Jak poinformował portal tysol.pl, OPZZ poprosiło Donalda Tuska o udział w kampanii Europejskiej Konfederacji Związków Zawodowych (EKZZ), mającej na celu podniesienie płac pracowników i wprowadzenie dla nich ulg podatkowych w związku z trwającym gwałtownym wzrostem kosztów utrzymania rodzin pracowniczych (wzrost kosztów energii i paliw, a także cen żywności).
Pomysł OPZZ, aby wykorzystać obecnego przewodniczącego Platformy, Donalda Tuska, jako obrońcę praw pracowniczych w trwającej już od września unijnej kampanii w tej sprawie jest iście makiaweliczny.
Skutki rządów Tuska dla pracowników
W Polsce miliony pracowników pamiętają przecież jego rządy w latach 2007-2014 i decyzje wychodzenia z kryzysu lat 2008-2009, kosztem pracowników, czego wyrazem był brak pomocy ówczesnego rządu dla przedsiębiorstw, których dotknęły skutki tego kryzysu, a czego skutkiem, był gwałtowny wzrost bezrobocia.
Wtedy między innymi większość parlamentarna PO-PSL zdecydowała, że nadgodziny w przedsiębiorstwach, będą rozliczane nie w okresach miesięcznych ale rocznych, co oznaczało, że wielu tysiącom pracowników w ogóle przestano wypłacać dodatkowe wynagrodzenia za nadgodziny.
Ale wręcz „zbrodnią” było podwyższenie przez rząd Tuska i większość parlamentarną PO-PSL wieku emerytalnego o 2 lata dla mężczyzn i 7 lat dla kobiet (odpowiednio z 65 lat do 67 lat i z 60 lat do 67 lat), a dla rolników aż o12 lat dla kobiet i 7 lat dla mężczyzn (odpowiednio z 55 lat do 67 lat i z 60 lat do 67 lat).
W tej sprawie oszukano wyborców, bowiem w kampanii wyborczej na jesieni 2011 roku, czołowi politycy Platformy, zarówno urzędujący premier Tusk jak i ówczesny prezydent Komorowski, gorąco zaprzeczali, że chcą podwyższać wiek emerytalny.
Gdy tylko wygrali wybory parlamentarne w 2011 i stworzyli po raz drugi rząd koalicji PO-PSL, natychmiast rozpoczęli przygotowania do podwyższenia wieku emerytalnego, a stosowne ustawy zostały przyjęte już wczesną wiosną 2012 roku, a weszły w życie od lipca 2012 roku.
Jednocześnie ówczesna koalicja odrzuciła wniosek o referendum w sprawie podwyższenia wieku emerytalnego złożony przez NSZZ „Solidarność”, poparty przez blisko 2 mln obywateli, podpisami zebranymi przez związek.
Podczas debaty w tej sprawie w Sejmie, Donald Tusk zdecydował się wręcz na otwartą konfrontację z „Solidarnością”, przedstawicieli związkowców nie wpuszczono na galerię sejmową, choć pod Sejmem demonstrowało ich ponad 10 tysięcy.
Co więcej zabierając głos w tej debacie Donald Tusk użył słów „byle pętak” adresując je do przewodniczącego związku Piotra Dudy, co związkowcy odebrali jako atak na wszystkich tych, którzy pod projektem się podpisali i byli gotowi wręcz szturmować budynki sejmowe.
Tylko przytomność umysłu przewodniczącego związku Piotra Dudy, który zaapelował do związkowców o zachowanie spokoju, spowodowała, że nie do szło do zamieszek i być może brutalnej akcji policji, która w dużych ilościach została zgromadzona na terenie Sejmu i była przygotowana do pacyfikacji protestujących.
Co dała „dobra zmiana”?
Większość parlamentarna Zjednoczonej Prawicy i prezydent Andrzej Duda, tak jak deklarowali w swoich kampaniach wyborczych w 2016 roku, przywrócili poprzedni wiek emerytalny i po 6 latach jego funkcjonowania nie zrealizowało się żadne z zagrożeń, którymi straszył Donald Tusk, a system emerytalny działa bez zakłóceń.
W tej sytuacji zaproszenie przez OPZZ Donalda Tuska, jako twarzy upominania się o sprawy pracownicze, a szczególnie jego aprobata przez samego zainteresowanego to wręcz Himalaje cynizmu i obłudy.
Być może związkowcy w krajach Europy Zachodniej nie znają „dokonań” Donalda Tuska w zakresie praw pracowniczych ale ci z Polski doskonale je pamiętają i jego udział w kampanii na rzecz praw pracowniczych, uznają wręcz za prowokację.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620266-prowokacjatusk-twarza-kampanii-w-obronie-praw-pracowniczych