Tusk przekonywał, że zapory na granicy polsko-białoruskiej wcale nie będzie, Ochojska zrównuje ją z nieludzkimi eksperymentami niedemokratycznych systemów - gdy właśnie przed autorytaryzmami Wschodu te mury mają bronić. Abstrahując jednak o ich krytyce projektów zabezpieczających nas przed Rosją, poważnym dysonansem dla większości liderów opozycji musi być jednak sprawczość państwa polskiego. Nie jest to, rzecz jasna, rozmach II Rzeczpospolitej, budującej Centralny Okrąg Przemysłowy na obszarze 15% powierzchni państwa, ale pod względem ochrony granicy wschodniej zaangażowanie z budżetu jest bardziej imponujące niż inwestycja w Korpus Ochrony Pogranicza. Na KOP wydawano w początkowym okresie 3 promile budżetu biednej II RP, zaś na zaporę przed reżimem Łukaszenki pół procenta budżetu nie tak biednej współczesnej Polski.
Porównania obecnego państwa polskiego z przedwojenną Rzeczpospolitą niosą za sobą wiele skrzywień perspektywy ale pomagają snuć rozważania o sprawczości państwa polskiego. Podobnie z budową portu i miasta Gdyni, z którą nie może się równać przekop Mierzei Wiślanej, aczkolwiek determinacja w zbrojeniu się Polski Piłsudskiego i Polski Kaczyńskiego pozwala oba podmioty zrównywać w tej samej lidze. Państwo polskie wreszcie stało się ambitne, podejmuje próby budowania wielkich projektów (niekiedy rozwlekłych jak CPK), a przede wszystkim realizuje polityczne przedsięwzięcia, a nie tylko doraźne łatanie braków czy pozorowane inwestycje takie jak Tuskowe Orliki czy lokalne drogi - Schetynówki.
Po 2015 roku państwo zaczęło… właściwie nie działać, a dopiero istnieć. Bo jeśli po największej po 1945 roku narodowej katastrofie jaką była Tragedia Smoleńska, późniejszy prezydent RP mówi, że „państwo polskie zdało egzamin”, to znaczy że nad Wisłą mieliśmy atrapę jakiejkolwiek sprawczości. Trofeami rządów III RP była autostrada Kulczyka, wygaszane kopalnie Ewy Kopacz i zwijana armia Bogdana Klicha, trofeami państwowymi Dobrej Zmiany są np. Wojska Obrony Terytorialnej, wspomniany Przekop, Paltic Pipe, tunel pod Świną, Via Carpatia (wkrótce), obronne instalacje na granicy, czy powoli rodzące się, ale jednak rozpoczęte - Trójmorze. W polskich dziejach najnowszych wreszcie o coś chodzi, wreszcie Polska jest podmiotem - jasne że często jeszcze niezdarnym, irytująco powolnym i tradycyjnie tromtadrackim - ale mającym swoje plany i swoje realizacje. W tym sensie „dekada Kaczyńskiego” zapisze się w dziejach jako próba obudzenia kraju, coś na kształt metafory Jarosława Rymkiewicza o polskim żubrze ugryzionym przez prezesa PiS w d.pę.
Z taką polityką pookrągłostołwy establishment musi czuć się nieswojo. Wszystkie bajania Wałęsy o NATO bis, „druga Japonia”, 100 milionów dla każdego, lata 90-te ze swoimi aferami typu Laboratorium Frakcjonowania Osocza, albo mosty Donalda Tuska czy katarski inwestor okazują się wstydliwym teatrzykiem wobec poważnej polityki, PRowską żenadą przy zmaganiach w usprawnianiu i usamodzielnianiu państwa.
Z tego powodu można odnaleźć odrobinkę zrozumienia dla większości liderów opozycji tak histerycznie reagujących na kolejne projekty ekipy rządzącej. Ludzie o mentalności wodzów z Zimbabwe i Ugandy w dużym kraju Europy Środkowowschodniej muszą czuć się naprawdę nieswojo.
OBEJRZYJ TAKŻE:
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620527-zapora-czyli-sprawczosc-panstwa-polskiego-po-raz-kolejny