań między Polską a KE przeciągnie się do wyborów i może jakimś cudem to niezadowolenie społeczne przełoży się na dobry wynik PO. Jestem jednak przekonany, że wcześniej czy później te środki trafią do Polski. Oczywistym jest, że prawnie KE musi te pieniądze wypłacić, a po drugie, biorąc pod uwagę interes Niemiec, to osłabiona Polska oznaczałaby osłabienie Niemiec, które są w katastrofalnej sytuacji gospodarczej. My wykazujemy dobra wolę, oni starają się przeciągać cały proces licząc, że Tusk wygra następne wybory, a on wybory przegra – mogę przyjąć zakład, że PO przegra te wybory i już nie będzie dla KE wyjścia, nie będzie mogła dłużej czekać z wypłatą KPO. Chociaż liczę na to, że jakieś opamiętanie w KE się pojawi. Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki wyborcze w Europie, to pokazują one zdecydowane zmiany, jeżeli chodzi o poglądy polityczne Europejczyków. Zatem niebawem zmieni się struktura KE i nie będzie tak jednoznacznie liberalno-lewicowa. Liczę na to, że jednak opamiętanie w KE nadejdzie i Komisja nie będzie czekać na Tuska, bo nie ma sensu czekać na przegranego.
Dostrzega Pan realną szansę na wypłatę Polsce środków z KPO jeszcze przed wyborami?
Jest taka szansa, pracujemy nad tym. Z perspektywy kuluarów Parlamentu Europejskiego mogę powiedzieć, że postawa wielu bardzo najeżonych na Polskę polityków w ostatnim czasie gaśnie. Nie ma już takiego zacietrzewienia. Mam wrażenie, że ataki na Polskę zelżały.
Jednak szereg polityków Zjednoczonej Prawicy, także Pan, wielokrotnie mówiło, że wypłata środków z KPO jest już coraz bliżej, a jednak mijają kolejne miesiące i – jak Pan zaznaczył – Polska nie ma nawet możliwości złożenia wniosków o wypłatę tych środków.
Nadal mówię dokładnie to, co mówiłem wcześniej – że te pieniądze trafią do nas jeszcze przed wyborami. Uważam, że ciśnienie, które wstrzymują w KE, będzie tak potężne, że komisarze UE nie będą w stanie blokować tych środków dalej, ponieważ nie będą mieli już argumentów. Wypełniliśmy to, co mieliśmy wypełnić i czekamy na weryfikację. Domaganie się reakcji KE będzie bardzo mocne. Poprzez Parlament Europejski będziemy naciskać na KE, przypominać o jej obowiązkach. Będą musieli zareagować.
Co konkretnie europosłowie PiS-u zrobią w tej kwestii? Będą przypominali o tej sprawie podczas debat, czy jest tu jeszcze jakieś pole manewru?
Mamy możliwość zabierania głosu na forum PE i domagania się od KE wytłumaczenia, dlaczego nie podejmuje działań ws. polskiego KPO. Mamy możliwość proponowania rezolucji, które wzywają do różnego rodzaju odpowiedzi ze strony KE, mamy możliwość zadawania konkretnych pytań poszczególnym komisarzom i pokazywać to społeczeństwu. Działalność KE także jest poddana osądom społeczeństwa, pomimo tego, że cały aparat biurokratyczny UE jest na ogół z powołania, a nie z wyborów powszechnych, nad czym ubolewam. Mamy narzędzia jako europarlamentarzyści, by upominać się o interes narowu polskiego i to będziemy robić.
Prezydent we wspomnianym wywiadzie mówił, że to szefowa KE dzwoniła do niego z zaproszeniem do Brukseli i chęcią porozumienia się. W Warszawie mówiła o zielonym świetle dla polskiego KPO, a później okazało się, że tych pieniędzy jednak nie ma. Prezydent uznał, że to „element nieuczciwej gry”. Jak pan ocenia zachowanie szefowej KE ws. KPO?
Pozytywnych sygnałów ze strony KE było znacznie więcej. Zapowiedź wizyty w Polsce, telefony, zaproszenia. Były elementy gry politycznej, ale wszystkim wybrzmiewają w uszach słowa przewodniczącej KE, która mówiła, że ma nadzieję, iż następnym razem spotka się z Donaldem Tuskiem jako premierem Polski. Tak mocne zaangażowanie szefowej KE w politykę wewnętrzną państwa członkowskiego nie przystoi, a jednak ma miejsce. Trzeba zatem uważać na to, jak gesty KE są odbierane i interpretowane. Sam z dużym dystansem na nie patrzę, a my jako europarlamentarzyści robimy swoje. Będziemy maksymalnie wykorzystywać swoje mandaty w walce o pieniądze, które Polakom się po prostu należą.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/621148-tarczynski-pieniadze-z-kpo-trafia-do-nas-przed-wyborami