„Mam wrażenie, że opozycji wyczerpuje się już aparat pojęciowy dla określenia stanu katastrofy w Polsce. To mieści się w rocznej perspektywie wyborczej. To są słowa używane z premedytacją. Słowa, które mają wytworzyć fałszywy obraz sytuacji w kraju. Które mają przenosić odpowiedzialność za różne problemy wynikające z globalnych procesów politycznych na beneficjentów polityki społecznej, na społeczeństwo polskie, które opowiedziało się w wyborach za tym kierunkiem prowadzenia spraw polskich” - powiedział redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej” Marek Formela w „Salonie Dziennikarskim” - wspólnej audycji publicystycznej portalu wPolityce.pl, tygodnika „Idziemy” i Radia Warszawa, transmitowanej na antenie TVP Info.
CZYTAJ TAKŻE:
Królikowska-Avis: Lewica ma w DNA element agresji, przemocy
Oprócz Formeli gośćmi redaktora Michała Karnowskiego byli: Elżbieta Królikowska-Avis (znawczyni spraw międzynarodowych), Krzysztof Świątek (Polskie Radio) i Piotr Semka („Do Rzeczy”). Pierwszym tematem była agresja opozycji i związane z nią ostatnie ataki na biura poselskie polityków PiS oraz siedzibę partii przy ul. Nowogrodzkiej w Warszawie.
Czy opozycja liczy, że PiS już przegrał i nie poradzi sobie z nadchodzącą zimą, w dodatku fundusze z KPO dalej będą blokowane? Czy ten plan powiedzie się?
Plan opozycji moim zdaniem się nie powiedzie, ponieważ zwycięży porządek prawny, językowy, moralny. Obecnie trwa erozja tego porządku, ale jest to pewien epizod, który musi się skończyć
— oceniła Królikowska-Avis.
W DNA lewicy istnieje coś takiego jak przemoc, rewolucja. Przypomnę rewolucję francuską, meksykańską, sowiecką, Mozambik, Angola, Kuba itd. Lewica ma w swoim DNA ten element agresji, przemocy. Budowanie imperiów za wszelką cenę
— zauważyła.
Widać w Polsce pewne etapy narastania tej mowy nienawiści, przemysłu pogardy. Cezurą był 2010 r., katastrofa smoleńska. Drugą cezurą był 2015 r., kiedy PiS wygrało wybory. Wówczas widać było z jednej strony narastającą frustrację, a z drugiej strony agresję jako reakcję na tę frustrację, element jej rozładowania. Wtedy z pewnością ten język debaty publicznej w Polsce się zaostrzył
— dodała.
Następny etap to przyjazd Donalda Tuska. To był zapalnik, podpalono tę debatę publiczną. Jednak moim zdaniem to się zaczęło już w 2010 r., bo przecież przypomnę tutaj śmierć Marka Rosiaka
— podkreśliła.
Świątek: Niepokojące, że Tusk nie zabrał głosu w tej sprawie
Niepokoi mnie to, że lider opozycji Donald Tusk nie zabrał głosu jednoznacznie w tej sprawie. Po tych atakach na biura oczekiwalibyśmy, żeby Donald Tusk jednoznacznie to potępił, odciął się od takiej formy
— ocenił z kolei Krzysztof Świątek.
To zaczęło się moim zdaniem już od moherowych beretów. Politycy w ogóle nie powinni wykluczać konkretnych grup społecznych. Raz, że jest to kontrproduktywne, dwa, że szkodzi debacie publicznej
— dodał.
Jest grupa wyborców PO, którzy oczekują rozliczeń czy twardego kursu. Ale Donald Tusk powinien poszerzać swój elektorat. Takim językiem, próbą wykluczania określonych grup społecznych, on tego centrum nie będzie poszerzał
— wskazał.
Jeśli porówna się sytuację w Polsce z tym, co się dzieje na Litwie, to tam jednak są pewne sprawy, które uznano, że należy wyłączyć z konfliktu politycznego. Na przykład sprawy związane z bezpieczeństwem narodowym. Jeżeli na Litwie jest napór nielegalnych migrantów na granicę, to tamtejsza opozycja nie spiera się z rządem. Jeżeli jest kwestia dozbrajania Litwy, to opozycja tego nie kwestionuje. W Polsce jest inaczej, obie te sprawy fundamentalne dla naszego bezpieczeństwa, wychodzi na to, że jest strategia „im gorzej, tym lepiej”
— powiedział Świątek.
Gdy będą wybory parlamentarne, każdy, kto będzie wrzucał głos do urny, powinien się zastanowić, czy swoim wyborem nie przyczyni się do zmiany np. optyki działania w kwestii wojny na Ukrainie, w sprawie dozbrajania. Być może nie będzie nas stać na bezpieczeństwo, słychać już przecież głosy doradców czy byłych ministrów i wiceministrów obrony, że będą ograniczać zawarte już kontrakty
— przypomniał.
