„W Polsce mamy do czynienia z dużym oporem, z racji tego, że rządzi prawica, nie za bardzo chce się poddawać tym procesom rewolucyjnym i nie chce odejść od władzy, ma swoje liczne poparcie, to buduje frustrację. Ta frustracja przeradza się w agresję – słowną, programową, ale również fizyczną. I to jest sytuacja swoiście rozumianego wrzenia rewolucyjnego” – mówi portalowi wPolityce.pl prof. Mieczysław Ryba, politolog i historyk z KUL.
CZYTAJ TAKŻE:
Temat hejtu i nienawiści w polityce powraca jak bumerang. Wszystko za sprawą skandalicznych aktów agresji, do których doszło w ostatnich dniach. Najpierw młody mężczyzna usiłował wtargnąć do siedziby Prawa i Sprawiedliwości, grożąc przy tym ochroniarzowi śmiercią. Niedługo po tym wydarzeniu, o ataku na biuro poselskie poinformowała posłanka PiS Monika Pawłowska.
Mężczyzna wtargnął dzisiaj do mojego biura poselskiego we Włodawie i groził śmiercią mojemu pracownikowi. Krzyczał, że „biuro zostanie zniszczone” a moją pracownicę „utopi w szambie, gdzie zginie”. Obecnie pracownica przebywa na policji i składa zawiadomienie w tej sprawie
— pisała Pawłowska na Twitterze.
Kto odpowiada za falę hejtu i nienawiści w polskiej polityce?
O główne przyczyny ogromnego hejtu i niebezpiecznych zdarzeń, z którymi spotykają się szczególnie politycy partii rządzącej, pytamy prof. Mieczysława Rybę.
Pamiętajmy, że szeroko rozumiany obóz lewicowo-liberalny (czyli zaliczyłbym nie tylko partie polityczne, ale również media) ma taki swój rodowód pokomunistyczny. Nagonki, które są stosowane przypominają nieraz akcje propagandowe z tamtych czasów, co oczywiście powoduje takie, a nie inne nastawienie części tego elektoratu
— mówi prof. Ryba.
Elektoratu, który definiuje się, jako wykształcony, z dużych miast. Może i ma wyższe wykształcenie, ale podstawowego brak. Jest bardzo zawężony w oglądzie świata i dostępie do mediów. Zwykle karmią się bardzo określoną grupą mediów, nie weryfikują informacji ani opinii, co później przeradza się u niektórych w takie, a nie inne zachowania brutalne w sensie fizycznym
— dodaje.
Nasz rozmówca podkreśla, że „nie ulega wątpliwości, że sami politycy, tacy jak Donald Tusk, zaostrzyli język”.
Nie chodzi tylko o jakieś wulgaryzmy tu czy ówdzie podsłuchane, to nie ma aż takiego znaczenia. Chodzi o wręcz nawoływanie do siłowych rozwiązań w przestrzeni politycznej. To jest groźne
— stwierdza prof. Ryba.
Przyjrzyjmy się, co się dzieje w zapleczu społecznym i przypomnijmy sobie Strajk Kobiet, wszystkie demonstracje, i tę agresję, zupełnie niecharakterystyczną dla świata kobiecego, który jednak cechuje się większą delikatnością. A tu brutalność była wręcz niewyobrażalna
— dodaje.
To jest pochodna pewnych procesów rewolucyjnych, które przyszły do nas z Zachodu. Zobaczmy, jak wyglądała na zachodzie rewolucja neomarksistowska w latach 60-tych. Zobaczmy, co wyrosło później z tych rewolucjonistów. Wielu z nich działało później w terrorystycznych grupach lewackich, często sponsorowanych przez Moskwę, ale powodowanych tą ideologią neomarksistowskiej rewolucji kulturowej
— podkreśla politolog.
Prof. Mieczysław Ryba zaznacza, że „każda marksistowska ideologia niesie w sobie pewne rewolucyjne postawy i przemoc”.
Będzie mówić dużo o prawach człowieka, ale w istocie jest nacechowana przemocą. A ponieważ w Polsce mamy do czynienia z dużym oporem, z racji tego, że rządzi prawica, nie za bardzo chce się poddawać tym procesom rewolucyjnym i nie chce odejść od władzy, ma swoje liczne poparcie, to buduje frustrację. Ta frustracja przeradza się w agresję – słowną, programową, ale również fizyczną. I to jest sytuacja swoiście rozumianego wrzenia rewolucyjnego
— mówi.
Geneza wojny polsko-polskiej
Nasz rozmówca wskazuje także, jaka była geneza zaostrzenia języka w polityce oraz brutalizacji debaty politycznej.
2005 to porażka Tuska i wiemy, że on później nie mógł sobie z tym poradzić na różne sposoby. Mimo tego, że był plan PO-PiS-u, budowania wspólnego obozu, Tusk tę zadrę do Kaczyńskich trzymał. Później chcąc budować pewien obóz alternatywny w stosunku do PiS-u, praktycznie uzależniał się coraz bardziej od coraz bardziej radykalnych, lewicowych środowisk
— stwierdza prof. Ryba.
Tusk używał wielu, którzy brutalizowali politykę niesamowicie. Przypomnijmy sobie Janusza Palikota, jego ataki na prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Zachowanie tych, którzy koło Palikota się kręcili, przy okazji katastrofy smoleńskiej, łamało wszelkie możliwe zasady. Pewne tabu kulturowe, które mówi, że nad grobami się nie znęca i uszanowuje śmierć. To łamano
— dodaje.
Janusz Palikot z jednej strony radykalizował język w zakresie taktycznej walki o władzę, ale on starał się nad grunt Polski przeszczepić tę rewolucję kulturową. Łamał wszystko, niemalże jak współczesny Jerzy Urban – taką rolę obrazoburczą Palikot chciał spełniać
— uważa politolog.
Prof. Mieczysław Ryba podkreśla również, że „dzisiaj Platforma radykalizuje się programowo”.
Postuluje swobodę aborcji, promuje LGBT i chce być taka, jak Zachód. Z drugiej strony jest cały czas wręcz niewyobrażalna tęsknota za powrotem do władzy, apanaży i przekonanie, że tylko to środowisko ma prawo sprawować władzę
— wskazuje.
To widać w środowisku sędziowskim z nim związanym, które bojkotuje i twierdzi, że nowi sędziowie nie mają prawa orzekać. Ten bunt dokładnie ilustruje ich mentalność. Wszyscy, którzy byli spychani (cały obóz prawicowy), mają być spychani. Tak to powinno dla nich realnie wyglądać. A jeśli my nie mamy władzy, to znaczy, że trzeba użyć wszelkich środków, żeby tę władzę odzyskać. Łącznie z zapraszaniem zagranicy w wewnętrzne sprawy Polski i tymi aktami przemocy
— dodaje.
Jeśli ktoś mówi, że będzie wyprowadzał ludzi, którzy sprawują urząd w konstytucyjnych organach, to jest rewolucja. To rzecz, która jest niedopuszczalna i wręcz powinna być ścigana
— kończy nasz rozmówca.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:
mm
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/620010-tylko-u-nasryba-tusk-uzywal-wielu-ktorzy-brutalizowali