„Jeśli będzie cień szansy, że KE pomoże blokadą tych pieniędzy opozycji, to będzie tym grać, a jeśli okaże się, że nie, to może wtedy Komisja odstąpi od swoich działań. Jest też taka kwestia, że w Europie zmienia się sytuacja, mamy zmiany polityczne w Szwecji i we Włoszech. Być może front nowych rządów konserwatywnych zdoła wymóc na KE jakąś zmianę polityczną – na to jeszcze liczę” - mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Witold Waszczykowski, europoseł PiS, były minister spraw zagranicznych, odnosząc się do sprawy wypłaty środków z KPO.
CZYTAJ TAKŻE:
wPolityce.pl: Prezydent Andrzej Duda w rozmowie z tygodnikiem „Sieci” stwierdził, że wedle jego wiedzy władze zrealizowały wszystkie warunki, by Polska otrzymała środki z KPO. Prezydent podkreślił, że nie wierzy, iż „dalsze wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom tamtej strony przyniesie jakiekolwiek rezultaty”. Zdaniem Andrzeja Dudy z polskiej strony zostało już wykazane aż za dużo dobrej woli. Czy Pan się zgadza z takim stanowiskiem prezydenta?
Witold Waszczykowski: W pełni podzielam to stanowisko. Zresztą mówiłem już o tym publicznie od wielu miesięcy, że dalsze tzw. techniczne rozmowy i próby spotkania się gdzieś w połowie drogi, propozycje jakichś nowelizacji ustaw, prowadzą donikąd, dlatego że to jest spór polityczny z Komisję Europejską. KE już tego nie ukrywa i stawia zaporowe, polityczne warunki, jak na przykład prawo sędziów do kwestionowania procedury wyboru innych sędziów, czy jak żądania zatrudnienia konkretnych sędziów. To są warunki godzące w suwerenność państwa. Gdyby zostały spełnione, to doszłoby do anarchii w wymiarze sprawiedliwości. KE podważa również nominacje sędziowskie prezydenta Polski. W związku z tym rozumiem, że dalsze ustępstwa są bezcelowe. Wczoraj co prawda prezes Kaczyński ujawnił, że trwają rozmowy nt. stworzenia jakiegoś akceptowalnego przez KE mechanizmu dyscyplinowania sędziów. Rzeczywiście, gdyby taki mechanizm powstał i był akceptowany przez KE, to być może byłby to krok naprzód, ale boję się, że KE jest pod taką presją środowisk lewicowo-liberalnych, że w dalszym ciągu będzie grała tymi pieniędzmi aż do wyborów w Polsce.
Czy jednak dostrzega Pan jakiekolwiek szanse, by Polska otrzymała pieniądze z KPO jeszcze przed wyborami, czy sprawa już jest rozstrzygnięta?
Realna szansa jest, jeśli w ciągu najbliższych miesięcy okazałoby się, że możliwość utraty władzy przez obecny rząd jest znikoma i te instrumenty, które ma KE, nie pomogą polskiej opozycji. Być może wtedy Komisja odeszłaby od swojej rozgrywki. Tu nie chodzi o poprawę wymiaru sprawiedliwości w Polsce, tylko to jest rozgrywka polityczna i jeśli okazałoby się, że te działania nie mogą odegrać znaczącej roli w wyborach, to wtedy być może Komisja ustąpi. Jeśli nie, to obawiam się, że KE będzie grała tymi pieniędzmi przez najbliższy rok.
Krótko mówiąc – postawiłby Pan tezę, że to analiza sondaży wyborczych przez komisarzy UE jest kluczowa w kwestii wypłaty pieniędzy z KPO?
Tak mi się wydaje. Jeśli będzie cień szansy, że KE pomoże blokadą tych pieniędzy opozycji, to będzie tym grać, a jeśli okaże się, że nie, to może wtedy Komisja odstąpi od swoich działań. Jest też taka kwestia, że w Europie zmienia się sytuacja, mamy zmiany polityczne w Szwecji i we Włoszech. Być może front nowych rządów konserwatywnych zdoła wymóc na KE jakąś zmianę polityczną – na to jeszcze liczę.
Prezydent Duda w wywiadzie dla „Sieci” mówi też tak: „Nie wchodziliśmy do Unii, w której będą nam narzucane obce wzorce. Nie takiej Unii chcemy. Nie na taką Unię Polacy się umawiali”; „Jestem przekonany, że Polacy chcą sami o sobie decydować, a nie żeby ktoś na nas cokolwiek wymuszał”. To też odnośnie wymaganych przez KE zmian w polskim wymiarze sprawiedliwości.
To było też stanowisko pani premier Beata Szydło, w którym to rządzie byłem ministrem spraw zagranicznych. W tamtych czasach przypadał okres 60-lecia traktatów rzymskich z 1957 roku. Wówczas dużo mówiło się o ewentualnej zmianie traktatów UE. Pani premier i ja też podejmowaliśmy tę kwestię, by wyklarować sytuację w Europie i odejść od trendu federalistycznego czy hegemonistycznego, proniemieckiego. Wtedy nam się to nie udało, ale te sprawy były zauważane. Jeszcze wcześniej ten niebezpieczny trend został dostrzeżony przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który już w styczniu 2006 roku na spotkaniu z korpusem dyplomatycznym przestrzegał, że UE idzie w kierunku republiki oligarchicznej, kierowanej przez tandem francusko-niemiecki. Byłem jako wiceszef MSZ świadkiem tej wypowiedzi. My w Polsce już od lat dostrzegaliśmy ten niebezpieczny trend w UE.
Polski prezydent zdradza, że to Ursula von der Leyen dzwoniła do niego z zaproszeniem do Brukseli. To ona zainicjowała ruchy, które zakończyły się konferencją prasową w Warszawie z udziałem prezydenta i premiera, podczas której szefowa KE zapowiedziała, że jest zielone światło dla polskiego KPO, a potem okazało się, że jednak te środki wciąż nie płyną do Polski. Prezydent nie ukrywa, że odbiera to jako „element nieuczciwej gry”. Czy Pan uważa, że prezydent został oszukany przez przewodniczącą Ursulę von der Leyen?
Tak, pamiętam konferencję prasową po spotkaniu Ursuli von der Leyen z prezydentem, gdzie jasno stwierdzono, że tylko 2-3 problemy powinny być rozwiązane. Nawet zapowiadano, że nie zniesienie Izby Dyscyplinarnej, a już samo wprowadzenie projektu ustawy do Sejmu będzie otwierało drogę do otrzymania pieniędzy z KPO. Okazało się, że my te zmiany wprowadziliśmy, a KE stawia dalsze warunki, co dowodzi, że jest to rozgrywka polityczna, a nie chęć poprawienia polskich reform.
Rozmawiał Adam Stankiewicz
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/621130-srodki-z-kpo-przed-wyboramiwaszczykowski-zdecyduja-sondaze