„Ideałem dla PiS byłoby przygotowanie ustawy, która stwierdzałaby, że PiS robił wszystko dobrze, i kasowałaby nie tylko przeszłe, ale i przyszłe wyroki sądowe, a nawet wyroki nieba. W końcu skład sądu ostatecznego nie został ustalony na Nowogrodzkiej” - próbuje ironizować na łamach „Gazety Wyborczej” Paweł Wroński.
CZYTAJ TAKŻE:
„Bezkarność” dla samorządowców?
Dziennikarz „GW” odnosi się w ten sposób do decyzji o zdjęciu z porządku obrad Sejmu ustawy „gwarantującej samorządowcom bezkarność za łamanie prawa w czasie ‘wyborów kopertowych’”. Zdaniem Wrońskiego, decyzja ta „może budzić nadzieję, że dla polityków PiS nie jest ‘kulturowo obca’ podstawowa zasada cywilizowanego świata”, w myśl której „władzę można sprawować tylko na podstawie i w granicach prawa”.
Autor tekstu przypomina, że chodzi o wybory prezydenckie z 2020 r., które ze względu na pandemię koronawirusa początkowo miały odbyć się w formie korespondencyjnej. Jak pisze dziennikarz, premier Morawiecki wydał wówczas samorządowcom polecenie przekazania Poczcie Polskiej spisów wyborców z danymi osobowymi. Paweł Wroński wskazuje, że odpowiednia ustawa weszła w życie 9 maja, a polecenie premier wydał 16 kwietnia.
Ulubiona teoria dziennikarzy z Czerskiej
Jak czytamy dalej, pierwszy prawomocny wyrok w tej sprawie dotyczył samorządowca z miejscowości Wapno w województwie wielkopolskim.
PiS usprawiedliwia wójta „nadzwyczajną sytuacją”, tyle że w całej tej zabawie chodziło nie o życie i zdrowie ludzkie, ale o to, by prezydent Andrzej Duda został wybrany na prezydenta już w pierwszej turze, bo w czasie pandemii miał dobre notowania
— przekonuje Wroński, przy okazji forsując ulubioną przez dziennikarzy „Gazety Wyborczej” teorię, jakoby PiS za wszelką cenę parło do majowych wyborów, aby prezydent Andrzej Duda wygrał je już w I turze, bez konieczności dogrywki.
Zaskakujący jest również fakt, że autor tekstu zdecydował się o działaniach podejmowanych w sytuacji, kiedy - mimo trwającej pandemii groźnego, słabo zbadanego jeszcze wówczas wirusa, gdy nie było jeszcze dostępnych szczepionek ani leków pozwalających opanować zagrożenie związane z COVID-19 - trzeba było zorganizować wybory i doprowadzić do zaprzysiężenia nowego prezydenta przed wygaśnięciem I kadencji Andrzeja Dudy, pisać jako o „zabawie”. Nawet, jeżeli określenie zostało użyte ironicznie, to przecież ówczesna sytuacja była dla opozycji i części polskich mediów ogromnym dramatem. Niektórzy przedstawiciele Platformy Obywatelskiej straszyli nawet Polaków „kopertami śmierci”.
Nie mówiąc już o tym, że na całej sytuacji wokół wyborów najbardziej skorzystała opozycja. Najpierw sprzeciwiała się głosowaniu korespondencyjnemu, później pomstowała na ich odwołanie, a w międzyczasie zdążyła wymienić słabą kandydatkę na kandydata, który miał znacznie większe szanse wygrać z ubiegającym się o reelekcję Andrzejem Dudą.
Wroński w obronie prerogatyw prezydenta?
Jak zauważa Wroński, „15 procent, głównie pisowskich, samorządowców” podjęło taką samą decyzję jak wójt Wapna, ale - według dziennikarza - przestępstwo popełnił również premier Mateusz Morawiecki.
Jest jeszcze jeden problem - PiS-owska ustawa ma nie tylko stwierdzać, że samorządowcy postąpili zgodnie z prawem, lecz także unieważniać już zapadłe wyroki, czyli odbierać prezydentowi jedną z prerogatyw - prawo łaski, przekazując je większości sejmowej
— łatwo wyobrazić sobie, co działoby się w redakcji na Czerskiej, gdyby prezydent Duda zdecydował się ułaskawić samorządowca skazanego za przekazanie Poczcie Polskiej danych wyborców.
Wójt Wapna poprosił zresztą głowę państwa o ułaskawienie. Swoją drogą, robi się ciekawie, kiedy „Gazeta Wyborcza” nagle zaczyna stać na straży prerogatyw prezydenta po całej histerii wokół sądów i Trybunału Konstytucyjnego i atakach na powołanych przez Andrzeja Dudę sędziów.
Moment zawahania PiS podczas uchwalania tej kuriozalnej ustawy budzi nadzieję, że nawet tam pojawia się jakaś refleksja moralna, imperatyw, który mówi: „Tak nie można”. Może choć część posłów uważa, że nie wolno bronić swoich za cenę łamania prawa, braku szacunku i przyzwoitości
— podkreśla autor tekstu.
Wroński szybko konkluduje jednak, że jego nadzieję osłabia przekonanie polityków PiS, że ustawa wymaga dalszych prac i powróci do Sejmu w nowym kształcie.
Na koniec sili się na ironię.
Ideałem dla PiS byłoby przygotowanie ustawy, która stwierdzałaby, że PiS robił wszystko dobrze, i kasowałaby nie tylko przeszłe, ale i przyszłe wyroki sądowe, a nawet wyroki nieba. W końcu skład sądu ostatecznego nie został ustalony na Nowogrodzkiej
— podkreśla dziennikarz.
Jak zwykle nie zabrakło „żartobliwych” nawiązań do religii chrześcijańskiej. Na „GW” zawsze można w tej kwestii liczyć.
aja/ „Gazeta Wyborcza”
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620773-mialo-byc-smiesznie-kuriozalny-tekst-wronskiego-o-pis