Organizowane w podwarszawskiej Jabłonnie spotkanie byłych rosyjskich parlamentarzystów to impreza o dyskusyjnym charakterze, warto zachować wobec niej ostrożność - powiedziała PAP ekspertka PISM Agnieszka Legucka.
Jak dowiedziała się „Rzeczpospolita”, 4–7 listopada w podwarszawskiej Jabłonnie odbędzie się spotkanie byłych rosyjskich parlamentarzystów, którzy chcą przejąć władzę po upadku Putina. Według gazety mają się tam pojawić byli deputowani Dumy, którzy zasiadali w parlamencie przed aneksją ukraińskiego Krymu w 2014 roku, dołączą również aktywiści działacze społeczni, którzy potępiają reżim Putina i opowiadają się przeciwko wojnie z Ukrainą i aneksji ukraińskich regionów.
Według „Rz” wśród organizatorów i uczestników zjazdu znajdą się m.in. byli deputowani Dumy: Ilia Ponomariow, który w 2014 roku jako jedyny zagłosował przeciw aneksji Krymu (wówczas opuścił Rosję, od kilku lat przebywa w Kijowie), Mark Fejgin, Giennadij Gudkow oraz Arkadij Jankowski.
„To jest inicjatywa dyskusyjna”
PAP poprosił o ocenę tej inicjatywy, która ma odbyć się w Polsce ekspertkę PISM Agnieszkę Legucką.
To jest inicjatywa dyskusyjna, na pewno nie jest to zjazd +wolnej Rosji+, ten tytuł jest mylący. To jest zjazd byłych deputowanych ludowych, który ma, według ich własnych zapowiedzi, wyłonić wybranych przedstawicieli narodu rosyjskiego, którzy nie zgadzają się z rosyjską agresją na Ukrainę. Deklarują, że nie splamili się współpracą z dyktaturą Władimira Putina, a także, iż do udziału w tym zjeździe zaproszeni są posłowie rosyjskiego parlamentu wybrani przed 2014 rokiem, czyli przed aneksją Krymu i nie popierają tego. Chodzi o deputowanych, którzy potępili tę aneksję lub byli we władzach wykonawczych i także tej aneksji nie popierali. To znaczy, że nie będzie ich wielu
— zauważyła ekspertka.
Jak dodała, to „zbiór osób, które funkcjonują na terenie Rosji, lub te które działają na emigracji”.
Legucka zauważyła, że najbardziej znaną i dyskusyjną postacią w tym gronie jest Ilia Ponomariow.
Aby zrozumieć, jakie poglądy mogą być reprezentowane na tym kongresie i jakie on ma, warto prześledzić biografię Ponomariowa. Jest on najbardziej znany, wypromował się, jest byłym deputowanym rosyjskim, który sprzeciwił się aneksji Krymu. Teraz mieszka w Ukrainie, ale jest dużo wątpliwości w stosunku do niego. On wygłosił odezwę Narodowej Armii Republikańskiej, która to rzekomo przyznała się do zabójstwa Darii Duginy, córki kreującego się na ideologa Kremla i wojny z Ukrainą, Aleksandra Dugina
— podkreśliła Legucka.
Dodała, że trudno powiedzieć, kto stał za tym zabójstwem.
Trzeba zaznaczyć, że pod koniec sierpnia Ponomariow, reprezentujący tę grupę zbrojną, podpisał porozumienie tej rzekomej grupy zbrojnej z rosyjskimi ochotnikami walczącymi w Ukrainie przeciwko Rosji. To +legion+, nazywający sam siebie +za wolną Rosję+, liczący 4 tys. ochotników. Ponomariow tworzy obecnie na Ukrainie takie zbrojne ramię walki z Rosją, bo uważa, że trzeba walczyć z nią militarnie i ma poglądy dość radykalne. Głosi rozpad Federacji Rosyjskiej na wiele podmiotów, mówi, że stolica Rosji prawdopodobnie przeniesie się na Syberię i że trzeba dziś zorganizować przyszłość Rosji politycznie
— powiedziała.
Jak przypomniała, po oświadczeniu Ponomariowa ws. śmierci Duginy został on wykluczony z kongresu zorganizowanego na przełomie sierpnia i września w Wilnie przez najsłynniejsze nazwiska opozycji rosyjskiej: Michaiła Chodorkowskiego, czy Garri Kasparowa. „Ogłosili oni manifest przeciw zapraszaniu Ponomariowa, odcinając się od tego rodzaju metod terrorystycznych. Uznali, że jego metody są zbyt kontrowersyjne i radykalne. Dlatego jest on postrzegany albo jako zbyt radykalny, czy wręcz szalony, a często jako współpracownik służb rosyjskich” - przekazała ekspertka.
Uwrażliwiam zatem na wątpliwości co do tego, kim jest Ponomariow. Trzeba zachować dużo ostrożności wobec tej osoby
— zaznaczyła Legucka.
Cały kongres jest natomiast zbiorem osób przeciwnych Putinowi. Niektóre mają ciekawą biografię i trudno im coś zarzucić. Ponomariow się tym podpiera, oraz kilkoma innymi nazwiskami, które mają jakiś swój autorytet, ale ja bym nie zalecała jakiemukolwiek polskiemu politykowi, by się z nim spotkał. Zalecałabym ostrożność i możliwie duży dystans
— wskazała ekspertka.
Jak podkreśliła, „jest dużo ciekawszych środowisk rosyjskich, które warto byłoby wesprzeć niż impreza, w której uczestniczy Ilia Ponomariow”.
Są w Polsce choćby Fundacje wspierające aktywistów w Rosji działających na rzecz jej zmiany od środka
— zauważyła Legucka.
kk/PAP
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620744-rosjanie-w-jablonnie-warto-zachowac-ostroznosc