Choć Stefan Niesiołowski zniknął z polskiej polityki i parlamentu, to jednak postanowił o sobie przypomnieć. Niestety przypomniał wszystko co najgorsze, czyli nienawiść i przemysł pogardy, który latami współtworzył.
Niesiołowski wystąpił w programie „Politycy od kuchni”, gdzie pokazał, jak mieszka na działce. Nagranie można obejrzeć na stronie „Super Expressu”. Niestety pomimo wysokiej temperatury politycznego sporu, nasilających się ataków na biura polityków, nie mógł sobie były polityk odmówić pokusy wylania wiadra żółci pod adresem polityków partii rządzącej.
Oni są jacyś nieświeży, jacyś spoceni, trudno to nawet określić
— tymi słowami opisał polityków PiS Niesiołowski.
Jest paru takich, o których się nawet publicznie mówi, że z łupieżem mają problemy czy z zawiązaniem sznurówek. Oni mają jakiś taki element - są w estetycznych kategoriach obrzydliwi. Myślałem, że to zarezerwowane było dla komunistów, oni byli jacyś spasieni, mieli takie mordy kacapskie, a coś takiego jest w PiS. Ja rozpoznaję po twarzach - w 90 procentach się nie mylę, jak widzę kogoś, kto popiera PiS
— wyłożył swoją specyficzną teorię Stefan Niesiołowski.
Złośliwi mogliby przypomnieć co o Stefanie Niesiołowskim pisała Anastazja P. w swoim pamiętniku. Ale nie w tym rzecz. Jest bowiem coś paskudnego w tym, że zamiast spierać się kwestie zasadnicze, merytoryczne, dotyczące kierunków np. polityki zagranicznej czy choćby polityki społecznej pan Niesiołowski, który kiedyś zachęcał głodne dzieci do jedzenia szczawiu i mirabelek z nasypu, woli omawiać wygląd polityków, a także wyborców PiS. Tu chodzi wyłącznie o wywołanie obrzydzenia i niechęci do politycznych przeciwników. W dwunastą rocznicę śmierci Marka Rosiaka, zapytany przez portal wPolityce.pl o swoje wspomnienie sprzed lat Witold Waszczykowski zwrócił uwagę, że nie wyciągnięto wniosków z tamtej historii, a drastyczna nagonka na polityków może doprowadzić do kolejnych nieszczęść. W tę nagonkę właśnie postanowił się wpisać Stefan Niesiołowski.
Teraz kampania prowadzona przez PO ma także zohydzić, wręcz odczłowieczyć polityków PiS, pokazywać, że są nienormalni, oderwani od rzeczywistości. Ma wywołać taką sytuację, że jak coś się im stanie, to nie żal, bo przecież zasłużyli
— mówił były szef MSZ.
Dokładnie taki jest właśnie cel szpetnej wypowiedzi Stefana Niesiołowskiego. Jego udział w przemyśle pogardy kierowanym w stronę Lecha Kaczyńskiego opisywała w książce „Moi Rodzice” Marta Kaczyńska.
Akcja ośmieszania, dyskredytowania i dorabiania gęby oszołomów braciom Kaczyńskim zaczęła się już na początku lat dziewięćdziesiątych. Już wtedy byli oni niewygodni dla wielu środowisk. Gdy ojciec został ministrem sprawiedliwości, okazało się, że ówczesne próby dyskredytowania nie były do końca skuteczne. Nagle Lech Kaczyński zaczął być postrzegany jako nieugięty szeryf, lubiano go, opinia publiczna akceptowała jego działania. Tata i stryj bardzo dobrze wspominali tamten czas. Gdy ojciec zostawał prezydentem, byłam prawie pewna, że będzie mógł spokojnie pracować. Byłam ponadto przekonana, że głowie państwa należy się szacunek. W przyszłość patrzyłam ze spokojem także przez pryzmat prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, który miał niemal sielskie życie medialne. Kampania nienawiści, złośliwości i oszczerstw, która ruszyła krótko po zaprzysiężeniu, była dla mnie sporym zaskoczeniem. Ojciec zaczął być systematycznie niszczony. W styczniu przed katastrofą Janusz Palikot przyznał: „Trwale uszkodziliśmy liderów PiS-u i całą formację, która jest już niezdolna do zwycięstwa. Nikogo już nie uwiodą, bo są fundamentalnie ośmieszeni”. Chodziło o całkowite odarcie mojego ojca z godności, żeby w ten sposób osłabić jego szanse na reelekcję czy też może szerzej: szanse na istnienie w polskiej polityce. Platforma Obywatelska wyznaczyła Januszowi Palikotowi specjalną rolę polegającą na niszczeniu Lecha Kaczyńskiego. Do Palikota dołączył jeszcze Stefan Niesiołowski. Popularność Palikota „rozkwitła” w czasie, gdy najbardziej atakował i szydził z mojego ojca i jego brata. Polityk znany z wcześniejszych niekonwencjonalnych zachowań (w tym z gadżetów przynoszonych na konferencję prasową) idealnie pasował do roli błazna i nie odgrywał jej przypadkowo – trudno się bowiem oprzeć wrażeniu, że była to strategia Platformy Obywatelskiej. W ten sposób uwaga opinii publicznej została ukierunkowana nie na zagadnienia merytoryczne, kwestie zdrowia, gospodarki, finansów, lecz na kolejne konfabulacje dotyczące Lecha Kaczyńskiego. Takiego szyderstwa nie było za czasów prezydentury Lecha Wałęsy czy też Aleksandra Kwaśniewskiego. W odniesieniu do mojego ojca właściwie nie istniały żadne zahamowania. Było mi bardzo przykro, miałam jednak świadomość, że ten atak trzeba wytrzymać. Tata też to wiedział. Mniej martwił się o siebie, bardziej o nas. To nas chciał chronić: mnie, moją mamę, babcię, stryja.
– opowiadała Marta Kaczyńska.
12 lat od katastrofy smoleńskiej i tragicznej śmierci Marka Rosiaka nic się nie zmieniło. Nikt nie poszedł po rozum do głowy. Odczłowieczanie i dehumanizowanie idzie pełną parą. Donald Tusk cały czas zapowiada wyprowadzanie z urzędów, wsadzanie do więzień, robienie porządków. Podgrzewa w ten sposób atmosferę niechęci do władzy wśród swoich zwolenników. Każe im wychodzić na pole i bić się ze złem. Trudno się więc dziwić, że ci wychodzą i się biją, a przynajmniej próbują. Mamy więc kolejne ataki na kolejne biura. W minionym miesiącu m.in. na siedzibę PiS na Nowogrodzkiej, biuro poselskie Witolda Waszczykowskiego, czy Moniki Pawłowskiej. A refleksja nie nadchodzi.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620196-stefan-niesiolowski-czyli-uspiony-hejter-dal-glos