„Kiedyś był Sojusz Robotniczo-Chłopski, teraz jest sojusz medialno-platformerski. Tu jest rola inspirująca. Donald Tusk potrzebował tego przełożenia na Rosjan, bo znalazł się w pułapce. Tak jak powiedział prof. Andrzej Nowak na łamach wPolityce.pl: nie ma polityka polskiego a nawet europejskiego, który bardziej przysłużyłby się Rosjanom. Tusk ma pewną świadomość, chociaż mocno to wypiera, że musi coś z tym zrobić” - powiedział Stanisław Janecki, publicysta „Sieci” i wPolityce.pl w „Salonie Dziennikarskim” - wspólnej audycji publicystycznej portalu wPolityce.pl, tygodnika „Idziemy” i Radia Warszawa transmitowanej na antenie TVP Info.
CZYTAJ TAKŻE:
Janecki: Tusk rzucił się na publikację „Newsweeka” jak szczerbaty na suchary
Oprócz Janeckiego, gośćmi Jacka Karnowskiego byli: Anna Sarzyńska (TVP), Cezary Krysztopa („Tygodnik Solidarność”) oraz Piotr Semka („Do Rzeczy”). Prowadzący zapytał swoich gości o to, czy którykolwiek polityk zaliczył podobnie spektakularną porażkę, jak Donald Tusk w sytuacji wokół afery taśmowej i zeznań Marcina W.
Może nie tak spektakularnie, ale Sikorski też ma skłonność do tego. Potępił prezydenta Dudę za kontakty z władzami Iranu, a później dowiedział się od doradcy prezydenta Ukrainy…
— ocenił Stanisław Janecki.
Kiedyś był Sojusz Robotniczo-Chłopski, teraz jest sojusz medialno-platformerski. Tu jest rola inspirująca. Donald Tusk potrzebował tego przełożenia na Rosjan, bo znalazł się w pułapce. Tak jak powiedział prof. Andrzej Nowak na łamach wPolityce.pl: nie ma polityka polskiego a nawet europejskiego, który bardziej przysłużyłby się Rosjanom. Tusk ma pewną świadomość, chociaż mocno to wypiera, że musi coś z tym zrobić
— dodał publicysta wPolityce.pl.
No i wyciągnęli mu pomocną dłoń, Tomasz Sekielski chciał pewnie zabłysnąć, że jest lepszy od Tomasza Lisa i jak dopomoże Donaldowi Tuskowi to będą z tego jakieś korzyści
— wskazał.
Janecki zwrócił uwagę, że cała publikacja „Newsweeka” opiera się tak naprawdę na książce Grzegorza Rzeczkowskiego.
Który skądinąd sporo kosztował tygodnik „Polityka”, dlatego rozstał się z tym tygodnikiem, z powodu swojej „wiarygodności” czy „argumentów” przytoczonych. Ta jego książka „Obcym alfabetem” to jest najbardziej rozwinięty przykład stosowania logiki paranoika, gdzie wszystko się ze wszystkim łączy, niezależnie od miejsca i czasu akcji
— podkreślił dziennikarz.
On zrobił wypis z tego swojego dzieła wydanego w 2019 r., bo w tej książce wątek sprzedaży nagrań pojawia się oczywiście. Ale jednocześnie napisał, że wszystko to zaaranżowali Rosjanie, czyli wybrali sobie dwie restauracje: Lemongrass oraz Sowa i Przyjaciele i w tym Lemongrass najpierw przećwiczyli jak to wszystko działa. Byli właścicielami i producentami tych wszystkich nagrań, a potem okazało się, że… producent nie ma tych nagrań i musi kupić je od jednego z wykonawców czy jednego z aktorów, co samo w sobie jest już oczywiście paranoiczne
— wskazał Stanisław Janecki.
I Donald Tusk rzucił się na to jak szczerbaty na suchary, tylko nie zastanowił się najpierw, że przytaczane tam argumenty już wówczas były traktowane jako rodzaj obciążenia psychicznego, a nie dowód w czymkolwiek
— zauważył.
Sarzyńska: Wystarczyło dobrze przeczytać artykuł
Albo Donald Tusk popełnił fundamentalny błąd – czegoś nie doczytał lub ktoś mu nie doradził, albo ma po prostu pecha, co też w polityce nie jest zaletą. To rzeczywiście jakaś taka sytuacja, która przejdzie do annałów politologii, bo wytoczyć działa, które ostatecznie wystrzelą przeciwko autorowi, to jest coś nieprawdopodobnego
— podkreśliła Anna Sarzyńska.
Ale wystarczyło przecież dobrze przeczytać ten artykuł, albo w ogóle przejrzeć trochę prasę. Widocznie komuś nie chciało się sprawdzić, ktoś nie przemyślał. Jest to absolutny strzał, już nawet chyba nie w kolano
— oceniła publicystka TVP.
Oczywiście, to trwa już od dłuższego czasu. Już od ładnych kilku lat Platforma robi wszystko, żeby przy każdej okazji zarzucić prorosyjskość Prawu i Sprawiedliwości – czy to świadomą, czy na zasadzie jakiejś nieświadomości czy głupoty działanie w interesie Rosji
— dodała.
