„Działania Donalda Tuska były ostentacyjnie antypracownicze. Robienie takiego człowieka patronem obrony praw pracowniczych, to tak jakby robić Putina obrońcą demokracji” – mówi portalowi wPolityce.pl były szef „Solidarności”, poseł PiS Janusz Śniadek.
CZYTAJ TAKŻE: Zbigniew Kuźmiuk: To chyba jakaś prowokacja - Donald Tusk twarzą kampanii w obronie praw pracowniczych
Europejska Konfederacja Związków Zawodowych rozpoczęła we wrześniu kampanię pod hasłem „Koniec kryzysu niskich kosztów życia: podniesienie zarobków, ulgi podatkowe”. Inicjatorzy akcji domagają się m.in. „podniesienia płac, limitów cen za energię, wsparcia antykryzysowego na poziomie europejskim i w poszczególnych krajach, reformy funkcjonowania unijnego rynku energii i wdrażanie nowych rozwiązań w dialogu społecznym, z uwzględnieniem stanowiska związków zawodowych”.
W kampanię zaangażował się m.in. polski OPZZ, a o jej wsparcie poprosił… Donalda Tuska. Ten zgodził się i został jedną z twarzy kampanii. Ciekawe, że OPZZ o wsparcie kampanii mającej na celu walkę o prawa pracownicze na poziomie europejskim poprosił akurat Donalda Tuska, który w Polsce dla wielu osób jest symbolem polityki antypracowniczej
— pisał portal tysol.pl, który poinformował o całej sprawie.
Tusk obrońcą pracowników?
Do sprawy w rozmowie z portalem wPolityce.pl odnosi się były szef „Solidarności”, poseł PiS Janusz Śniadek, który nie kryje swojego oburzenia.
Kiedy słyszę tę informację, kojarzy mi się to dokładnie z całą polityką informacyjną Tuska, gdzie wszystko, co on mówił było w gruncie rzeczy zaprzeczeniem przesłań, jakie miał wyrażać. Dlatego to jest zupełnie niewyobrażalny szczyt hipokryzji
— mówi.
To absolutnie czyni te wszystkie przesłania (kampanii EPZZ – red.) kompletnie niewiarygodnymi, tak jak niewiarygodny jest sam Donald Tusk
— dodaje
„To tak, jakby robić Putina obrońcą demokracji”
Janusz Śniadek zapytany, jak wspomina współpracę pomiędzy „Solidarnością” a rządem Donalda Tuska, odpowiada:
Tej współpracy nie było w ogóle. Robiliśmy wówczas całe kampanie, akcje protestacyjne w obronie emerytur stażowych, które Tusk likwidował. Jego działania były ostentacyjnie antypracownicze. Robienie takiego człowieka patronem obrony praw pracowniczych, to tak, jakby robić Putina obrońcą demokracji.
Jak ocenia nasz rozmówca, szef PO „idzie w takie absurdy i skrajności, że wszelkie sprawy, które próbuje promować stają się raczej żartem i nie sposób traktować na serio czegokolwiek, co on robi i mówi”.
Wracając do mojej przeszłości związkowej, wielokrotnie przekonywałem się, że Tuskowi absolutnie nie można wierzyć
— podkreśla.
Tusk-Pinokio?
Śniadek przypomina, że podczas manifestacji „Solidarności” w okresie rządów PO-PSL, związkowcy nosili tablicę z karykaturą Tuska, na której miał nos Pinokia.
Jego nos zważywszy na ilość kłamstw, które wtedy padały, był już rozmiarów sporego dyszla do wozu. Myślę, że Donald Tusk ma twarz Pinokia, a z takim wyglądem nie można być wiarygodną twarzą jakiejkolwiek pozytywnej kampanii
— mówi.
Poseł PiS zgadza się także ze stwierdzeniem, że nos Donalda Tuska wciąż rośnie.
Jest przeogromny i czynienie z takiego osobnika twarzy jakiejkolwiek kampanii od razu wystawia ją na śmieszność
— kończy.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Tusk twarzą kampanii w obronie praw pracowniczych. Stanowcza reakcja szefa „S”. „Czas jego rządów to ataki na związki zawodowe
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620803-tylko-u-nas-tusk-obronca-pracownikow-ma-twarz-pinokia