Polecamy ostatnie wydanie programu „Magazyn Śledczy Anity Gargas”, którego premiera miała miejsce 20 października br. w TVP 1. To, co działo się 20 lat temu z polskim przemysłem cukrowniczym nie miało nic wspólnego z prywatyzacją, a było zorganizowanym przejęciem całego rynku przez niemieckie firmy. W czasie wakacji byliśmy świadkami operacji marketingowo-handlowej mającej na celu wywołanie paniki wśród konsumentów cukru. Obie sprawy są z sobą związane.
W „Magazynie” powrócono do znanego zdarzenia sprzed lat. Na wyciągniętych z telewizyjnego archiwum materiałach filmowych obecny w Sali Kolumnowej Sejmu Gabriel Janowski skacze, krzyczy, zachowuje się dziwnie, nienaturalnie, jest skrajnie pobudzony. Wszystko wskazuje na to, że źle się czuje. Rozmówcy wracają do tych chwil i nie mają wątpliwości, że Janowski został odurzony. I komuś szczególnie na tym zależało. W programie rekonstruowane są ostatnie godziny przed tym wydarzeniem. Wskazywani świadkowie i podejrzani. Byłem również świadkiem tej sytuacji, a po dwóch tygodniach udało mi się przeprowadzić z nim rozmowę. Tak wówczas jak i teraz Gabriel Janowski tłumaczy, że został odurzony, najprawdopodobniej amfetaminą. A potem podstępnie wyprowadzony przed kamery i skompromitowany. W reportażu możemy posłuchać relacji świadków, obejrzeć archiwalne materiały telewizyjne, fragmenty ówczesnych wydań programów informacyjnych TVP. Przede wszystkim poznać tło tych wydarzeń, których konsekwencje odczuwamy po dzień dzisiejszy.
Pamiętamy zaburzenia na rynku cukru z lata tego roku, gdy klienci w Polsce wpadli w sidła spekulantów? Wywołano panikę, ograniczono sprzedaż, podbito ceny. „Jedna ze stacji telewizyjnych” – jak słyszymy w reportażu – uderzyła w alarmistyczne tony. Jak jednak tłumaczył w jednym z lipcowych numerów tygodnika „Sieci” Konrad Kołodziejski cukru w tym roku wyprodukowano więcej niż w poprzednim i dla każdego powinno wystarczyć. A jedynym wytłumaczeniem tego stanu rzeczy była spekulacja i wywołanie niepokoju społecznego. Główną rolę w tym procederze odegrały zagraniczne sieci handlowe dominujące na polskim rynku. Dlatego dziennikarze „Magazynu Śledczego Anity Gargas” prześledzili historię prywatyzacji polskich cukrowni. Bo tam jest źródło problemu. Jak wyjaśnia Andrzej Sadowski ekspert z Centrum im. Adama Smitha, to co stało się 20 lat temu nie miało nic wspólnego z prywatyzacją, a było zorganizowanym przejęciem i sprzedażą całego rynku. Dzisiaj obserwujemy tego konsekwencje.
To była niedziela 16 stycznia 2000 roku. Dzień wcześniej sąd koleżeński Ruchu Społecznego AWS wyrzucił postanowił jednogłośnie wyrzucić Gabriela Janowskiego z partii. W niedzielę 16 stycznia w Sejmie na Janowskiego oczekiwało kilkudziesięciu działaczy jego macierzystej partii PSL - Porozumienia Ludowego i Solidarności Rolników Indywidualnych. Z niezależnym ruchem rolniczym Janowski był związany od ponad 20 lat, był również ministrem rolnictwa. Polska gorączkowo zabiega o przyjęcie w struktury Unii Europejskiej. Około 14.00 miała odbyć się konferencja prasowa na temat wniosku o wotum nieufności dla ministra skarbu Emila Wąsacza. Janowski był wówczas jednym z liderów tzw. oczka, a więc grupy 21 posłów atakujących m.in. wicepremiera Leszka Balcerowicza, politykę finansową i prywatyzacyjną koalicyjnego rządu firmowaną przez Wąsacza i jego zastępcę Alicję Kornasiewicz.
„Sprzedawano całe rynku a nie przedsiębiorstwa. Stąd w Polsce tzw. prywatyzacja prowadziła do deindustrializacji całego państwa. Mieliśmy wówczas do czynienia z prywatyzacją typu likwidacyjnego, gdy likwidowano nie tylko całe przedsiębiorstwa, ale całe branże”
— mówi w reportażu Andrzej Sadowski, przyznając, że tak przeprowadzona prywatyzacja nie prowadziła do większej konkurencyjności i np. atrakcyjniejszych cen usług i towarów.