Formela: Opozycji wyczerpuje się aparat pojęciowy
Mam wrażenie, że opozycji wyczerpuje się już aparat pojęciowy dla określenia stanu katastrofy w Polsce. To mieści się w rocznej perspektywie wyborczej. To są słowa używane z premedytacją. Słowa, które mają wytworzyć fałszywy obraz sytuacji w kraju. Które mają przenosić odpowiedzialność za różne problemy wynikające z globalnych procesów politycznych na beneficjentów polityki społecznej, na społeczeństwo polskie, które opowiedziało się w wyborach za tym kierunkiem prowadzenia spraw polskich
— wskazał redaktor naczelny „Gazety Gdańskiej” Marek Formela.
Wydaje mi się, że jeśli ktoś ma odrobinę refleksji, to musi zdać sobie sprawę, że PiS będzie zagrożone dopiero wtedy, gdy recesja i inflacja zajrzą już do naszych domów. Ale marzenie KO o powrocie do władzy oznacza: cięcia socjalne, politykę oszczędności, politykę wyprzedaży, biedy, politykę dostatku dla wąskiej grupy beneficjentów środowiska Platformy Obywatelskiej. To polityka, której symbolem na zawsze zostanie Leszek Balcerowicz
— dodał dziennikarz.
Dzisiaj mówić, że w Polsce jest inflacja, ale nie mówić o przyczynach jej powstania, wszystkich uwarunkowaniach, to znaczy: okłamywać społeczeństwo, aby wprowadzić zamordyzm ekonomiczny, który Polska już raz przeżyła
— podkreślił.
Dzisiaj w Polsce nie ma bezrobocia, a skoro go nie ma, to łatwiej nam znieść wysoką inflację, bo każdy z nas funkcjonuje w określonych dobrych strukturach społeczno-ekonomicznych, które ubezpieczają nasze życie
— zauważył.
Tak to czuję, że ten język staje się coraz bardziej nieadekwatny do realnie prowadzonej polityki. Z jednej strony mamy histerię, epitety, rekwizyty z polityki, która dawno już zbankrutowała, a z drugiej nabrzeża portowe pełne węgla, działania gospodarcze, które powodują, że np. rating Moody’ego dla Orlenu jest niezwykle wysoki, najwyższy w historii. A wiemy, jak sytuacja w tej spółce wyglądała
— powiedział Formela.
Semka: Marszałek Senatu dostosowuje się do języka sztubaków z liceum
W zeszłym tygodniu słuchaliśmy marszałka Grodzkiego, który uznał za stosowne, aby przytoczyć bardzo wulgarne rozwinięcie skrótu „PiS”, przekonując, że tak właśnie mówi młodzież. Marszałek Senatu dostosowujący się do języka sztubaków z liceum to jest pewna nowość
— ocenił publicysta „Do Rzeczy” Piotr Semka.
Faktem jest, że Donald Tusk nie skomentował incydentu, w którym jeden z agresorów próbował dostać się do siedziby Jarosława Kaczyńskiego i chyba nie ma żadnego pomysłu na to. Widziałem natomiast wypowiedzi mniejszych, niższych, lokalnych polityków, którzy odwracają sprawę, mówiąc, że najwidoczniej coś jest na rzeczy, skoro narasta niezadowolenie, czasami objawiające się w godnych ubolewania sposobach. To jest pośrednie legitymizowanie tego typu agresji, to naprawdę niepokojące. A kiedy dopuszczają się tego tacy ludzie jak marszałek Senatu, to jest tym bardziej groźne
— dodał.
Sondaże jako część dezinformacji i propagandy
Michał Karnowski rozmawiał ze swoimi gośćmi także o ostatnich sondażach. W badaniu przeprowadzonym przez sondażownię Kantar Koalicja Obywatelska wyprzedziła Zjednoczoną Prawicę, ale ten wynik nie powtarza się w badaniu Social Changes.
W tych badaniach opinii publicznej, gdzie słupki poparcia opozycji strzelają w górę jak rakieta, to oczywiście już dawno wiemy, że te opinion polls są częścią dezinformacji, propagandy. Tak jest na całym świecie, że urabia się w ten sposób opinię publiczną. Wyborcom niezdecydowanym mówi się: och nie, nie głosujcie na tych, bo to już jest sprawa przegrana. W ten sposób, poprzez dezinformację, organizuje się przestrzeń społeczną przed następnymi wyborami
— oceniła znawczyni spraw międzynarodowych Elżbieta Królikowska-Avis.
Dlaczego na Litwie nie ma takiej brutalizacji? Litwa i kraje pribałtiki, takie jak Wielkiej Brytanii, mają bardziej zaawansowany stopień demokracji. One rozumieją, dlaczego Litwini czy Łotysze nie biegają na skargę do Brukseli, nie ma tej brutalizacji życia społecznego. Oni bowiem wiedzą, że nad programami politycznymi istnieje sfera wartości wspólnych: interes kraju, przyzwoitość polityków, służebność
— dodała dziennikarka, nawiązując jeszcze do poprzedniego tematu.
W naszej konstytucji istnieją zapisy o karaniu tych, którzy brutalizują, ale też wewnętrzne procesy parlamentarne
— podkreśliła.
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620071-salon-dziennikarski-kto-rozpoczal-agresje-w-polityce