Do tej pory nie miało to żadnych faktograficznych podstaw, bo przez lata PiS był wręcz oskarżany o rusofobię i teraz trudno jest to odwrócić. Donald Tusk podjął więc taką desperacką próbę, że przy pomocy tych nagrań i zeznań jednak przyklei tę łatkę przed wyborami – a może się uda, a jeśli nie uda się zrobić z PiS-u jedynego sojusznika Rosji, to wyjdzie na to, że jeśli my, to i oni też są umoczeni
— podkreśliła dziennikarka.
Niestety, nie przewidział, że tutaj bomba wybuchnie, która obryzga i jego. A nawet w artykule padają przecież tezy, które kazałyby się zastanowić nad logiką takich oskarżeń. Bo przecież to nie Rosjanie zlecili Falencie, ale to Falenta szukał kontaktu z Rosjanami, aby im sprzedać te nagrania. A to oznacza, że nawet nie Rosjanie byli motorem, ale raczej jakimiś ewentualnymi, potencjalnymi klientami takiej afery. Podstawy wysuwania takich oskarżeń były bardzo, bardzo wątłe
— wskazała Sarzyńska.
Krysztopa: Tusk może stracić w oczach tych, którzy inwestowali w niego na zewnątrz
Jeżeli wpadka, to nie w oczach twardego elektoratu Donalda Tuska. Myślę, że raczej nie ma takiej rzeczy, którą Tusk mógłby zrobić, żeby stracić w oczach swojego elektoratu. Ma tutaj nieograniczony kredyt zaufania
— ocenił z kolei Cezary Krysztopa z „Tygodnika Solidarność”.
Stracić może natomiast w oczach tych, którzy inwestowali w niego na zewnątrz. Którzy w jakimś sensie przysłali go z powrotem do Polski, aby odzyskał ja dla praworządności i demokracji
— dodał.
Nie wiem, w jakich stosunkach Rzeczkowski pozostaje z Tomaszem Piątkiem, są chyba dobrymi kolegami. Stosują tę samą logikę paranoika
— stwierdził publicysta i rysownik.
Awarii uległo tutaj kilka mechanizmów. Z jednej strony to mechanizm takiego automatyzmu biegnięcia za kijkiem rzuconym przez media. Bo na tym etapie najważniejsze są media, a politycy działają reaktywnie, biegną właśnie za rzucanym przez nie kijkiem. Działają tutaj na własną szkodę, ponieważ te media trafiają do znacznie mniejszej grupy ludzi
— zauważył.
Świetnie o tym opowiadał Rafał Ziemkiewicz. Media muszą wytworzyć sobie grupę odbiorców, która będzie silnie podburzona emocjonalnie. I ona jest, owszem, świetnie to działa w kontakcie z mediami, ale ona jest mała, niewystarczająca do tego, aby na tej grupie mogli pracować również politycy
— podkreślił Krysztopa.
Można dyskutować z programem PiS, popierać lub nie, ale jest z czym dyskutować. A tutaj jest tylko seria bomb, z których każda ma być coraz potężniejsza, a ostatecznie sprowadza się to do kabaretu, jakiegoś suspensu i jakąś wisienką na torcie podobną do tego, co zrobił sobie z pomocą Tomasza Sekielskiego Donald Tusk
— zakończył.
Semka: Pustka wokół wielkiego „dzierżymordy” Platformy
Do samych zeznań Falenty i jego współpracownika podchodzę z pewnym dystansem. Natomiast to rzecz ciekawa, że to jednowładztwo Donalda Tuska powoduje sytuację, w której powoli wokół tego wielkiego dzierżymordy Platformy wytworzyła się taka pustka
— ocenił z kolei Piotr Semka.
Każdy polityk potrzebuje ludzi, którzy mają dobrą pamięć i potrafią wiązać fakty. Takich ludzi nie ma dużo, a to powinni być ludzie cenieni, którzy potrafią przypomnieć, kiedy wszyscy radosnym chórem krzyczą: „A, bierzemy tekst Newsweeka, ale będzie petarda, no total!”, musi być ktoś, kto powie: „Chwileczkę, a nie pamiętacie, że mówił też to, to i to?”
— dodał.
Dla mnie to był przykład, że wokół Donalda Tuska takich ludzi nie ma, że to jest jednak taka młoda grupa radosnych spin doktorów, którzy lepią takie rozmaite pomysły
— wskazał Semka.
Trzeba też pamiętać, że podczas dużej części sprawy Falenty Donald Tusk był już w Brukseli, dlatego on sam tego nie pamięta. Taki lider musi mieć wokół siebie ludzi o bardzo dobrej umiejętności łączenia faktów. I to, że nie ma wokół niego takich ludzi, jest złym prognostykiem przed przyszłoroczną kampanią
— dodał publicysta.
aja
Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/polityka/619196-czy-powrot-do-tasm-zaszkodzi-tuskowiznalazl-sie-w-pulapce