Działo się to za czasów rządów Jerzego Buzka i Koalicji AWS-Unii Wolności, a potem Leszka Millera i rządów koalicji SLD-PSL. W tle akcesja Polski do Unii Europejskiej, której tzw. adwokatem w wielkiej polityce wspólnoty były Niemcy. Piętno polityki niemieckiej i jej biznesu widać przede wszystkim. Bo to niemieckie firmy przejęły polskie cukrownie. Sprzedawano również cementownie, papiernie, telekomunikację, sektor bankowy. O mały włos nie doprowadzono do sprzedaży narodowego giganta ubezpieczeniowego PZU.
„Walczyłem o cukrownie, ale przede wszystkim o nie sprzedawanie polskiego majątku narodowego”
– tłumaczy Gabriel Janowski.
Niemal natychmiast po sejmowej awanturze i spacyfikowaniu wewnętrznej opozycji w AWS przez stronników Mariana Krzaklewskiego i Jerzego Buzka nastąpiła fala pośpiesznej wyprzedaży polskiego przemysłu cukrowniczego. Zainteresowane nim były głównie niemieckie przedsiębiorstwa Sudzucker, Pfeifer & Langen i Nordzucker. Jednym z nabywców był np. francuski koncern Saint Louise Sucre, który w dniu transakcji był już praktycznie sprzedany niemieckiej firmie Sudzucker.
„Przykładem jest Śląska Spółka Cukrowa. 16 dolnośląskich cukrowni, które pracowały na dobrych terenach buraczanych, gdzie są wysokie plony zostało sprzedanych za równowartość gruntów pod cukrownią Wrocław”
- mówił Stanisław Lubaś, z Krajowej Sekcji Przemysłu Cukrowniczego NSZZ „Solidarność”.
Dzisiaj po dolnośląskich cukrowniach nie ma śladu. W reportażu widzimy ruiny zakładu w Pastuchowie gdzie w 2004 koncern Südzucker Polska S.A. zamknął fabrykę. Podobny los spotkał tamtejszy kombinat rolny. Rolnicy podkreślają, że nie mieli nawet możliwości skredytowania kupna gruntów, które po nim zostały. „Niemiec dostał kredyt z niemieckiego banku. A my nie” – mówili z żalem.
W wyniki prywatyzacji już na początku lat 2000 kapitał zagraniczny wszedł w posiadanie 49 na 76 cukrowni działających wówczas w Polsce Doprowadzono do sytuacji w której cukrownie rozpoczęły ostrą konkurencję między sobą, często obniżając ceny poniżej kosztów wytworzenia. Firmy zagraniczne w tym przede wszystkim niemieckie sprzedawały cukier poniżej celny minimalnej, aby doprowadzić konkurencję do bankructwa. Potem w Komisji Europejskiej stworzono prawo skrojone pod niemieckich właścicieli. UE rozpoczęła wypłaty potężnych pieniędzy za definitywne zlikwidowanie produkcji. A to, dało zagranicznym spółkom dodatkowy zysk za przejęte, a potem zlikwidowane przedsiębiorstwa. Wcześniej dzięki kupionym zakładom zyskiwały one również większe kwoty produkcyjne dla swojej macierzystej produkcji. Uderzyło to w polski eksport. Sytuacja poprawiła się dopiero w 2017 roku gdy kwoty zostały zlikwidowane. Dziś w Polsce jest 17 cukrowni a aż 10 nich jest w niemieckich rękach.
Gabriel Janowski domagał się od rządu ochrony krajowego rolnictwa poprzez wprowadzenie ceł ochronnych na żywność, wprowadzenia cen minimalnych, dopłat wyrównujących. Pojawiało się też hasło rewizji rewizji układu stowarzyszeniowego z UE, który był od początku lat 90. powodem nierównej konkurencji polskich rolników i krajowego przemysłu spożywczego. Przede wszystkim chodziło o wstrzymanie prywatyzacji, konsolidację polskich cukrowni w narodowy holding - Polski Cukier SA. Konsolidacja miała być szansa na konkurowanie z firmami europejskimi. Również kulisy jego tworzenia pokazują, że nie było żadnej woli politycznej by firma w ogóle powstała.
Po wydarzeniach z 2000 roku Gabriel Janowski nie zrezygnował z walki. Rok później okupował gabinet ministra skarbu Andrzeja Chronowskiego. Wielokrotnie również podejmowano próby odwołania go z funkcji przewodniczącego sejmowej komisji rolnictwa. Po zmianie rządów przez kilka lat toczył zaciętą wojnę z politykami PSL-u w obronie rynku i o utrzymanie holdingu w którym ponad 20 proc. akcji należy w szczególności do plantatorów buraka cukrowego i pracowników spółki. Który wciąż przynosi zyski. Ale – jak podkreślają rozmówcy „Magazynu śledczego” - po wydarzeniach z Sali Kolumnowej został ośmieszony, osobiście uderzony, sprawa nie została wyjaśniona szerokiej opinii publicznej.
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/619566-cukier-w-niemieckich-rekach-magazyn-sledczy-anity-gargas