Ustawa regulująca ochronę dzieci w internecie m.in. przed pornografią wywołała oburzenie „Gazety Wyborczej”. W tekście pt. „Po rejestrze ciąż, będzie rejestr pornografii. Takie działania znamy z krajów autorytarnych” zaznaczono, że zgodnie z nią także osoby dorosłe chcące oglądać treści pornograficzne będą musiały zdjąć nałożoną przez operatora blokadę, a to spowoduje powstanie rejestru osób, które się na nią nie zgodziły.
Pomysł #PiS: pornografię w sieci zablokować. Jeśli ktoś będzie chciał zdjąć blokadę, będzie musiał poprosić operatora o dostęp. Tak powstanie rejestr osób, które nie wyraziły zgody na blokadę pornografii. Trafi on do min cyfryzacji Aktyw PiS będzie zachwycony
— napisał na Twitterze Bartosz T. Wieliński, dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
„Faktycznie może to budzić obawy”
W samym tekście „GW” autorstwa Rafała Pikuły zwrócono szerzej uwagę na kwestię, o której wspomina Wieliński.
Pomysł PiS-u jest prosty: pornografię trzeba zakazać. Za blokadę treści pornograficznych w sieci powinni być odpowiedzialni dostawcy usługi internetowej. Jeśli ktoś będzie chciał zdjąć blokadę, będzie musiał udać się do operatora i poprosić o dostęp do treści dla dorosłych. W ten sposób powstanie rejestr osób, które nie wyraziły zgody na blokadę treści pornograficznych. Sam rejestr trafi do ministra właściwego do spraw informatyzacji. Pojawia się pytanie, po co władzy informacja, kto porno ogląda?
— napisał.
Faktycznie może to budzić obawy. Nie mogę nie odnieść wrażenia, że to kolejna forma kontroli obywateli. Po rejestrze ciąż mamy rejestr pornografii. Takie działania znamy z krajów autorytarnych
— mówi cytowana w tekście „GW” dr hab Aleksandra Herman z Instytutu Stosowanych Nauk Społecznych.
Dziwnym trafem w tekście „GW” zupełnie marginalne znaczenie ma najważniejsza kwestia, z powodu której powstało tak krytykowane przez nią prawo - ochrona dzieci przed pornografią.
tkwl/Twitter/wyborcza.pl
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620270-gw-oburza-sie-na-projekt-ws-ochrony-dzieci-w-sieci